I jestem już twoja.
Wkroczyłeś w moje życie niczym huragan i zostawiłeś po sobie rozwiane emocje i uczucia, których nie mogę zgasić. Rozpaliłeś je ogniem, a teraz mój las płonie. Ogród, w którym czuliśmy się oboje jak w raju został sam. Nie zostało po nim nic. Został doszczętnie zniszczony przez nas samych.
A mimo wszystko, nadal będę Ci dziękowała. Za to, co we mnie obudziłeś. Za to, co poczułam, bo nie byłam świadoma tego, że kiedykolwiek byłabym zdolna zaufać mojemu sercu. Będę Ci dziękowała, że otworzyłeś mi oczy i pokazałeś świat z innej strony. Za to, że byłeś i w pewien sposób nadal jesteś.
Jesteśmy jak diabeł i anioł, bo nie umiemy żyć bez żadnej interakcji. Skoczymy za siebie w ogień, okłamiemy wodę i przeżyjemy powietrze, jeśli będzie trzeba. Tylko po to, abyś ty poczuł się bezpiecznie. Nienawidzę siebie z tego powodu, ale mimo to wiem, że ty zrobisz dla mnie to samo. Dlatego, moje serce nadal się rwie.
Jedna osoba powiedziała mi, że nie potrafimy się od siebie uwolnić i pamiętam jak wtedy zaprzeczyłam. Przeraziła mnie ta myśl, bałam się i nadal boję, że zostaniesz w moim życiu. Okłamałam tą osobę, ale dzisiaj mogę szczerze powiedzieć, że to prawda. Jesteśmy uwięzieni w bańce mydlanej naszego świata i nie możemy się z niej wydostać.
Nawet po przejściach znajdziemy drogę prowadzących do siebie. Odnajdujemy siebie z każdą wiadomością, spojrzeniem i nieśmiałym uśmiechem. Lecz gubimy z każdą kłótnią, bólem i raniącym słowem.
Czy pierwsze zing musi być tak cholernie trudne?
Nie raz marzyłam o tym, abyś zniknął raz na zawsze z mojego życia. Chciałabym cieszyć się życiem i śmiać się w głos. Umawiać się z chłopakami lub dziewczynami bez myśli, że robisz w tej chwili to samo. Wszystko sprowadza do Ciebie. Każda osoba, która pojawia się w moim życiu. Wiesz, że potrafię nawet znaleźć Ciebie w mojej ulubionej postaci?
Ale i tak już jestem Twoja. Będę twoja. Nawet za rok, dziesięć lat, kilka dekad czy wiek. Zakodowałeś się w mojej duszy.
Mój uśmiech, którego nienawidzę. Moje brązowe, smutne oczy. Czekoladowe włosy. Moje blizny na ramieniach. Surowe spojrzenie. Determinacja. Upartość. Moja zielona zapaliczka. Notes z moimi zapiskami.
To wszystko jest Twoje, aż do dnia w którym umrę.
I przyrzekam, że będę wspominać Cię jako pierwszy przykład pierwszego zing oraz nieidealnej, pełnej bólu i wspaniałych momentów przyjaźni. Opowiem o Tobie moim siostrzeńcom i bratankom oraz dzieciom moich przyjaciół. Obiecuję.
Ale za żadne kurwa skarby nie dopuszczę do tego, by któreś z nich zeszło się światem z twoim potomkiem. Wybij to sobie z głowy.
Światu wystarczy już taka dwójka jak my.
Chorzy umysłowo spotkamy się za piętnaście lat, gdy po raz setny uratuję Ci dupę. Albo, gdy przyjadę do domu, by poczuć się jak dawniej i spotkam Cię w sklepie. Albo spotkamy się na imprezie u któregoś znajomego. Bo cały czas to robimy. Trafiamy na siebie.
Zapalmy papierosa, błagam.
Na zawsze Twoja
Czarownica, przyjaciółka i osoba z balu, która jako jedyna Cię nie zostawiła xx
