Strażnicy wyprowadzili Hongjoonga i zaczęli prowadzić go w niewiadomą mu stronę. Wyraźnie się nudząc tą całą szopką, podniósł głowę i zaczął badać okolicę. W tamtym momencie nie było nic co można byłoby podziwiać, zwykłe, szare ściany bez okien z powygryzanymi przez szczury dziurami. Gdzieniegdzie były powywieszane pochodnie, nic dziwnego, bez nich ktoś mógłby zabić się tu o własne nogi. W końcu doszli do schodów, Hong miał wrażenie jakby ciągnęły się w nieskończoność. Ruszyli w górę i im wyżej byli tym smród grzyba i wilgoci, który drażnił nos kapitana, powoli znikał. W pewnym momencie zatrzymali się, schody dobiegły końca, a przed nimi pojawiły się niewielkiej wielkości, drewniane drzwi. Uzbrojony mężczyzna wyjął klucz, który przypięty był do paska od jego spodni po czym przekręcił dziurkę i otworzył przejście. Joong przymknął oczy, kiedy oślepiły go promienie światła. Pomieszczenie, w którym aktualnie się znajdywali również nie było ciekawe. Kamienne ściany, parę niezbyt kosztownych żyrandoli, wokół kolejne drzwi, tym razem z metalu. Jedyną rzeczą jaka przykuła jego uwagę, były szerokie schody położone naprzeciwko ich. Był pewien, że te zaprowadzą go do wyjścia z lochów. Po zamknięciu wstępu, mężczyźni szarpnęli Hongiem i wepchnęli go do oświetlonego pokoju, który był położony za metalowymi drzwiami. Chłopak nie wiedział co się dzieje, jednak nie zwracał zbytnio uwagi na to co robią ci obaj, bardziej interesował się każdym szczegółem, każdego miejsca. Musiał wiedzieć gdzie się znajduje, obmyśleć plan ucieczki. Kapitan uniósł na nich swój wzrok, kiedy ci zaczęli się śmiać.
Wtem brunet podszedł do niego i popchnął go o ścianę na tyle mocno, żeby na twarzy ognistowłosego pojawił się grymas. Następnie brodacz złapał za jego ręce i przyczepił je do haczyka umiejscowionego przy suficie, a nogi przypiął do tych, które były wszczepione w podłogę. Kapitan zaczął się szarpać i próbować uwolnić z nieprzyjemnego uścisku, ale nic nie ustępowało. Wtedy zauważył, że jeden z nich trzyma w ręku skórzany bicz. Joong zaczął walczyć z kajdankami, kiedy tamten z chytrym uśmiechem, zbliżał się do niego, wymachując narzędziem.
- Panicz Park nie byłby zadowolony gdybyś przyszedł do niego w takim stanie-podkreślił ostatnie słowa z obrzydzeniem w głosie. Miał na myśli czystość kapitana oraz jego nieskazitelną cerę.
-Musimy cię przygotować-Kim zacisnął piąstki i spiął wszystkie swoje mięśnie, przygotowując się na pierwszy strzał. Ten padł niemal od razu po wypowiedzi starszego. Tragiczny ból przeszedł przez ciało dwudziestolatka. Jego plecy piekły go tak, jakby ktoś przyłożył do nich pochodnię. Powstrzymał się od krzyku, ale nie mógł powstrzymać łez, które napływały do jego oczu z każdym kolejnym uderzeniem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tortury, które trwały dokładnie pół godziny, dla żołnierzy były nagrodą. Gdyby nie rozkaz króla z pewnością zatłukli by go na śmierć używając jeszcze gorszych narzędzi. Po wszystkim zaprowadzili go do uroczej sali. Tak jak Hongjoong się domyślał, szerokie schody kierowały wprost do wyjścia z lochu. Korytarz, którym go prowadzili był nie do opisania. Szedł luksusową, czerwoną wykładziną, ozdobioną w złote hafty. Ściany w kolorze aksamitnego granatu wypełnione były ogromnymi obrazami z władcami Idry. Klamki ze złota, drzwi z najdroższego drewna, szlachetne lampy, to wszystko przyprawiało chłopaka o masę uczuć i chociaż wiedział, że to może być jego ostatni spacer po tym miejscu, on zamiast rachunku sumienia wolał ponapawać się tym pięknym widokiem. W końcu weszli do jednego z pomieszczeń, niestety Joong nie zdążył przeczytać co było napisane na drzwiach, gdyż strażnicy wykorzystywali każdą okazję, w której mogli go szarpać i pchać. W ostateczności cała ta sytuacja była dla niego dziwna, bo dopiero co wyprowadzili go z lochów, torturowali, a teraz posadzili go najwygodniejszym fotelu w jakim kiedykolwiek siedział. Jedyne co mu przeszkadzało to kajdanki, które mocno uwierały go w nadgarstki. Był wyczerpany, miał zaczerwienione oczy, a łachmany, które mu wręczyli były przesiąknięte krwią. Domyślał się, że siedzi w jakimś biurze. Przed nim stało drewniane biurko, z zieloną lampą i stosem papierów. Ściany były otoczone regałami zapełnionymi książkami, nad nim wisiał przepiękny żyrandol. Mienił się na milion kolorów, a kryształy jakie się w nim znajdowały sprawiły, że serce pirata zabiło szybciej z ekscytacji.
Z transu myśli wybudził go nagły dźwięk poruszenia się straży. Stanęli jak na baczność, prostując się dumnie i patrząc z pogardą na niższego. Po krótkiej chwili gałka od drzwi zaczęła się przekręcać, a zaraz potem w wejściu pojawiła się postać, którą czerwonowłosy miał już okazję poznać. Straż i służba, która była odpowiedzialna za otwieranie drzwi, pokłonili się arystokrackiej sylwetce, która teraz swoje kroki prowadziła w stronę biurka. Pirat odwrócił głowę i przybrał maskę obojętności, jeżeli dopisze mu szczęście Park był na tyle oszołomiony, że nie zdołał zapamiętać jego szczegółów. Martwiły go tylko jego czerwone włosy, były dosyć rażącym dodatkiem. Seonghwa zasiadł przy biurku i uśmiechnął się pogodnie. Poprawił swoją białą rękawiczkę, a następnie ruchem dłoni zawołał do siebie kamerdynera, który miał notować każde słowo wypowiedziane przez Honga.
-Dlaczego się nie ukłoniłeś? Nie uważasz, że to niekulturalne?-uniósł jedną brew do góry i wpatrywał się w niego chytrym uśmiechem. Kim brzydził się go. Siedział na swoim wygodnym fotelu i patrzył na niego z góry, kiwnięciem palca mógł pozbawić go życia, brzydziło to kapitana bo w rzeczywistości Hwa był nikim. Nie potrafił walczyć i błagał go o darowanie życia. Kiedy widział go w tej chwili nie wiedział czy bardziej ma się śmiać czy płakać.
-Wybacz, Panie. Jestem skrępowany i trudno mi było wstać-prychnął z niewyczuwalną ironią w głosie.
-Doprawdy? Nie widzę żebyś miał związane nogi-książę uniósł jedną brew w rozbawieniu.
-Jak się nazywasz?-zapytał nie chcąc marnować cennych minut swojego życia na rozmowę z kimś takim jak Hong.
-Lee Taehyun-odparł bez krzty wątpliwości czy zawahania. Po usłyszeniu imienia Hwa podniósł na niego wzrok podejrzliwie, ale nie skomentował tego.
-Wiesz dlaczego tu jesteś. Mój ojciec bardzo chce znaleźć tego, który zaatakował mnie oraz pannę Hyunsoo podczas tegorocznego święta miasta. Moim zadaniem jest rozpoznać tych, których tu przyprowadzą. Muszę przyznać, że znudziła mi się już ta robota i najchętniej zabiłbym pierwszego lepszego, ale przecież nie jestem aż tak okrutny- skrzyżował palce swoich dłoni.
-Za to twoim zadaniem jest się przyznać. Proste, prawda?-klasnął ochoczo z podekscytowaniem. Hongjoong nie rozumiał tej całej szopki i tak jak nienawidził zabijać, tak tego człowieka udusiłby gołymi rękoma.
-Opowiedz mi coś o sobie, skąd pochodzisz, może masz jakieś hobby?-poziom irytacji jaką odczuwał w tym momencie czerwonowłosy był nie do zniesienia. Wolał już wilgotną i śmierdzącą celę niż przesiadywanie z Parkiem. Jednak po jego twarzy ani trochę nie dało się poznać, że jedyne o czym teraz marzy to zaciśnięcie pięści dłoni na szlacheckiej szyi.
-Jestem rybakiem, nie mieszkam w Idrze. Swój dom mam nieopodal przystani Hest-pirat zacisnął pięści z wściekłości. Siedzący przed nim Seonghwa już po pierwszych słowach zaczął się śmiać. I kto tu mówi o kulturze.
-Jesteś bardzo zabawny Taehyung, szkoda, że to spotkanie trwało tak krótko. Nie martw się, następnym razem poświęcę dla ciebie trochę więcej czasu-mruknął po czym wstał i zadowolony skierował się do wyjścia. Jeszcze w progu zatrzymał się aby chwilę popatrzeć na marną sylwetkę, a później wyszedł zostawiając go ze strażnikami.
CZYTASZ
UTOPIA || Seongjoong au
Fanfiction"Gdzieś pośrodku morza leży wyspa. Ogromna, mogąca pomieścić tysiące ludzi. Wyspa ta zwana jest Utopią. Drzewa obrośnięte diamentami, rzeki oblane złotem. Mówią, że każda jaskinia wypełniona jest brylantami, złotymi drobiazgami i wszystkim czego zap...