Clay
Niespełna dziesięć minut później zakładaliśmy już swoje kurtki, a ja mogłem szczerze przyznać, że nie mogłem się doczekać. Dłonie pociły mi się na wspomnienie o starym domku na drzewie, z którego można obserwować gwiazdy, i cieszyć się widokiem, oraz klimatem.
Jedynie wejście na niego sprawiało lekką trudność, ale warto się namęczyć.
Trzeba wspinać się po korze drzewa, a później podciągnąć się za pomocą gałęzi, lub kogoś, kogo tam za sobą zabraliśmy.
Ja miałem zamiar wejść jako pierwszy, aby zostać tym kimś, kto pomoże wejść na pokład mojemu cichemu towarzyszowi.
Wątpie, że sam swoimi niezdarnymi łapskami zdołałby tam wejść, a nie mam zamiaru ryzykować.
Gdyby spadł, mógłby złamać sobie kark, albo zginąć na miejscu.Po raz pierwszy odwiedziłem ten domek parę miesięcy temu, kiedy Wilbur powiedział, że w sumie zna idealne miejsce na naszą randkę.
Do teraz pamiętam ten chłód, który opanował całkowicie nasze ciała, po kilku przesiedzianych tam minutach. Nawet koce nie pomagały, więc zdani byliśmy tylko i wyłącznie na siebie, oraz swoje ciepłe oddechy.
Wyłączyliśmy wtedy telefony, a później marudziliśmy, bo nie chciały się włączyć, a potrzebowaliśmy latarek. Jedynie słabe światło księżyca oświetlało nam jakąś część domku, i na dodatek nie tą, co trzeba.
Po powrocie do tych normalnych, i ciepłych domów na drugi dzień, oboje się rozchorowaliśmy, i musieliśmy rozmawiać przez kamerkę, ponieważ nasze mamy nie pozwalały nam się spotykać.
Mówiły, że wtedy to już napewno nie wrócimy do zdrowia.
Miałem wrażenie, że moja była o włos od zadźgania mnie nożem. Gdy przynosiła mi herbatki do pokoju, nawet nie odpowiadała na podziękowania, więc stwierdziłem, że skoro ona nie odpowiada, to ja też nie będę.
Później zbiła mi mój ulubiony kubek, i krzyczała, że jestem bezczelny, bo nie dziękuje za to, co dla mnie robi.
Za to my z Wilburem się z niej nabijaliśmy, bo ewidentnie przestała używać mózgu, a co najlepsze, przestała chyba mnie kochać.– Czy to daleko? – Przerwał moje przemyślenia niższy, po czym złączył nasze dłonie, próbując jakoś dogonić mnie na tych krótkich szkitach. – Spieszymy się?
Pokręciłem z uśmiechem głową, zagryzając dolną wargę.
Nie powinienem prowadzić go w to miejsce.
To domek mój, i Willa, którego ściany widziały wszystko, co tam robiliśmy.
Od wspólnego płakania, po seks.
Pewnego razu nawet się tam pokłóciliśmy.
Tam działo się wszystko, a ja bezmyślnie prowadzę tam teraz innego chłopaka, który przy okazji zrobił mi wodę z mózgu.
Podobało mi się w nim wszystko, co nie powinno. Nic nie powinno mi się w nim podobać, a i tak zwracałem uwagę nawet na sposób, w który wypowiadał moje imię.
Z jego ust brzmiało ono tak inaczej, czulej.Stop, kurwa.
– Jeszcze parę minut. – Mruknąłem pod nosem, mając nadzieję, że chłopak to usłyszał. – Zimno tam jest, więc.. no, jak coś, to możesz wziąć moją kurtkę.
Chyba oddając mu swoją kurtkę, ukaram się za takie bezsensowne postępowanie.
Wtedy zostanę w samej koszulce, i będę tłumaczył sobie, że to moja kara.
Tak, to jest idealny pomysł.George powoduje u mnie wyłączenie mózgu, a ja na to pozwalam, kłamiąc przy okazji własnego chłopaka, więc nawet nie będzie mi siebie szkoda.
Zasłużyłem na to, pod każdym, jebanym względem.– Nie możesz przeze mnie marznąć. – Zerknął na mnie z dołu. – Napewno nie jest tak źle.
Przytaknąłem tylko, ponieważ szczerze nie wiedziałem, co takiego mógłbym mu na to odpowiedzieć. Jeszcze przez przypadek palnąłbym coś durnego.
Cały ostatnio jestem durny, i w ogóle mi się to nie podoba.Kiedy znaleźliśmy się przed odpowiednim drzewem, poczułem, jak George zaciska mocniej palce.
– To prawdziwy domek na drzewie? – Wbił we mnie swoje błyszczące oczy, przez które na moment odleciałem, i zapomniałem, co takiego odwalam. – Widziałem takie tylko w bajkach, boże.. błagam, wejdźmy tam! – Prawie pisnął, czym przywrócił mnie na ziemię.
Zmarszczyłem lekko brwi, próbując zapanować nad zbierającymi się pod powiekami łzami, i objąłem go lekko w pasie.
– Wejdę pierwszy, a później powiem ci, jak ty masz to zrobić. – Pogładziłem jego zimny policzek kciukiem. – Musisz być ostrożny, łatwo tutaj sobie coś złamać.
Przez chwilę zacząłem zastanawiać się, czy aby napewno chcę wchodzić pierwszy, ponieważ gdyby George to zrobił, w każdym momencie mógłbym go złapać, jednak ostatecznie chwyciłem się za wystające kawałki kory, i tak zacząłem swoją wspinaczkę.
W domku nic się nie zmieniło, a gdy w końcu ustałem na prostych nogach, poczułem, jak robi mi się niedobrze.
Wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie za jednym zamachem, a ja odniosłem wrażenie, że ktoś wymierzył mi właśnie liścia w polik.Przyprowadzając tutaj kogoś innego, przekreśliłem wszystko, co tworzyło się przez całe dwa lata.
Przez swoje zajebanie umysłowe nie będę umiał spojrzeć mu nawet w oczy, na które tak bardzo kochałem patrzeć.
Nawet, gdy były lekko zaczerwienione, po nieprzespanej nocy. Lub żółtawe przez narkotyki. W każdej wersji mi pasował, i w każdej zdawał się być taki piękny, oraz czysty.– Clay, wszystko w porządku? – Krzyknął z dołu, stojąc tam jak słupek. – Mam wchodzić?
Usiadłem przy krawędzi, zaciskając palce na krewnianych deskach, po czym odezwałem się drżącym głosem:
– Tylko uważaj.
Miałem zamiar powiedzieć mu, jak dokładnie ma tutaj wejść, aby nie zrobić sobie krzywdy, jednak gardło nieprzyjemnie mi się zacisnęło, i odpuściłem.
Jestem pieprzonym dupkiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/294967176-288-k659257.jpg)
CZYTASZ
Pure Manipulation - GeorgeNotFound
FanfictionGeorge to siedemnatoletni uczeń, jednej z najlepszych ogólnodostępnych szkół na Florydzie. Wszyscy znają go z tego, że jest typowym samotnikiem, nękanym przez masę grupek, którym na przerwach się nudzi. Zazwyczaj łapią go za tak zwane szmaty, i nie...