Kolejna porażka

98 11 0
                                    

Wszystko czego chłopcy potrzebowali było już gotowe. Po zjedzeniu, trójka mężczyzn, która miała udać się do miasta, przebrała się w wcześniej zakupione ubrania. Teraz, wraz z młodym Kyunem kierowali się do centrum. Byli zdeterminowani i podekscytowani być może znalezieniem tego kto doprowadzi ich do Utopii. O piętnastej Jongho, Hongjoong, Wooyoung i Kyun byli już w Idrze. Każdy z nich skierował się w swoją stronę, czekając na pojawienie się dziewczyny. Do akcji pozostała im jeszcze godzina, ale dobrze wiedzieli, że lepiej było pojawić się trochę wcześniej. Do miasta podrzucił ich San, który już czekał na przedmieściach wraz z karocą pożyczoną od Hoseoka. Reszta załogi powędrowała do starego domku, przeznaczonego do przesłuchań. Był opuszczony i praktycznie nikt nigdy do niego nie zaglądał. Chłopaki uznali to miejsce za idealne. Było daleko od Idry, Trist i jakichkolwiek miejsc, więc nie było szans żeby ktoś im przeszkodził w realizacji planu. Hong i Jongho narzucili na twarze duże chusty tak, że było im widać jedynie oczy. Musieli się chronić przed ewentualnymi gapiami. Jeżeli ktoś zrobiłby ich rysopis, mieli by nie małe problemy. Idra była zapełniona ludźmi. Najwidoczniej owe święto zbliżało się naprawdę dużymi krokami. Budynki były o wiele bardziej ozdobione niż wczorajszego dnia. Z obserwacji i napisów na banerach, chłopcy wynieśli, że najpewniej szykuje się rocznica powstania Idry. Bardzo huczne i znane święto. W tym czasie do kraju zjeżdżały się najróżniejsze osobistości z innych państw. Nic dziwnego, że ulice były zatłoczone i ciężko było gdziekolwiek się dostać. Zbawieniem było kiedy dwójka kamratów dotarła do zaułku, w którym mieli poczekać na przybycie dziewczyny. Hongjoong nigdy nie tracił nadziei. Chociaż już wiele razy misja się nie powiodła, a porwani ludzie okazali się być kimś zwykłym, on i tak wiedział, że gdzieś w Idrze znajduje się człowiek, o którym mówi przepowiednia. Załoga podążała za nim, ale z biegiem czasu misje przestały dla niektórych być czymś co pomoże im w odnalezieniu utopijnej wyspy, tylko zwykłym przestępstwem, które dodawało do ich życia pstryczka adrenaliny. Joong wiedział o tym, ale nie chciał podejmować tego tematu z resztą załogi. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W końcu nastała szesnasta. Kapitan opuścił swój zegarek i wychylił się szukając Junga, który miał zająć się strażnikami. Pomachał do niego ogłaszając, że już czas. Ulica, w której byli, była całkowicie pusta. Nie było tu ani jednej lampy, a w domach nie świeciło się ani jedne światło. Panowała kompletna cisza. Cały tłum był oddalony od nich o sporą odległość, jedynie natrętni strażnicy mijali czasem wejście do ulicy. Tym miał zająć się Wooyoung kiedy tylko zauważą Hyunsoo. Wreszcie po ulicy echem poniósł się radosny krzyk Kyuna, a za nim wołanie Younga. Zaczęło się. Hong wyjrzał zza ściany i odprowadził wzrokiem Junga, który wraz z synem barmana zajął czymś strażników. Głupcy, pomyślał po czym jego uwagę zwróciła wyłaniająca się zza rogu suknia. To ona, Hyunsoo kierowała się żwawym krokiem do domu przyjaciółek. Wszystko było tak jak zaplanował. Wtedy jednak, zauważył, że za nią podąża ktoś jeszcze. Wysoki, dumnie wyprostowany mężczyzna. Wyglądał jakby zszedł z wystawy. Długi, biały płaszcz, tego samego koloru spodnie i koszula, a na niej opinająca kamizelka. Całość była zdobiona złotymi dodatkami i zielonymi kryształami. Jego palce lśniły od licznych, złotych pierścionków, a na głowie miał sporych rozmiarów cylinder, w tym samym kolorze co reszta stroju. Jongho przełknął ślinę, gdy ujrzał wystającą z pod płaszcza szablę. Nie bał się, ale domyślał się, że będą musieli wszcząć walkę. Dziewczyna była łatwym celem, ale nie z kimś kto mógł ją obronić. Hongjoong spojrzał na towarzysza i kiwnął lekko głową. Gdy byli już wystarczająco blisko, dwaj kamraci rzucili się na dwójkę ludzi. Jongho szybko chwycił za twarz dziewczyny, aby ta nie wydała z siebie żadnego krzyku, a drugą ręką podłożył nóż do jej gardła. Przerażona zaczęła się wyrywać, ale widząc jak może się to skończyć, jedynie zaczęła płakać i modlić się, aby wyszła z tego cało. Z kolei Hong rzucił się na tajemniczego mężczyznę. Strój przysłaniał jego twarz, więc Joong nie mógł stwierdzić kim jest. Dopiero kiedy po odepchnięciu, stanął w bojowej pozycji, Hongjoong poczuł jak z czoła spływa mu kropelka potu. Jego przeciwnikiem okazał się być książę Idry - Park Seonghwa. 
-Jak śmiesz atakować niewinną kobietę dzikusie-warknął, a w jego dłoni zabłyszczała srebrna szabla.
-Zabierz ją, zajmę się nim-krzyknął kapitan w stronę Jjonga, który od razu wykonał rozkaz zostawiając Honga sam na sam z księciem. Park nie wiedząc co robić, pognał za nim. Joong nie czekając za wiele zaczął biec za brunetem, w tym samym momencie rzucając w niego swoim nożem, który trafił idealnie w bark. Seonghwa zawył z bólu, odwrócił się i ujrzał wściekłego Honga, który zaraz potem wepchnął go do ciemnej uliczki. Obaj pogrążeni w szalonej walce, zaczęli rzucać się po ścianach ślepego zaułku. Kapitan złapał za kołnierz wyższego i z całej siły pchnął go w stronę leżących nieopodal śmietników. Książe przewrócił się widocznie zmęczony i zaskoczony czynami młodszego. Szykował się na śmierć. Czerwonowłosy podszedł do niego, wiedząc, że starszy nie będzie już walczył po czym wyjął nóż z jego barku. Czyn ten był na tyle bolesny, że Hwa wydał z siebie kolejny krzyk bólu. W samą porę Joong zakrył jego twarz, inaczej ktoś ze straży mógłby się zainteresować. Biały materiał płaszcza, który miał na sobie Park, zaczął przybierać inną barwę. Szkarłatna ciecz spływała po jego plecach, kolorując czyste ubranie. Seonghwa uniósł wzrok i spojrzał przerażony prosto w oczy oprawcy. 
-Nic ci nie będzie, nie becz-kapitan speszony kontaktem wzrokowym, odwrócił się po czym jak najszybciej umiał, popędził w stronę tłumu. Wytarł jeszcze szybko swój nóż  o jakąś szmatę po czym zniknął, wtapiając się w tło. Miał nadzieję, że nikt tego nie widział, a Seonghwa nie zwoła straży. Raczej nie mógł się domyśleć kim są, nie mieli ze sobą nic co zdradzałoby, że są piratami. Jednak jeżeli ktoś postanowi sprawdzić zatokę Trist, Hong wiedział, że nie wyjdą z tego cało. Miał też nadzieję, że Jongho sobie poradził. Szybkim krokiem kierował się w stronę przedmieścia. Poprawiając chustę zawiązaną na jego twarzy, obejrzał się za siebie jakby w obawie, że zaraz zacznie go gonić horda strażników. Gdy nikogo nie ujrzał, przyspieszył swojego kroku. W końcu przed nim ukazała się pożyczona karoca. Truchtem podbiegł do niej i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Kiedy zauważył bezpiecznego Jongho, Woo, Kyuna i Hyunsoo, odetchnął wyraźnie zestresowany i oparł się o siedzenie. 
-Ruszaj!-krzyknął do Sana czekającego na kolejne polecenia. Po wydanym rozkazie można było usłyszeć rzucane przez Choia komendy oraz rżenie ruszających koni. 
-Nie zdejmuj jej tego-wydyszał w stronę Jongho, który trzymał przy sobie dziewczynę. Miała na głowie czarny worek, dzięki czemu nie dowie się gdzie jadą. Jjong pokiwał głową ze zrozumieniem i zwrócił uwagę na zakrwawione ubranie kapitana.
-Twoja?-Joong spojrzał na swoje spodnie gdzieniegdzie umorusane krwią księcia. 
-Szlag, oby nikt nie zauważył-w tym pośpiechu nie zauważył tak ważnej rzeczy. Być może przez tłum, nikt nie był w stanie dostrzec zabrudzonej odzieży.
-Mamy mały problem. Mężczyzna, który towarzyszył Hyunsoo to Park Seonghwa. Nic takiego by się nie stało gdyby nie to, że troszeczkę uszkodziłem mu bark-po wypowiedzeniu imienia każdy zamilkł. Wooyoung wpatrywał się w kapitana, mając nadzieję, że ten żartuje. Wiadome było, że Seonghwa jest jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą osobą w kraju. W końcu jest synem króla, jego następcą. Igranie z tak ważnymi osobistościami mogło skończyć się natychmiastową śmiercią. Oczywiście Hwa znajdywał się na liście podejrzanych, którzy mogli doprowadzić ich do Utopii, ale był tak nieosiągalną postacią, że nawet sam Hongjoong odkładał go na sam koniec. Hyunsoo przestała się wiercić, za to można było słyszeć jej cichy szloch. W dodatku jej ręce drżały z przerażenia. Chłopcy nie chcieli zrobić jej krzywdy, jeżeli okaże się nikim, wypuszczą ją wolno. Ciekawym zjawiskiem jest to, że po mimo tego iż mieli już sporo takich akcji, a porwane osoby często były naprawdę kimś ważnym czy wpływowym, to grupa Honga zawsze pozostawała bezpieczna. Ich misje były zaplanowane idealnie, dla Hongjoonga priorytetem było bezpieczeństwo jego i jego załogi, więc wszystko musiało pójść po jego myśli. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po około półgodzinie jazdy, dojechali do wcześniej wspomnianego domku. Wszyscy wysiedli, dziewczyna zaczęła się wyrywać, nawet kopać na oślep. Wszystko jednak szło na próżno, w ostateczności Jjong nawrzeszczał na nią, a ta z przerażenia zaczęła płakać i przepraszać pirata. Wepchnęli ją do środka i posadzili na drewnianym krześle. Następnie przywiązali ją tak żeby nie była w stanie się podnieść. W środku panował mrok, nie było ani jednego światła. Siódemka chłopców wyszła z pomieszczenia, zostawiając Honga sam na sam z córką generała. Kapitan nie zdejmując chusty z twarzy, stanął za plecami dziewczyny i powoli zdjął materiał z jej głowy. Ta od razu zaczęła się nerwowo rozglądać, jednak czerwonowłosy chwycił jej głowę w obie dłonie i ustawił tak by patrzyła się na wprost. 
-Nie ruszaj się-nachylił się do jej ucha i szepnął ochrypłym głosem. Sparaliżowana, spięła wszystkie mięśnie i ze strachu nawet nie zamrugała.
-Dobrze.. Jeżeli będziesz wykonywać moje polecenia, wypuszczę cię wolno. O wszystkim zapomnisz i każdy będzie szczęśliwy-wyszczerzył się i wyjął z kieszeni stary pergamin.
-Kim jesteś?-głos dziewczyny był tak cichy, że usłyszenie jej graniczyło z cudem. Gdyby nie to, że panowała kompletna cisza, Joong na pewno by jej nie usłyszał. Podniósł więc swój wzrok i westchnął cicho.
-Pozwól, że dopowiem. W tym pomieszczeniu panują zasady. Pierwszą z nich jest to, że to ja zadaję pytania i do póki nie pozwolę ci mówić, milczysz-jego głos stał się trochę bardziej ostry. 
-Weź to i przeczytaj-pokazał jej pergamin. Hyunsoo chwyciła go, niestety z przeczytaniem miała nieco większy problem, przez panującą ciemność, ale w końcu jej się udało, a kartce zapisane były słowa legendy. 
-Nie rozumiem-wyszeptała, nie rozumiejąc całej sytuacji. 
-Wiadome. Posiadasz kompas? Mogłaś go dostać od dziadka, babci, mamy, ojca. Od kogokolwiek. Najważniejszą informacją jest czy posiadasz opisany przedmiot-mruknął, wcale nie zdziwiony reakcją młodszej. 
-Nie.. ale mam klejnoty! Brylanty! Mogę oddać wszystko, tylko błagam, wypuść mnie-wybuchła płaczem, a Hongjoong zabrał od niej pergamin i wyszedł z domku zrezygnowany. Owszem, tego typu przesłuchanie może i wygląda prymitywnie, ale Hong miał pewność, że nie kłamie. Przerażone kobiety, jeszcze takie, które  mają więcej pieniędzy niż umysłu, zrobiłyby wszystko żeby siebie obronić. Dlatego wiedział, że mówi prawdę i nie posiada kompasu.
-Zabierzcie ją stąd. Kolejna porażka-rzucił. Musiał przemyśleć dzisiejsze zajście. Zwykle nigdy nie brał nieudanych misji aż tak do siebie. W końcu jego lista podejrzanych jeszcze się nie skończyła, jednak naprawdę miał nadzieję, że już nie będą musieli się kolejny raz narażać na darmo. Woo posłał mu słaby uśmiech na pocieszenie, każdy wiedział ile to dla niego znaczy. Z resztą dla całej załogi znaczy to naprawdę dużo, chociaż oni nie byli aż tak zawiedzieni jak Joong. Reszta załogi zajęła się oddelegowaniem kobiety do jej miasta, a kapitan pogrążony we własnych myślach swe kroki sprowadził w stronę lasu.

UTOPIA || Seongjoong auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz