Zwątpienie

75 10 0
                                    


Kiedy Mingi, Yeosang i Yunho zajęli się odprowadzeniem dziewczyny, Hongjoong okrężną drogą wracał do ich tymczasowego domu. Spacer dobrze mu zrobi, przy okazji pobędzie chwilę sam, w ciszy i spokoju. Miało to swoje plusy i minusy, bo kiedy był sam z jednej strony mógł odpocząć, z drugiej zalewała go masa myśli. Gdyby nie sytuacja z księciem, musiałby już dzisiaj zaplanować kolejny napad. Znaleźć następną ofiarę, rozplanować zadania dla poszczególnych członków. Tymczasem musieli przez parę dni grać zwykłych przejezdnych. Był pewien, że o incydencie dowie się cały kraj. Strażnicy będą szukać winnego i na pewno nie zaprzestaną poszukiwań, do póki nie znajdą tego, kto skrzywdził syna króla. Joong obwiniał się za całe zajście. Przez to, że przyjście Seonghwy było niespodziewane, a adrenalina zrobiła swoje, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przecież mógł porwać księcia. Miałby od razu dwie odhaczone osoby, tym bardziej, że Park niezbyt dobrze radził sobie w walce. Może i wyglądał na kogoś niebezpiecznego, ale to tylko pozory, jak już dowiedział się kapitan. W dodatku naraził resztę drużyny. Nawet zaczął rozmyślać jak najszybszą ucieczkę. Nie jest to w jego stylu, ale lepiej przeczekać burzę, niż pchać się w środek niebezpieczeństwa. Stwierdził, że to dobry pomysł. W tym czasie na morzu będą mogli rozmyśleć nowy plan, a tutaj żołnierze będą węszyć. Hong włożył rękę do kieszeni i uśmiechnął się pod nosem, będąc pewnym, że jego plan się powiedzie. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Ile zostało na liście?-zapytał Yeosang, idąc ramię w ramię z pozostałą dwójką. Odprowadzenie dziewczyny było łatwym zadaniem. Bowiem każdej ofiarze podawało się środek nasenny, a po obudzeniu ta jak gdyby nigdy nic budziła się w szpitalu, gdzie wmawiano jej, że po prostu zemdlała. Hong miał swoich ludzi nawet w mieście, oni jednak nie wiedzieli nic o Hongu, nawet jego prawdziwego imienia, więc nie było szans na wydanie. 
-Wydaje mi się, że około pięciu albo trzech-mruknął Yunho, żując źdźbło trawy. Ta ilość osób wydawała się być dla niego czymś tak obojętnym, że Yeosang skrzywił się, słysząc jego ton. 
-To bardzo mało, co jak żadna z nich nie będzie właściwą?-zmartwił się błękitnowłosy. Dla niego znalezienie Utopii było naprawdę ważne. Bardzo wierzył w tą legendę, podążał za Hongiem odkąd tylko pamiętał i nigdy nie zamierzał go opuścić. 
-A czy kogoś to obchodzi, Yeo. Może w końcu zajmiemy się czymś bardziej pirackim, a nie dziecinnym jak to-Kang wraz z Mingim wytrzeszczyli oczy, nie mogąc uwierzyć czy ich przyjaciel mówi na poważnie. 
-Uderzyłeś się w głowę? Od kiedy tak myślisz, Yunho? Przecież na tym opieraliśmy się odkąd byliśmy dziećmi, to nasz cel. Dlaczego tak mówisz?
-Dobrze zauważyłeś, odkąd byliśmy dziećmi. Fakt, znalezienie Utopii jest czymś ważnym. Bardzo chciałbym ją znaleźć i zamieszkać tam razem z wami, ale im więcej osób okazuje się być nikim, tym moja nadzieja na znalezienie wyspy jest mniejsza, zrozum. No i nie słuchajcie mnie, po prostu głośno myślę-klepnął Sanga w ramię, pocieszając go. Jeong również wierzył Hongowi, ale każda porażka sprawiała, że jego wiara malała. 
-Nadzieja to nasza jedyna kotwica, która trzyma nas przy tym jednym marzeniu. Nie pozwól żeby odpłynęło-dodał niższy. Mingi nic nie powiedział, jedynie słuchał i analizował każde słowo wypowiedziane przez przyjaciół. Zgadzał się z Kangiem. Ich wiara w sens marzenia to jedyna rzecz jaka utrzymywała ich przy fakcie, że może faktycznie istnieć. Gdyby przestali wierzyć, staliby się jak ten stary gbur Han. Reszta drogi powrotnej minęła im dosyć przyjemnie i co najważniejsze, bez żadnych utrudnień. Już wkrótce doszli do baru, w którym spotkali się z resztą załogi. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trasa Hongjoonga zajęła dłużej niż sam zaplanował. Nastała już noc kiedy wszedł do baru. W środku jak zawsze było pełno gości. Rozejrzał się szybko szukając kompanów, nie dostrzegając ich, udał się na górę. Miał im objaśnić swój plan i nakazać się pakować. Zapukał do jednego z pokoi, a kiedy dostał pozwolenie, wszedł do środka. 
-San, Wooyoung, pakujemy się. Jutro z rana wypływamy-klasnął w dłonie. Dwójka kamratów, którzy jak widać nieźle bawili się grając w karty, teraz patrzyli na siebie zdezorientowani.
-Coś nie tak?-zapytał kapitan, a ci popatrzyli po sobie.
-Bo widzisz Hongjoong. Nie wiemy czy wiesz, ale w całym królestwie ogłoszono zakaz wypływania z kraju-mruknął niepewnie San, a Kim poczuł jakby ktoś przywalił mu patelnią. Cały plan z ucieczką legną w gruzach.
-Jak to zamknęli?-zapytał bardziej siebie niż piratów siedzących nieopodal. 
-Jeszcze nigdy nie słyszałem żeby król był tak wściekły. Jutro wprowadzą kolejne restrykcje i podwoją straż. Będą przesłuchiwać każdego, nawet w zatoce. Zamkną granice, porty, wszystko. To przez to, że zaatakowałeś Parka-dodał, przy okazji odpowiadając na pytanie niższego. Ten wściekły walnął się w głowę i ruszył do wyjścia. 
-Macie nie pchać się w żadne kłopoty, siedzimy tutaj i udajemy, że nas nie ma, zrozumiano? Poinformujcie resztę, ja spróbuję coś wymyśleć-powiedział, a następnie wyszedł i skierował się do swojego pokoju. Był naprawdę wściekły za to co zrobił. Nigdy nie posunąłby się do takiego czynu, gdyby nie te emocje i strach przed porażką. Miał szczerą nadzieję, że strażnicy zgarną jakąś pierwszą lepszą osobę z miasta i uznają ją za winną. Kapitan otworzył drewniane drzwi, pierwsze co się przed nim ukazało, to stolik, a na nim kartki z zapisanymi imionami. Widząc jak mało nazwisk już zostało, chwycił ją i podarł ze wściekłości. Być może się mylił. Może osoba z legendy wcale nie mieszkała na wyspie, może był to ktoś z końca świata, a może w ogóle nie istniał. Kim miał przeczucie, zawsze pomagało mu w kryzysowych sytuacjach, zawsze wiedział co zrobić. Podpowiadało mu ono, że osoba z  legendy istnieje, i że jest na wyspie. Wierzył w to całym sobą i chodź nie zamierzał odpuścić, bał się, że teraz sprowadzi coraz większe ryzyko na swoich kompanów. Westchnął cicho i usiadł się na łóżku, obserwując opadające skrawki kartek. Wtedy postanowił, że następną osobą, którą spróbuje złapać, będzie Park Seonghwa.

UTOPIA || Seongjoong auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz