Propozycja

65 11 1
                                    

-Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi, żeby pomyśleć, że uda ci się uciec z mojego zamku? Wyglądałeś na mądrzejszego-uniósł jedną brew, wciąż przykładając Hongjoongowi szablę do gardła.

-Prawie mi się udało. Pokonałem całą twoją nędzną armię-Hong zaśmiał się, patrząc mu prosto w oczy. 

-Wy piraci, jesteście bardzo żałosnym gatunkiem. Zamiast cieszyć się brakiem tortur ty jeszcze uciekasz. Rani to moje uczucia-teatralnie przyłożył jedną z dłoni do serca.

-Za to wy księżniczki, wstydu nie macie. Współczuję królestwu, że będzie miało takiego władcę-odbił piłeczkę. Dopiero teraz kiedy wcześniejsze emocje zaczęły z niego schodzić, Hong zaczął czuć konsekwencje swojego wyczerpującego biegu. Nogi Azjaty zaczęły drżeć, a każdemu oddechowi towarzyszyły mocne i bolesne ukłucia w klatce piersiowej. Hwa wywrócił oczami po czym schował miecz do pochwy z pożałowaniem patrząc na wyczerpanego chłopaka.

-Zabierzcie go do komnaty-nie skomentował jego wcześniejszych słów, a jedynie odsunął się i odszedł w towarzystwie strażników.

Joong widocznie zdziwiony reakcją starszego, nawet nie walczył z mocnym uściskiem strażnika, który zmusił go do podniesienia się z równo ściętej trawy. Drżące nogi nie pozwalały mu ustać i odmawiały posłuszeństwa, ale uzbrojeni mężczyźni nawet nie dawali mu stanąć w miejscu. Z tęsknotą zajrzał za siebie, wpatrując się w mur, który pozwoliłby mu dostać się do swoich ludzi. Był tak blisko, a jednak teraz wydawał się być dalej niż najdalsza wyspa. Razem z niechcianą eskortą wrócili do punktu wyjścia jakim był zamek. Kim skłamałby gdyby powiedział, że się nie boi. Strach jaki odczuwał z jednej strony dodawał mu siły i odwagi, ale z drugiej paraliżował go z każdej możliwej strony. Słońce powoli zaczynało zachodzić, kiedy po raz kolejny postawił swój brudny but w progu tego miejsca. Rozejrzał się w poszukiwaniu Seonghwy, ale jego już dawno tam nie było. W pewnym momencie został ponownie popchnięty, dobrze znał drogę do celi, więc instynktownie ruszył w jej stronę. Ku jego zdziwieniu, mężczyźni skręcili w całkiem inny korytarz powodując u Honga jeszcze większy stres. Może i wyglądał na wyszczekanego dwudziestolatka, który niczego się nie bał, ale rzeczywistość była nieco inna. W jego głowie pojawiło się milion scenariuszy, a każdy z nich był gorszy od drugiego. Weszli po zdobionych schodach, które obłożone były drogocennym dywanem na kolejne piętro zamku. Skierowali się do lewego skrzydła, którego Joong nie miał jeszcze okazji zwiedzić. Chociaż stres aktualnie przejmował nad nim kontrolę, a on czuł jak coraz ciężej mu się oddycha, zmusił się do uniesienia ciężkiej głowy i obejrzenia okolicy. Wystrój podobny był do poprzednich jakie widział. Porozwieszane na ścianach najsłynniejsze obrazy, przywódców wojennych, królów, ich synów, córki, a wisiały w złotych, rzeźbionych obramowaniach. Droga ta ciągnęła mu się bez końca, to szaleństwo w jego myślach potęgowała okropna cisza, przerywana jedynie przez dźwięk ciężkich butów odbijających się od podłogi. W końcu stanęli, przed drzwiami stał służący, który odruchowo otworzył drzwi do środka. Strażnicy wepchnęli go w głąb komnaty po czym zostawiając go samego, zatrzasnęli drzwi zamykając je na klucz. Kim jeszcze nigdy nie był tak zdezorientowany. Aktualnie znajdywał się w najpiękniejszej kwaterze w jakiejkolwiek był. Ściany z ręcznie malowanymi zdobieniami, w rogu stała rzeźbiona komoda z czarnego dębu, a obok niej zrobiona z tego samego materiału sofa, której siedzenie wykonane było z białego jedwabiu. Przy ścianie, na środku umiejscowione ogromne łóżko z kremowym baldachimem u góry. Hong stwierdził, że ta pościel, którą obłożona była kołdra, była droższa niż cały dobytek jego życia. Czuł się dziwnie wśród takiego dostatku. Z jednej strony cieszyło to jego pirackie oko, które jedynie śniło o podobnych widokach, ale z drugiej czuł straszny ścisk, jakby tu nie pasował. Zauważył, że w pomieszczeniu znajdywały się również kolejne drzwi, które prowadziły do kosztownej łazienki. Nie rozumiał co się dzieje, był całkowicie sam, bez kajdan, bez straży. Niepewnie postawił pierwszy krok, stając na miękkim dywanie. Nagle usłyszał dźwięk obracającego się zamka, jak poparzony obrócił się, instynktownie sięgając po scyzoryk, którego nie miał.

UTOPIA || Seongjoong auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz