Clay
Tłumacząc mu cały plan działania, starałem dobierać do siebie słowa tak, by brzmiał łagodniej. Nie wtajemniczyłem go zbytnio w to, że tamten koleś zapewne pozbawi go zębów na chodniku, ale coś mi się zdaje, że gdybym jednak mu o tym powiedział, wykorzystałby wyjście ze szkoły, i zwiał do swojego domu. W skrócie pokazałem mu na torbie jakiegoś chłopaka, jak ma zabrać temten plecak, i odrzucić go na bok.
– Wtedy ja zaczynam biec, zabieram, a ty.. chyba wiesz, prawda? – Schowałem dłonie do kieszeni, próbując jakoś na niego nie patrzeć. Było mi okropnie głupio. – Jeśli na poważnie ci zależy, i chcesz, abym był szczęśliwy, zrób to. – Odwróciłem się gwałtownie.
Gdy wychodziłem, nie słyszałem kompletnie nic. Przez parę sekund myślałem nawet, że zwiał przez okno, ale kiedy postanowiłem się upewnić, i zobaczyłem jak drapie własne nadgarstki, stojąc w tym samym miejscu, odetchnąłem z ogromną ulgą.
Gdybym był na jego miejscu, sprawdziłbym tylko, czy aby na pewno mam telefon, i uciekł. Każdy trzeźwo myślący człowiek tak by zrobił. Tylko George jest na tyle głupi, aby w takiej sytuacji stać w tym samym miejscu, i czekać na dalszy rozwój wydarzeń.Przeczekałem grzecznie, aż Wilbur przestanie rozmawiać, a gdy w końcu to nastąpiło, a on schował telefon do plecaka, oparłem się barkiem o ścianę.
– Wie już wszystko. – Skinąłem głową w stronę szatni. – Możemy zaczynać, nie stawia oporu. – Wzruszyłem ramionami.
* * *
Dwadzieścia minut później już staliśmy parę metrów od ustalonego miejsca. George dygotał z przerażenia, a ja tylko odwracałem wzrok, jak zwykła ciota. Nie wycofał się, zapewne przez to, co powiedziałem mu jako ostatnie, a ja nie jestem w stanie nawet spojrzeć mu w oczy. Jestem pewien, że wygląda teraz jak osierocony dzieciak, i chyba jednak ciesze się, że tego nie widzę.
Przynajmniej załatwie to z mniejszymi wyrzutami sumienia.
Chociaż tyle.– Jesteś gotowy? – Wilbur uniósł brew. – Wyglądasz tak, jakbyś miał zwymiotować. Ogarnij się. – Przetarłem oczy palcami, gdy złapał go za ramiona, i pchnął gwałtownie na ścianę.
Aż zabolały mnie plecy, jak usłyszałem strzelanie kości.
– Mam dać się pobić, i powiedzieć, że to był mój numer telefonu, tak? – Objął się boleśnie ramionami. – Tylko tyle?
Usłyszałem, jak Will prycha, i poczułem się jak jeszcze większy zakłamany kretyn.
– Aż tyle, kujonie. – Wychylił się zza rogu, aby sprawdzić, czy tamten facet już jest. – Jeśli ktoś w szpitalu zapyta cię o szczegóły, masz powiedzieć, że nic nie pamiętasz. Kompletnie nic. – Odepchnął go na chodnik.
Odprowadziłem go wzrokiem w odpowiednie miejsce, po czym przykucnąłem, aby przygotować się całkowicie do biegu.
Musiałem pokonać całkiem sporą trasę, aby na sto procent nikt mnie później nie znalazł.
Umówiliśmy się z Will'em, że gdy złapię już plecak, minę trzy pierwsze ulice, park z fontanną, oraz naszą ulubioną kawiarnie. To było ogromne koło wokół naszego osiedla, a na sam koniec mieliśmy szczęśliwie skończyć pod jego domem.Z rozmyśleń wyrwała mnie dłoń na plecach, więc wbiłem wzrok w rozmawiającego z dorosłym facetem bruneta. Cały się trząsł, i mogłem się założyć, że jego nogi w tym momencie przypominały watę.
Za to ten koleś wyglądał na totalnie wyluzowanego. Ubrany był na czarno, a jedyne co charakteryzowało jego twarz, to tatuaże. Tylko tym różnił się od innych mężczyzn, którzy zamieszani byli w narkotyki.– Zaraz twoja kolej, nie spieprz tego. – Usłyszałem jego głos nad uchem, więc odwróciłem się na chwilę w tamtą stronę. – Spotkamy się u mnie. – Kiwnął głową.
Trafiłem idealnie w czas. George odrzucał ciemny plecak gdzieś w głąb ulicy, a ja na farcie zabrałem go spod nóg akurat przechodzącego chodnikiem staruszka.
Byłem na plusie, ponieważ przez ilość ludzi nikt nie mógł skapnąć się, że to ja zabrałem towar. Ekspresowo zarzuciłem go sobie na plecy, i zacząłem biec, tak samo, jak kiedyś w szkolnej sztafecie z pałeczką. Dopiero gdy parę kilometrów dalej usłyszałem stłumione syreny karetki, oraz policji, postanowiłem zatrzymać się na złapanie oddechu.
Dyszałem jak wymęczony pies, ale przynajmniej mogłem z uśmiechem stwierdzić, że wszystko się udało, a ja już za chwilę będę w miejscu docelowym.Szybkim krokiem minąłem dwa ostatnie domy, a kiedy przed oczami stanął mi uśmiechnięty od ucha do ucha brunet, wyczerpany rzuciłem się w jego ramiona.
– Kondycja mi nie spadła. – Zgiąłem się w pół, z grymasem na twarzy. – Dasz mi coś do jedzenia? Zapomniałem zrobić śniadania. Jak poszło? – Zapytałem, po chwili zastanowienia.
Chłopak pokręcił głową.
– Przez chwilę patrzyłem na to, jak okłada go pięściami, ale kiedy ewidentnie złamał mu nos, i krew zalała część chodnika, zrobiło mi się słabo. – Objął mnie mocniej. – Słyszałem karetkę, więc nic mu nie będzie.
Przytaknąłem, po czym zdjąłem buty, i pozwoliłem mu zabrać plecak do pokoju.
CZYTASZ
Pure Manipulation - GeorgeNotFound
Fiksi PenggemarGeorge to siedemnatoletni uczeń, jednej z najlepszych ogólnodostępnych szkół na Florydzie. Wszyscy znają go z tego, że jest typowym samotnikiem, nękanym przez masę grupek, którym na przerwach się nudzi. Zazwyczaj łapią go za tak zwane szmaty, i nie...