Louis POV:
Właśnie zadzwonił do mnie Liam i powiedział mi że detektyw Styles chce ze mną porozmawiać. Wiec wyszedłem ze swojego domu i skierowałem się pod podany adres. Wiem że jak na razie jestem bezpieczny, a Kevin będzie mnie krył. Kocham ją i chcę mieć Hope tylko dla siebie. To nie moja wina że jestem koszykarzem i bardzo rzadko bywam w domu. To nie jest powód żeby ze mną zrywać. A skoro nie chce być ze mną dobrowolnie, musze ja do tego zmusić.
Wysiadłem z mojego mustanga i poszedłem do wejścia. W rogu zobaczyłem starszą kobietę która najprawdopodobniej jest recepcjonistką.
- Przepraszam na którym piętrze jest buro detektywa Stylesa ? – Uśmiechnąłem się ciepło, gdy kobieta na mnie spojrzała.
- 15 piętro. – Odpowiedziała a ja ruszyłem do windy. Gdy dojechałem na miejsce zobaczyłem sekretarkę. Kobieta po 30 brunetka bardzo ładna.
- Dzień dobry. Detektyw Styles chciał się ze mną widzieć. – Powiedziałam do kobiety. Spojrzała się na mnie. I Posłała uśmiech.
- Pana nazwisko ? – Zapytała. Westchnąłem.
- Tomlinson. – kobieta sprawdziła kalendarz czy cokolwiek to było.
- Pan Styles czeka na pana w gabinecie. – Pokazała na drzwi na końcu korytarza więc udałem się tam. Zapukałem jak na wychowanego człowieka przystało. Gdy dostałem pozwolenie wszedłem do środka. Detektyw wstał i podał mi rękę.
- Dzień dobry. – podaliśmy sobie ręce i na jego polecenie usiadłem na fotelu naprzeciwko mężczyzny.
- Witam pana, panie Tomlinson. Jak już pan wie kazałem panu Payne skontaktować się z panem, aby dowiedzieć się czegoś o waszym rozstaniu z Panną Hope. – Kwinąłem głowę na znak że wszystko rozumiem.
- Więc powie mi pan jak to było z tym zerwaniem ? – Spojrzałem się jak na debila. Po cholerę mu to wiedzieć.
- No dobrze. Wróciłem z ostatniego meczu a ponieważ pierwsze co chciałem zobaczyć to mój narzeczoną pojechałem do niej. No i poszliśmy do salonu, a ona powiedziała że nie chce już być ze mną bo mnie nie widzi ponieważ cały czas wyjeżdżam na zawody. Powiedziałem jej że to nie moja wina że mam taką pracę. Ale Hope uparła. Powiedziałem że to jeszcze nie koniec i postaram się, żeby do mnie wróciła. Dzwoniłem, pisałem, ale ona nie chciała ze mną rozmawiać. Liam starał się z nią porozmawiać, dotrzeć do niej, ale chyba nie podziałało. – Starałem się udawać jak najwięcej emocji, a właściwie czułem to. Bo to nie jest sprawiedliwe. Pamiętam jak ją poznałem. Siedziała zapłakana na moście. Była okaleczona. Zakochałem się w niej odkąd ją zobaczyłem. Była piękna teraz też jest. Tak bardzo ją kocham a ona mnie zostawiła. W życiu nie zapomnę tego jak jej się oświadczyłem. Była tak cholerne szczęśliwa, a gdy ze mną zerwała połamała moje serce na kawałki. Nie wytrzymałem i popłakałem się.
- panie Tomlinson, niech pan się uspokój. Postaram się zrobić wszystko, aby odnaleźć Hope.
- Ja tak bardzo ją kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej. A tu ktoś mi ją zabiera. To niesprawiedliwe. – Zdenerwowałem się.
- Wiem i rozumiem to. A proszę mi powiedzieć co pan robił przez te 3 miesiące ? – No i zaczęło się przesłuchanie.
- Byłem u moich rodziców, powiedzieć im o całym zajść, ale też chciałem odpocząć. Wiem że Hope nawet nie chciałaby ze mną rozmawiać więc, na początek chciałem się z nią skontaktować. – Taka była prawda, jedyną rzeczą którą tu pominąłem to że sam ją przetrzymuję.
- Czy mógłbym dostać numer do pańskich rodziców ?- Pokiwałem głową i napisałem na kartce numer do mojej matki. – Wiem że ona o niczym nie wie, więc będzie mnie bronić.
- Czy mógłbym już iść, bo mam trening, a nie chciałbym się spóźnić. – Zapytałem pana Stylesa.
- Tak, oczywiście. Jak coś skontaktuję się z panem. – Wstał co ja też uczyniłem. Podaliśmy sobie dłonie i wyszedłem z biura. Odetchnąłem z ulgą. Wsiadłem do auta i pojechałem na trening.
Louis ty kłamco ;) Nie ładnie utudniać śledztwo. A wy co o tym sądzicie ?
CZYTASZ
Detective (WOLNO PISANY)
FanfictionMłody detektyw Harry Styles dostał zadanie aby odszukać zaginioną Hope Payne. Jak się okazało dziewczyna została uprowadzona przez swojego byłego chłopaka. Po ciężkich poszukiwaniach Harry odnajduje zaginioną, ale czy to wszystko zakończy się tylk...