Nigdy nie mów nigdy. Taką taktykę przyjął Hongjoong, który praktycznie całą noc zaczął obmyślać plan porwania księcia. Chociaż cały zamach miał być dopiero zrealizowany za parę miesięcy, kapitan nie mógł sobie odmówić nowego przypływu weny, która wręcz wrzała w młodym chłopaku. Teraz cały jego pokój wyglądał jakby przeszedł przez niego istny huragan. Kartki swobodnie porozrzucane były po każdym koncie pokoju. Na nich porysowane różne budowle, punkty. Tak naprawdę tylko Hong i członkowie jego załogi byli w stanie rozszyfrować co było tam zapisane. Posługiwali się specjalnymi kodami, tak żeby nikt inny nie był w stanie rozczytać ich notatek. Rozpisany już dawno długopis ledwo utrzymywał się na krańcu drewnianego stolika, przy którym spał czerwonowłosy. Jego brudne od piasku włosy, opadały na biurko, zasłaniając mu przy tym całą twarz. Szczerze to sam nie wiedział, o której zasnął. Widocznie musiało być już tak późno, że nieświadomie odpadł. Promienie słońca już dawno zaglądały przez okno, muskając jego kremową skórę. W końcu promyki dotarły do jego oczu i podrażniły je na tyle, że chłopak przebudził się i mamrocząc coś pod nosem, podniósł leniwie głowę do góry. Mlasnął parę razy, przetarł swoją twarz i zasłonił dłonią wstrętne słońce, które drażniło go po czach. Później rozejrzał się po swoim pokoju i przez chwilę zastanawiał się, gdzie tak właściwie jest i co się stało. Gdy odzyskał pełnię świadomości, spojrzał zadowolony na notatki. Musiał przyznać, że po mimo bałaganu, który nastał w jego pokoju i brak wczorajszej higieny, był z siebie zadowolony. Zerknął na swój podręczny zegarek, była w pół do dwunastej. Ta godzina niezbyt go zadowoliła, gdyż zwykle wstawał o wcześniejszej porze. Domyślał się też, że na pewno ktoś zaglądał do jego pokoju, mógł go przynajmniej obudzić. Teraz pierwsze co zrobi to pójdzie się umyć i zejdzie zjeść.
Tak jak postanowił, tak też zrobił. Skoro teoretycznie miał dzisiaj wolne, mógł sobie pozwolić na dwugodzinną kąpiel, pielęgnacje twarzy oraz dokładny dobór dzisiejszego stroju. Hong słynął z tego, że bardzo lubił się stroić. Nie dla pokazu, lecz dla własnego zadowolenia się z siebie i z tego jak się wygląda. Cenił w sobie, że potrafi stworzyć z pozornie zwykłych ubrań coś w czym wyglądał genialnie. Nie bał się przyznać, że po prostu ma styl, którego wielu brakuje. Nie miał na myśli swojej załogi, chociaż i u nich czasem by coś dodał, a czasem odjął. Na morzu panowały spartańskie warunki, a że przebywali na nim blisko parę miesięcy, kapitan nie zawsze mógł sobie pozwolić na aż tak zaawansowaną pielęgnację. To między innymi doceniał w przebywaniu na brzegu, możliwość zrobienia swojej skórze dobrze. Nałożenie balsamu na suchą twarz było dla niego czymś najprzyjemniejszym czego mógł doświadczyć. Gdyby mógł zostałby pod prysznicem cały dzień, ale niestety nie było takiej możliwości. To też różniło ich od reszty piratów. Większość była totalnymi brudasami z brakiem poszanowania do własnego ciała. Hongjoong był pewien, że w ich i tak ubogich słownikach brakuje słowa "higiena". Brzydził się nimi i wstydził się, chociaż to on stanowił mniejszość w ich świecie. Aktualnie schodził na dół, brzuch grał mu serenady z głodu, a dochodziła już piętnasta. Jego wcześniejszy zły humor prysł, a zastąpiła go pozytywna energia, którą chciał obdarzyć swoich przyjaciół, siedzących przy stole i zajadających jakiś posiłek. Kim przysiadł się do nich, a oni spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-Myśleliśmy, że coś się stało. Zazwyczaj pierwszy jesteś na nogach. Zajrzałem do ciebie, ale spałeś jak zabity, a twój pokój był w trochę kiepskim stanie-pierwszy odezwał się Mingi, który w trakcie przygryzał suchara.
-Wieczorem dostałem weny, rozmyślałem nowy plan-wyjaśnił, na co inni tylko westchnęli, a ich oczy zrobiły się jakieś nieobecne, jakby intensywnie nad czymś rozmyślali. Jedynie Yeosang z zapałem wcinał przygotowany przez kucharkę obiad.
-Nie przejmujcie się tą całą szopką w centrum. Jestem pewny, że wezmą jakiegoś pierwszego cywila z brzegu i powiedzą, że to on. Rozejdzie się. Mogą jedynie podwoić straż-w głosie Honga zabrzmiała pewność. Nawet jeżeli chłopak nie był w stu procentach pewny tego co mówi, musiał takiego grać. Drużyna mu ufała, nie mógł się zastanawiać i gdybać.
-A co jak ta pielęgniarka nas wyda?-zapytał Yunho. Joong spojrzał na niego i zmarszczył brwi. Czy on naprawdę zawsze musi się tak doszukiwać?
-Nie zna naszych danych. Nie wie kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Nie miałaby jak. Z resztą zawdzięcza nam życie i dajemy jej pieniądze na przeżycie. Musiałaby być głupia żeby nas wydać-stwierdził, przywołując kelnerkę do stołu. Owa pielęgniarka została kiedyś uratowana przez Hongjoonga. Oczywiście Yunho chciał się jej od razu pozbyć, ale po zdobyciu informacji o tym, że pracuje w służbie zdrowia, Joong uznał to za idealną okazję do zdobycia sojusznika.
-Strażnicy? Król może jej zaoferować o wiele więcej w zamian za informację-czerwonowłosy zacisnął pięść.
-Yunho, do cholery jasnej. Nie słyszałeś przysłowia o krakaniu? W takim razie przestań krakać i ciesz się wolnością. Skoro jesteś tak bardzo pesymistyczny, opuść to pomieszczenie. Mamy nowy plan i na razie zajmiemy się tym. Kiedy ktoś postanowi nas wydać, wtedy będziemy się martwić. Przestań utrudniać-atmosfera zrobiła się nieco napięta, a Jeong miał szczęście, że siedział po drugiej stronie stołu. Za to reszta chłopaków jedynie zerkała to na kapitana, to na wyższego. Całość przerwała kelnerka, która podeszła do nich i zapytała się o zamówienie dla Hongjoonga. Po złożenia zamówienia ze sztucznym uśmiechem, Hong powrócił wzrokiem do swoich kompanów. Yunho już się nie odezwał, jedynie siedział naburmuszony na krześle i najpewniej rozmyślał o wyrzuceniu niższego przez burtę.
-Ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, czy możemy już cieszyć się dniem? Myślę, że bardzo ucieszycie się gdy dowiecie się kto będzie naszą następną ofiarą-w rzeczy samej była to ironia, którą szóstka chłopaków wyczuła niemal że od razu. Wzbudziło to ich zaciekawienie, więc szybko pokręcili głową na pierwsze pytanie i wyczekiwali tego co zdradzi im lider.
-Nasza wisienka na torcie, sam syn króla, Seonghwa-uśmiechnął się ironicznie i klasnął w dłonie.
-Po waszych minach widzę pełną werwę i zadowolenie-chłopaki wyglądali jakby zobaczyli ducha. Nie mogli uwierzyć w to co mówi ich kapitan. Seonghwa miał być ostatnią opcją, tym samym najtrudniejszą do zdobycia. Tutaj już mogli zacząć się obawiać o własne życie. Byli piratami, więc bardzo wielu rzeczy się nie bali, ale porwanie księcia równało się z natychmiastowym wyrokiem śmierci.
-Dlaczego Seonghwa? Nie mieliśmy jako kolejnego Hyungwona?-Wooyoung wydawał się być podekscytowany, on chyba jako jeden z niewielu już od miesięcy czekał na możliwość porwania arystokraty.
-Po ostatnim spotkaniu z nim, zauważyłem, że jest jedynie chłopczykiem na pokaz. Totalnie nie potrafi walczyć-wyśmiał.
-Jest łatwym celem i najpewniej naszym ostatnim na Idrze-teraz już każdy był zdziwiony. Jak to ostatnim? Lista nie kończyła się na nazwisku Parka.
-Co masz na myśli?-zapytał Yeosang, widocznie zaskoczony nagłym planem Kima.
-Jeżeli porwiemy Parka, nasze szanse na przeżycie osiągną zero. Może nie będzie ostatnim punktem na zawsze, ale na parę miesięcy o ile nie rok na pewno. Będziemy musieli zniknąć, przestać istnieć dla tego miejsca. Nie chcę aby żaden z nas zginął-dodał. Nie owijał w bawełnę, też chciał żeby jego załoga wiedziała wszystko co planuje.
-Zaplanowałeś to wszystko wczoraj?-Woo był pełen podziwu dla Honga, nie znał nikogo tak inteligentnego jak on.
-W rzeczy samej. Jest jeszcze parę rzeczy, które musimy omówić wspólnie, i które muszę sam dopracować, ale szkic wygląda tak jak wam przedstawiłem.
-Całość najpewniej odbędzie się dopiero za jakiś czas. Mamy sporo dni żeby się przygotować. Tym czasem korzystajcie z krótkich wakacji i unikajcie straży. Mam nadzieję, że za niedługo otworzą porty, wtedy spokojnie wypłyniemy i wrócimy tu na akcję. Najlepiej jakbyśmy się nie na razie nie wybierali do centrum. Musimy pozostać tutaj. Woo, jeżeli chcesz możesz potrenować Kyuna. Zasłużył na to, spisaliście się na akcji-powiedział z aprobatą.
-Z resztą wy wszyscy się spisaliście, z tych emocji nawet nie zdążyłem was pochwalić. Może skończyło się porażką, ale sam przebieg był zachwycający-uśmiechnął się do nich i poklepał siedzącego obok Sana po ramieniu. Resztę południa jak i wieczoru spędzili na wspólnej rozmowie i graniu w pirackie gry. Cała napięta atmosfera, która panowała pomiędzy dwójką kamratów znikła, a zastąpiła ją pozytywna aura.
CZYTASZ
UTOPIA || Seongjoong au
Fanfiction"Gdzieś pośrodku morza leży wyspa. Ogromna, mogąca pomieścić tysiące ludzi. Wyspa ta zwana jest Utopią. Drzewa obrośnięte diamentami, rzeki oblane złotem. Mówią, że każda jaskinia wypełniona jest brylantami, złotymi drobiazgami i wszystkim czego zap...