Rozdział 10

42 2 0
                                    

Hejka<3333333

        🐺Perspektywa Liama🐺
Otworzyłem oczy i zauważyłem, że nie ma słońca. Od razu przypomniał mi się mój stary dom, kiedy przez okno wpadało ciepło, a matka się wkurwiała bo zasłaniałem żaluzje. Z pozycji leżącej po sekundzie doszłem do pozycji siedzącej. Scott jeszcze spał, a ja porozciągałem się chwilę i wstałem.
-Scott wstawaj, musisz jechać do swojego domu. - powiedziałem szturając go.
-Cześć Liam, wstałeś...? - spytała, ale nie do końca.
-"😑" - jej mina mówi wszystko.
-Mamo to nie tak jak myślisz. - rzekłem ubrany tylko w spodenki.
-Nie o to mi chodzi, co tu robi Scott? - walnęła mi pytaniem.
-A no byłem na imprezie u Olivii i zaskakująco on się tam znalazł. - odparłem.
-Ale, że przyjechał tu tyle kilometrów? - znów spytała.
-No, a czemu nie.
-Bo widzisz tak się składa, że mieszkamy w beverly, a Beacon Hills jest 1000 kilometrów.- powiedziała.
-Okej i co? - zapytałem.
-To z tego, że zaraz po jego matkę zadzwonię. - odparła wściekła.
-Dlaczego?
-Wystarczy mi już to, iż spotykasz się z Theo. - rzekła moja mama.
-Dobra obudzę go, tylko wyjdź bo muszę się przebrać. - uprzedziłem.
-Spoko.
Ona wyszła, a mi udało się go przebudzić. Ubraliśmy się, a następnie on pojechał do Beacon Hills. Dzień zleciał w sumie szybko, szkoła, później trening do domu i spać.
  Nastał kolejny piękny dzień, słońce wyłoniło się z cienia i świeciło mi w ryj.
-Dobra teraz to przegięcie. - wrzasnąłem wkurzony.
-Po co wrzeszczysz, po co ja się pytam?
-Słońce jak w Beacon Hills, zaczęło mi świecić. Proszę zasłonisz roletę? - spytałem. Już widziałem te wkurwienie w jej oczach.
-Okej...nie musisz zasłaniać. - oznajmiłem.
-Znowu się zaczyna? - zapytała.
-Ale co?
-No spanie do 12-stej.
-A no tak to nie. -powiedziałem.
-Nie kłam.
-Nie kłamię.
-Udowodnij.
-Co-😐
-Dobra wypierdalaj do szkoły. - rzekła.
Wyszedłem do school, po drodze spotkałem JJ.
-Podwózka? - spytał wychylając się z okienka.
-Jasne. - odparłem uśmiechając się. Wsiadłem do auta i ruszyliśmy do liceum, po dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Kiedy byliśmy już w budzie, podeszła do mnie Olivia.
-Cześć Liam.
-Hej Olivka, jak się czujesz? - spytałem przytulając ją.
-Bardzo dobrze, ale musimy coś wyjaśnić. - rzekła tajemniczo.
JJ patrzył na nas z przymrużeniem oczu, potem zostawił nas samych. Uznaliśmy, iż będzie lepiej rozmawiać w jakiejś klasie, więc poszliśmy do biologicznej w 23.
-No i...co?
-Chciałam pogadać z tobą o tym co widziałam, wtedy po imprezie. - powiedziała.
-Dokładniej?
-O świecących oczach Scotta i jego kłach, które wystawały mu z zębów?
-Niemożliwe, byłaś pijana. - oznajmił.
-Nie piłam.
-Byłaś naćpana. - rzekłem.
-Nie brałam narkotyków. - odparła.
-Coś musiałaś wziąć.
-Nieprawda.
-Prawda.
-Kurwa no nie. - rzekła.
-Kurwa no tak.
-Pojebało? Ja jestem grzeczną dziewczyną. - oznajmiła.
-Ta chyba ci tak Bóg powiedział. - odparł jej.
-Ale ty nie miły.
-Dobra mniejsza, mów co chcesz wyjaśniać i koniec.
-No poczytałam trochę o wilkołakach, że mają świecące oczy na trzy kolory i kły. - uprzedziła.
-Nie to naprawdę schizy jakieś miałaś, przysięgam.
-Mówiliście, że chcecie mi pokazać ważną rzecz, bo powinnam o tym wiedzieć, a teraz nie chcesz jej powiedzieć? - spytała.
-Okej, Scott jest wilkołakiem. - odparł.
-"😑", palant z ciebie. - rzekła uderzając mnie poważnie.
-Ała, ale o co ci chodzi? - zapytałem.
-To, że mi kłamiesz?
-Nie no żarty se robisz chyba. Scott jeszcze raz ma ci pokazać jak się przemienia? A może nie, bo znowu zemdlejesz i matka zrzuci winę na nas. - wrzasnął.
-Co?
-No twoja matka kazała nam sie wynieść z domu po tej sytuacji.
-Czekaj, ale ja was widziałam w szpitalu.
-Co-w jakim? - spytałem.
-No w Beacon Hills. - odparła.
-Niemożliwe. Nas nie było w żadnym szpitalu. - rzekłem.
-Mama mi powiedziała, że przyszliście.
-Może cię okłamała, żeby nie wyszło na jaw, iż mnie i Scotta wywaliła z mieszkania. - oznajmiłem.
-Całkiem możliwe.
-Ale dlaczego?
-Ona się o mnie za bardzo troszczy, może nie chciała, aby mnie skrzywdzono.
-Okej rozumiem widzimy się na następnej przerwie? Nagle koło mnie i Olivii znalazł się JJ, lecz na ziemi.
-Kurwa to boli. - powiedział łapiąc się za plecy.
-Zapamiętaj JJ, a więcej tak mieć nie będziesz. - oznajmił go z daleka jakiś chłop.
-Jezu Dżi dżi, co ci się stało? - zapytałem.
-Wkurzyłem Chrisa za to co ci zrobił na boisku. - odparł ledwo wstając.
-Kurna po co? Za chwilę to ja będę miał z nim problemy. - powiedziałem.
-Nie będziesz.
-Ta, a co ty jasnowidz? - spytała Baker.
-W pewnym sensie można tak uznać.
-Co ty wymyśliłeś? Powiedz, że nie coś głupiego.
-Jak tylko JJ to tylko bardzo pojebane rzeczy. - uprzedziła.
-Chrisa za chwilę wyrzucą ze szkoły. - oznajmił zadowolony.
-Co? - zadała pytanie podśmiewując się.
-A ty z czego się tam ryjesz? - spytałem.
-Z ciebie😐. - powiedziała.
-Haha weri fani😑 - rzekł.
-Co dalej JJ?
-Podrzuciłem mu jakieś dwadzieścia minut temu narkotyki i dwa papierosy, gdy był w szatni. - oznajmił.
-Czy ciebie do reszty pojebało? - spytałem wkurzony.
-Tak i nie.
-Jezu i co następne? - spytała Olivka.
-To, że za moment przejdę obok niego i zacznę mówić, że cały cuchnie.
-Beznadziejny pomysł.
Tymczasem nasz trener rozmawiał z jakąś dziewczyną i to parę metrów od nas. JJ jednym ruchem podszedł do Chrisa i zaczął robić swoje😶.
             Perspektywa JJ:
-Jezus Chris, ale ty śmierdzisz. - oznajmiłem.
-Co ty powiedziałeś? - spytał.
-To co słyszałeś. - odparłem.
Chłopak zamachnął się na mnie i znalazłem się na podłodze. Zauważając to trener podbiegł do nas.
-Chris, poważny jesteś? - wrzasnął do niego. Natomiast LIam pomógł mi wstać.
-Trenerze on cały śmierdzi jakimiś nie wiem prochami. - oznajmiłem patrząc się na jego torbę.
-Skąd takie oskarżenia? Ja nic nie czuję.
-To może trener poczuje jak otworzy jego torbę.
-Co ty chcesz ode mnie? - spytał się robiąc mały krok w moją stronę.
-Pokaż. - rzekł.
On nie miał żadnych warunków, od razu otworzył torbę. Nic, a nic tam się nie ukazało z za rogu, lecz kiedy jakiś chłopak biegał po szkolnym holu, przepchnął Chrisa, a ten upuścił torbę.
-O kurwa. - powiedziała Olivia.
-To narkotyki. - rzekł jakiś chłop.
Każdy patrzał się na niego z zażenowaniem.
-Niech trener posłucha, to nie moje naprawdę.
-Wytłumaczysz się u dyrektora. - powiedział.
-Co..nie tylko nie do niego. - rzekł przestraszony.
*u dyrektora*

                                                                              Perspektywa Chrisa:
Gdy siedziałem na krześle obok pana Raekena miałem poczucie bezpieczeństwa. Nikt nie wie, że nasz dyrektor to mój ojciec, jeśli się dowie o narkotykach zabije mnie.
-Dzień dobry dyrektorze, niestety mam dla pana przykrą wiadomość. - powiedział.
-Tak, a jaką? - spytał się.
  Trener popatrzał się na mnie z wyrazem twarzy, jakby chciał to powiedzieć.
-Proszę niech trener nie mówi tego mojemu tacie... - szepnąłem do niego.
-Co tam sobie szeptacie pod nosem? - zapytał. Trener popatrzał się na mnie tak jakby współczująco, miałem nadzieję, iż nie wypapla tajemnicy.
-Chris bardzo dobrze sprawuje się w futbolu amerykańskim i nauce. - oznajmił go z gracją.
-Świetnie to słyszeć. - rzekł uśmiechnięty. Następnie wyszedłem z biura razem z trenerem.
-Dziękuję trenerze, do zobaczenia na treningu. - rzekłem idąc w stronę klasy.
-Żadne do zobaczenia, wylatujesz z tej szkoły. - oznajmił mnie wkurzony.
-Że co? Trener nie może.
-Oj mogę Chris, trzeba było o tym pomyśleć.
-Ale ja nie brałem tych narkotyków. - wrzasnąłem.
-Nie takim tonem do mnie. Nie chodzi tylko o dragi, jesteś synem dyrektora, a tak nie można. - powiedział.
-Trener powie wszystkim? - spytałem.
-Nie powiem. Jeszcze zostaniesz w naszej szkole, ale zobaczymy co będzie z tobą dalej. - uprzedził mnie cały "angry".
-Dobrze to ja idę.
  Odszedłem z holu i udałem się do klasy.
    🐺Perspektywa Liama🐺
Po lekcjach wróciłem do domu, zaprosiłem Theo i zjedliśmy obiad, który ugotował. Jakoś czas zleciał i minął tydzień.
*w szkole*
Gdy ja i JJ weszliśmy do szkoły już na wejściu zdążyliśmy zauważyć nabuzowanego Chrisa.
-Czyli jednak to prawda. - rzekł JJ.
-Ale co prawda?
-No, że Chris bierze dragi i pali.
-Hej to ty przecież go wrobiłeś i tylko wczoraj widzieliśmy go takiego, dzisiaj znów, ale to nie może być prawda.
-Hmm zobaczymy.
Podeszliśmy do niego spytać się czy jest okej, ale on zaczął bić się o szafkę.
-Chris co ty robisz? Przestań. - krzyknął jego kolega próbując go odciąć od szafki.
-Ja jestem zombie. - rzekł stukając głową. Widać było ranę, leciało mu trochę krwi. Po chwili przyszedł trener i dyrektor. Zabrali go do pielęgniarki, a potem do gabinetu.
        🐺Perspektywa Theo🐺
To zachowanie nie wzięło się tak poprostu, wiedziałem, iż Chris zażył narkotyki.
-Chris co się z tobą stało? - krzyknął dyrko.
-Ale proszę nie krzyczeć do niego tak?
-To z nerwów, przepraszam.
-Tato.... - szepnął nie wiedząc gdzie w ogóle się znajduje.
-Słucham? - spytał.
-Trzeba w końcu porozmawiać w cztery oczy. - powiedziałem mu patrząc się w jego oczyska. Poprosiłem Liama, aby zabrał stąd chłopaka, a ja musiałem stoczyć z nim gadkę.
-Co chcesz?
-Chris bierze narkotyki i czasami pali, zauważyłem to już trzy dni temu. A ta wizyta co miałem przykrą wiadomość to chodziło też o dragi. - oznajmiłem z przykrością.
-Co ty mi tu pierdolisz. - powiedział wstając z krzesła.
-I jeszcze jedna wiadomość. - rzekłem do niego naciskając przycisk, który puszcza dźwięk z głośników w całej szkole. Ten nawet nie widział jak go włączam✋.
-Jaka wiadomość?
-Czy przyznaje pan, że jest ojcem Chrisa McCartney'a?
-Co za bzdury. - powiedział wkurzony.
-Od Chrisa słyszałem co innego. - rzekłem.
-Co jest? - szepnął JJ na holu.
-Ja..ja nie wiem o co panu chodzi.
-Albo pan powie prawdę albo pójdziemy z tym na policję. - oznajmiłem go nie z niechęcią.
-Nie. - krzyknął wychylając się. Natomiast ja złapałem go szybkim ruchem i walnąłem go o biurko.
-Gadaj. - powiedziałem.
-Dobrze już dobrze.
-Hmm?
-Chris to mój syn, przybrałem fałszywy dowód, na którym jest moje nielegalne nazwisko. - oznajmił nas.
-Japierdole. - powiedział JJ😮.
-Źle jest, bardzo źle. - szepnąłem.
-Ej Liam, co jest nie tak?
-Wyszło na jaw, że dyrektor to tata Chrisa. - powiedziałem.
-To ja wiem, czekaj ty wiedziałeś? - spytał mnie.
-Oj..
-Wiedziałeś i mi nie powiedziałeś?
-Sorki ja nie chciałem was tym męczyć.
-Ale co, że powiesz tylko prawdę?
-No tak.
-Dobra nie mam zamiaru gadać z kłamcą. - uprzedził i wyszedł ze szkoły.
  Skończyło się na tym, że został wyrzucony ze szkoły razem z Chrisem. jego tata dowiedział się, że rozmowa z nim była puszczona na całą szkołę. Kilka miesięcy minęło od tej sprawy, a Scott przeniósł się do naszego liceum. Teraz mam  18 lat i mogę robić co chcę, dowiedziałem się też, iż Olivie ugryzł Derek i od dłuższego czasu jest wilkołakiem.
KONIEC<33

I want you/THIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz