George
– Wyobrażasz sobie coś, co jest gorsze od koszmaru? – Spojrzał na mnie przygnębiony. – Właśnie to mi się śniło. – Z powrotem opadł głową na mój tors, po czym przetarł palcami oczy.
Mimo tego, że jeszcze dokładnie nie kontaktowałem, i nie rozumiałem większości słów które do mnie mówił, zrobiło mi się go strasznie żal.
Przed chwilą opowiedział mi to, jak obudził się przerażony, i zlany zimnym potem.Osobiście nie mam koszmarów, oraz tego, co jest od nich gorsze, jednak jako dziecko często mi się śniły, i do teraz pamiętam, że reagowałem dokładnie tak jak on.
– Chcesz iść jeszcze spać, czy raczej nie? – Zacząłem gładzić go po plecach, nie wiedząc tak naprawdę, jak mógłbym mu pomóc. – Możemy porobić coś innego, jeśli nie chcesz. Dziś na dworze są ładne gwiazdy, więc możemy nawet na nie popatrzeć. – Wzruszyłem ramionami.
Z racji tego, iż nie mam życia towarzyskiego, nigdy nie pomagam innym ludziom, i to chyba właśnie dlatego nie wiem, jak to w ogóle robić.
Zazwyczaj to ja jestem tym, któremu zawsze trzeba pomagać.
Jestem tą łamagą, która nie umie nawet poprawnie trzymać gardy.– Lubię patrzeć na gwiazdy. – Uśmiechnął się. – Na strychu mam nawet stary teleskop, który dziadek dał mi kiedyś na urodziny. Do teraz zastanawiam się, skąd on go wytrzasnął. – Pokręcił głową, podnosząc się powoli.
Bałem się, że jeśli zaproponuję poszukanie go dla lepszego efektu, chłopak mnie ochrzani. No bo kto wie, czy ten dziadek jeszcze żyje? Lub czy jest dla niego wystarczająco ważny, abym nie mógł go po prostu dotykać?
Dlatego siedziałem cicho, i obserwowałem to, co robił.
– Zostaniesz przy mnie, jeśli stanie się coś bardzo złego? – Odwrócił się w moją stronę, podczas szukania czegoś w szafie.
Zmarszczyłem brwi.
– Skąd to pytanie?
Wypalił to tak totalnie z dupy, i przysięgam, że przez parę sekund myślałem, że się przesłyszałem.
Chyba w dalszym ciągu do końca nie wstałem, i dobrze nie kontaktuje.
– Boje się, że mnie zostawisz. – Wyjął dwie koszulki, po czym podał mi tą mniejszą. – George, odpowiedz, proszę. – Usiadł obok.
Kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi.
Dlaczego w ogóle miałbym go zostawiać?Przecież to głupie.
– Zostanę z tobą, ale chyba nie na zawsze. – Zacząłem się ubierać, próbując jakoś nie spuścić z niego wzroku. – Na zawsze to bardzo długo, a my niestety nie jesteśmy nieśmiertelni.
Jeszcze parę lat temu stwierdziłbym, że nieśmiertelość to głupota, ponieważ w końcu wszystko by ci się znudziło. Jednak parę lat temu w moim życiu nie było nawet Nick'a, a jedyna osoba, z którą mogłem pogadać, to była córka sąsiadów. Tyle że rozmawiając z nią, nie mogłem powiedzieć, że spodobał mi się kolega z klasy, ani żaden inny chłopak. Nie mogłem też przeklinać, ani się wypłakać, bo to przecież małe dziecko, i jej rodzice wyrwaliby mi jaja.
A teraz obok mnie siedzi Clay, z którym nigdy bym się nie zanudził, i żałuję, że nie jesteśmy nieśmiertelni.– Obiecujesz? Tak na serio? Serio, serio? – Posłał mi słaby uśmiech, na który odpowiedziałem szerokim. – Jeśli powiesz że tak, zabiorę cię na najpiękniesze miejsce w tym zjebanym mieście, i będziemy patrzeć na gwiazdy.
Oparłem głowę o jego bark, po czym pocałowałem w skroń.
Pytanie które mi zadał jest na tyle dziwne, że zacząłem zastanawiać się, czy on przypadkiem czegoś przede mną nie ukrywa.
– A co, jeśli powiem że nie? – Zacząłem gładzić palcami jego kolano, a później udo. – Wyrzucisz mnie z domu, i powiesz, że sam nauczysz się matmy?
Pokręcił głową, podśmiechując.
– I tak zabiorę cię w te miejsce, bo nie mam zamiaru przegapić widoku ładnych gwiazdek. – Pomógł mi wstać. – Musimy być cicho, aby moja matka się nie obudziła, pamiętaj.
![](https://img.wattpad.com/cover/294967176-288-k659257.jpg)
CZYTASZ
Pure Manipulation - GeorgeNotFound
Hayran KurguGeorge to siedemnatoletni uczeń, jednej z najlepszych ogólnodostępnych szkół na Florydzie. Wszyscy znają go z tego, że jest typowym samotnikiem, nękanym przez masę grupek, którym na przerwach się nudzi. Zazwyczaj łapią go za tak zwane szmaty, i nie...