000. Statek

125 10 30
                                    

•─────⋅ 𓅯 ⋅─────•

Twarze zastygłe w grymasie zdziwienia mieszały mu się z krwią ran postrzałowych i tańczącymi wokół płomieniami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Twarze zastygłe w grymasie zdziwienia mieszały mu się z krwią ran postrzałowych i tańczącymi wokół płomieniami.

Wychylił się za reling, pozwalając, by wiatr targał nim na wszystkie strony pokładu, kiedy zwykle o tej porze starał się nie wyściubać nosa spod kołdry.
     Woda rozlana na drewnianych deskach, rząd butelek po tanim, cierpkim winie, kule grzejące sobie miejsce w brzuchach ofiar; starał się odwrócić obrzydzony wzrok od martwych ciał i tych, co martwe miały się dopiero stać.
     Wiatr dudnił mu w uszach, które pośpiesznie zakrył czerwoną szarfą zerwaną z relingu i kucnął tuż przy pokładzie, dłonią przypadkowo wypalając dziurę w drewnie. Zachłysnął się wodą, gdy kolejna fala uderzyła w kadłub.

     Przejrzał się przez ramię, natrafiając wzrokiem na stos podpalonych ciał.
Krzyk.
     Kolejna kula ognia poleciała w stronę żagla i rozerwała go na dwie części – jedna z długo skrywaną dumą kurczowo trzymała się masztu, druga spadła na pokład i nie zagościła na nim dość długo, by zaraz nie obrócić się w popiół.

— Idziesz?
Poderwał wzrok z pokładu, cudem nie wymiotując na skórzane buty.
— Wybacz. Choroba morska.
— Pytałam, czy idziesz. — Dziewczyna z widoczną na twarzy – choć ciężką do okazania – troską wyciągnęła ku niemu rękę, by mógł się na niej podeprzeć i uniknąć upadku na obdarte, krwawiące kolana.
     Zwiotczałe zwłoki zdawały się rzucać mu pogardliwe spojrzenie, gdy chwiejnie podnosił się z ziemi.
     Nie martwcie się o mnie. Rozgrzaną dłoń zacisnął w pięść, niemrawo przechodząc obok rozerwanego na strzępy ciała.
   Przecież zaraz będę tam, gdzie zawsze chcieliście mnie widzieć.

❝PŁONĄCA FALA❞ Serce EteruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz