Przygody Eryka: 1. Z ostatniej chwili!

15 1 4
                                    

Już za chwilę: wściekłe krasnoludki atakują? Mamy odpowiedź Grywalda Wybrzusznego. A dzisiaj w studiu dołącza do nas Eryk...

- Złotko, przypomnij mi, twoje nazwisko?
- Kamiński. Eryk Kamiński.
- Eryk Kamieski, dawniej Żywioł, a teraz, bez swoich mooocy, skromny inżynier i wynalazca.
- Nie żebym się przechwalał, ale... dzięki moim wynalazkom działa ta stacja.
- Może jednak przesadziłam z tym "skromny".

Śmiech tłumu. Patrzą na mnie, szepcząc coś do siebie. Nie słyszę ich, ale widzę, że mają z czegoś ubaw. W uszach piszczy mi odsłuch. Myślę tylko o tym, że po transmisji będę musiał go naprawić, a nikt nawet nie zauważy, że coś było nie tak. Nawet dźwiękowcy, których przeszkoliłem.

- Powiedz nam Eryku, jak to jest utracić moc? Wiele z nas zastanawia się na pewno, jak udało ci się pogodzić z taką stratą. Z poczuciem, że jesteś już zwyczajny, taki jak każdy z nas i nie ma w tobie nic wyjątkowego?

Auć. Czy ona będzie taka przez cały wywiad? Podobno wszyscy byli zaszczyceni, że zgodziłem się przyjść opowiedzieć historię dzielnego Wybrańca, który żyje pośród nas. Nie spodziewałem się narracji od bohatera do zera.

- Cóż, utrata mocy była dla mnie sporym ciosem. To nie tylko dar, który otrzymałem - musiałem się starać, by go opanować. Miesiącami się szkoliłem, żeby być najlepszy i kiedy straciłem moc, poczułem, że cała ta praca poszła na marne. Długo szukałem celu i chyba dalej go jeszcze nie znalazłem. Ale nauczyłem się, że nawet bez magii jestem coś wart, że dalej mam w sobie chęć do nauki i jestem zdeterminowany, żeby się kształcić. To prawdziwy dar. A prawdziwa magia leży w śrubkach, wkrętarkach i takich tam - uśmiecham się, licząc na to, że wysokie babsko trochę ze mnie zejdzie. Ale jej usta trwały w szyderczym uśmiechu, długie paznokcie stukały powoli o stół, a skręcone włosy wymierzały swoje końcówki w moją stronę. Co jest, przecież to sprowadzonymi do Ebvolatu wynalazkami kupiłem sobie względy tutejszych ludzi. Sam po takim czasie zacząłem tęsknić za mikrofalówkami, chociaż ledwo pamiętałem, jak wyglądały.

- Prawdziwa magia czy... łatwy zarobek, powiedz? Wypełniasz dziurę na rynku.
- Gdy mogę pomagać ludziom, jestem szczęśliwy. Odkryłem to dzięki moim przyjaciołom. To oni oduczyli mnie samolubności i pokazali mi, jak wygląda prawdziwe szczęście.
- Czyli nie zawsze byłeś taki dobroduszny?
- Zmieniłem się, to prawda. Nikt z nas nie urodził się dobrym człowiekiem ani bohaterem. Byliśmy zwykłymi ludźmi, z wadami i lękami. Nigdy nie uważaliśmy się za lepszych, staraliśmy się tylko wykonać zadanie, które dostaliśmy.
- Przyjaciele, zdaje się, są dla ciebie bardzo ważni.

Nie jestem pewien, czy jej drobny, spokojny uśmiech przekazuje "współczuję ci, biedne dziecko", czy raczej "przygotuj się na przeżycie traumy na oczach milionów osób". Cokolwiek próbuje ze mną zrobić, działa. Tak, byli dla mnie ważni. To chce usłyszeć? Że codziennie zdaję sobie sprawę, że zostali już tylko wspomnieniem? Czy że powoli, chociaż jeszcze nieśmiało stawiam kroki, zaczynam układać sobie życie - bez nich? Wciąż o nim śnię. Nie jestem dumny z tego, co sobie wtedy wyobrażam. Dalej o niej myślę - o tym, czego jeszcze nie zdążyła mi powiedzieć. Jestem ich przyjacielem, ale jest inaczej.

- Niektórych już tu nie ma, ale pamięć o nich to najsilniejsze, co mam.
- Taka strata na pewno dużo cię kosztowała. Dużo straciłeś, odkąd tu przybyłeś, prawda? Dom, rodzinę, moc, a teraz przyjaciół. Rozumiemy, jeśli czujesz się zbyt przytłoczony, by o tym mówić.
- Nie jestem przytłoczony. Było to ciężkie, ale każdy z nas przez to przechodzi. Wiem, że byliby ze mnie dumni.
- Popierali twoje wynalazki? Nie uważali, że twoje pomysły są zbyt... nowatorskie?
- Nie, nigdy tak nie powiedzieli.
- A nie czułeś, że boją ci się sprzeciwić? Byłeś dla nich liderem, miałeś spory autorytet. Pewnie nie znosiłeś sprzeciwu.
- Na początku tak, ale bycie liderem to spory obowiązek i musiałem wiele się nauczyć, żeby być w tym dobry...
- Nie trapią cię myśli, że mogłeś zrobić coś inaczej? Ze to od ciebie zależały losy waszej grupy?
- Na pewno, ale w krytycznych momentach musieliśmy działać szybko. Robiliśmy to, co było słuszne.
- Jest jednak pewna szansa, że udałoby się uniknąć niektórych szkód, prawda? Zapobiec heroicznej, lecz bezsensownej śmierci.
- Musieliśmy ratować, kogo się dało.
- Więc jeden przyjaciel był dla ciebie ważniejszy od drugiego?

Zdecydowanie chciała, bym przeżył to wszystko jeszcze raz. Przypominam sobie, jak szukałem w tłumie osób jej twarzy. Jak po ciemku szukałem jej z nim, który próbował mi coś powiedzieć. Nie słuchałem go i błagałem, by mi zaufał, że w ona musi gdzieś tu być. Musi żyć.

- Nie było tam pani.
- Oczywiście. Tylko ty możesz nam opowiedzieć prawdę.
- Prawda jest taka, że to nie jest żadna sensacyjna opowieść, tylko coś, co przeżyliśmy. Coś, z czym muszę teraz żyć. Jedyne osoby, z którymi dzielę te wspomnienia, odeszły albo są daleko. To niby normalne, ale kto z was chciałby w sobie nosić coś takiego? Ciężar za uratowanie świata? To żaden przywilej.

W studiu zapada cisza. Tylko kilka krótkich szeptów i szum w odsłuchu. Ktoś w realizacji puszcza dramatyczną muzykę na outro.
Zchodzimy z anteny.

- Ten koniec, to było świetne. - Kobieta ściska moja dłoń i klepie po plecach. Mam ochotę na nią kaszlnąć, jest tak blisko. - Te emocje! Żywioły jednak są mocne.

Schodzi ze stołka i kieruje mnie na backstage. Tam rządek mężczyzn z brodami i w garniturach kolejno podaje mi rękę, szczerząc się w niezwykle denerwujący sposób. Niestety, równie zaraźliwy.

- Dziękujemy, że zgodziłeś się na wywiad - mówi ostatni, chyba najmłodszy. Tylko w jego oczach widać jakiś blask. Rude włosy pokrywa gruba warstwa żelu, chociaż kilku kosmykom udało się uciec spod tej glutowatej tyranii. Patrzę na jego plakietkę - Elias trzyma moją dłoń nieco dłużej, niż bym chciał. - Potrzebujesz czegoś, zanim wyjdziesz?
- Toalety - odpowiadam tylko, próbując delikatnie oswobodzić rękę, ale facet nie zamierza puścić. - Przepraszam, możesz..?

Spoglądam wymownie na trwający już kilkanaście sekund uścisk dłoni, a on momentalnie luzuje chwyt.

- Wybacz. Po prostu, słyszałem o tobie tyle rzeczy i tak między nami... - Pochyla się i dopiero wtedy zauważam, że jest jedyną osobą w pokoju, która oprócz Wysokiej Niemiłej dorównuje mi wzrostem. - Uważam że to ty dzisiaj wygrałeś.
- Zapomnieli powiedzieć, że to będzie debata.

Jego śmiech brzmi jak chichot Kahlen, gdy upiła się alkoholem przemyconym z Zoom. Przyjaciele, zdaje się, są dla ciebie bardzo ważni.

- Każdy jej talk-show tak wygląda, niestety. Taka rozrywka. Jezu, toaleta. Trzecie drzwi po lewej.
- Dzięki.

Spojrzał na zegarek i szepnął coś, zdenerwowany, zrywając się do biegu. Zatrzymał się niezdarnie, tylko żeby mi pomachać i dopiero, gdy odmachałem, zniknął za zakrętem.
Elias. Zbyt pretensjonalne jak na kogoś takiego.

Zamknąłem się w łazience i spojrzałem w lustro. Cała moja twarz krzyczała "jestem zmęczony", chociaż nałożyli mi ogromną warstwę makijażu, żebym mimo moich tragicznych doświadczeń wyglądał na kogoś, kto śpi dziewięć godzin każdej nocy. Na moją koszulę dostał się kosmyk włosów Eliasa. Strzepnąłem go.
To była porażka.

Gdy wychodzę ze studia, jest już ciemno - tylko światła w budynku rzucają zimny blask na okolicę. Ulice w tej części miasta są słabo oświetlone. To dziwne, w niebie powinno być więcej elektryków, myślę.

Wracam do domu? Nie wiem, gdzie to jest. Pracownia przypomina mi o tym, że mojej pracy nikt nie docenia. Kahlen na mój widok otworzyłaby butelkę wina - PS, to niedobrze. O#!t#€i!##s, nie mogę o nim myśleć. Zawsze, gdy to robię, widzę go potem we śnie. Chwilowo - jest przyjemnie, dopóki się nie budzę. Mam mieszkanie, bez współlokatora, bo skarżyłby się na hałas.
Wracam do domu? To żaden dom. Nic w nim nie jest znajome. Życie bez wspomnień jest gorsze, niż gdy cię nękają.
Dzisiaj tam wracam. Większość ludzkich mieszkań w Ebvolacie pachnie jak stare zwoje i prochy zmarłych ludzi. Ten - jak strony nowo kupionej książki. Nie wiem, co jest na następnej kartce.

❝PŁONĄCA FALA❞ Serce EteruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz