Rozdział 13

26 1 0
                                    

Hejka, trochę już tego jest, ale nawet nie zdążyłam zauważyć jak dużo już napisałam🤣Więc życzę miłego czytania🙂
             Perspektywa Liama:
To był potężny dzień, od rana do popołudnia pracowałem u mojego ojca na magazynie. Chciał, żebym mu trochę pomógł, bo ma za dużo na głowie. Potem spotkałem się z przyjaciółmi po raz pierwszy od czasu mego odejścia z Beacon Hills do Beverly. Dobrze jednak wrócić do swojego miejsca. Ucieszyli się moją wizytą i byli nie co zaskoczeni. W każdym razie, nastał nowy dzień. Przebudziłem się około ósmej rano. Wczoraj nic nie zrobiłem z powodu późnego przyjścia do domu.
-Liam poskładałeś ubrania? - spytała wchodząc do pokoju z praniem w koszu.  Gdy zobaczyła mnie siedzącego w łóżku z telefonem od razu wściekła się.
-Ja piorę ci rzeczy, a ty nawet nie umiesz ich poskładać? - zapytała.
-Nie to, że nie umiem, tylko mi się nie chcę. I doceniam to, że pierzesz moje ciuchy, naprawdę. - odparłem patrząc w komórkę.
-Dobra, ale nie szanujesz mnie w ogóle. Kiedy ja do ciebie mówię, to ty nie patrzysz w telefon tylko na mnie. - powiedziała podchodząc do mnie i wyrywając mi przedmiot z dłoni.
-Okej...ale, w sumie to robota można kupić i sam będzie składał ubrania. - oznajmiłem uśmiechając się.
-No co ty teraz gadasz. Widać ty jesteś po prostu leniwy. Może ja w ogóle walnę to wszystko w kąt i sam będziesz robił pranie. - krzyczała rzucając kosz na ziemię. Odeszła wkurzona. Przeraziłem się jej zachowaniem, w sumie miała rację. Odkąd przyjechaliśmy do B.H zrobiłem się jakiś taki nieodpowiedzialny. Wcześniej z każdym czasem pomagałem w domu, choć wczoraj dałem radę tacie z tą pracą, więc nie wiem o co chodzi. Dziś do szkoły nie poszedłem, bo mamy wolne. Pierwszoklasiści mają dziś egzamin z lacrosee, także sami widzicie. Zauważyłem ojca stojącego w drzwiach.
-Hej synek, możesz trochę być milszy dla matki.
-Ta, jej to powiedz. Zabrała telefon i nie oddała.
-Jeśli chcesz komórkę to zobacz w ciuchach, które leżą na ziemi. - krzyknęła z dołu.
-Liam...naprawdę musisz lepiej pomóc mamie. Nie tylko w sprzątaniu, ale daj też coś od siebie. Sam tego doświadczyłem, gdy moi rodzice żyli. - rzekł.
-Okej, jeśli to pomoże, tak zrobię. - powiedziałem patrząc na tatę.
-Dobra, trzymaj się. Jadę do pracy będę o 22. Matka już też wychodzi, ale będzie szybciej. Zamów se coś do jedzenia, karta leży na stole. - oznajmił schodząc na dół. Następnie usłyszałem trzask drzwi. W tym momencie byłem sam w domu. Zadzwoniłem do Scotta czy nie chciałby przyjść, ale powiedział, iż jest zajęty. Napisałem do Allison, ona jako ostatnia zgodziła sie wbić do mnie na hate.
*dwie godziny później*
-Hej, tam jest szafka na buty możesz sobie ściągnąć i odłożyć, ale nie musisz jak nie chcesz. - oznajmiem nieśmiało.
-Okej, to zostawię je na sobie. - powiedziała.
-To co chcesz robić? - spytałem siadając na kanapie.
-Jakiś film możemy obejrzeć.
-Tak tak, jaki tylko wybierzesz. - rzekłem uśmiechając się do niej.
  Minęły trzy godziny, a my nawet połowy filmu nie oglądnęliśmy.
-Serio? Nie rób sobie jaj.
-Mówię prawdę. Ta laska wygląda na zdjęciu o wiele lepiej niż w realu, a usta to powiększone chyba w aplikacji montażowej. - powiedziała śmiejąc się, a ja razem z nią.
-Jezus...to było mocne haha.
-Tiaaa...
Zrobiło się trochę niezręcznie. Allison patrzyła się na mnie jakby miała na mnie ochotę. Trochę to olałem, ale nevermind.
-Przyniosę coś do picia. - rzekłem wstając i udając się do kuchni. Kiedy nalewałem pepsi do szklanki, wnet dostałem powiadomienie na tel. Zgadywałem, że to Theo i miałem rację.
-Ktoś do ciebie pisał. - oznajmiła.
-Ah dzięki za czujność. - odparłem biorąc telefon. Nagle zadzwonił Raeken, odebrałem.
-Hej misiaczku, co u ciebie? - zapytał.
-Cześć, jakoś leci, a tam? - odrzekłem.
-Miałem dziś trening z McCall'em. dasz wiarę, że ten debil będzie w drużynie. - rzekł.  Przez moment byłem smutny, ale po chwili czułem, że Theo też ma potrzebę spędzenia czasu z dawnym przyjacielem.
-Czekaj, że Gabe?
-Tak i to jeszcze może być kapitanem. Dlatego szybko jutro przyjdź na trening i to wyjaśnij. - uprzedził.
-Chwila. Ty masz 26 lat i jesteś w naszym liceum z powrotem?
-No tak...
-Ale Byłeś nauczycielem w Beverly Hills, a teraz jesteś uczniem w B.H? - spytałem zdziwiony.
-No ja...yyy...to nie tak jak myślisz.
-Za 10 minut u mnie, wyjaśnisz mi całą sprawę i żadnych kłamstw, bo sobie inaczej pogadamy. - uprzedziłem rozłączając się.
-Sorki Liam, ale wydajesz się smutny i zły. Nie wiem czy bardziej smutek czy złość, lub to i to.
-Przepraszam cię, to był Theo. Znów mnie okłamał najwyraźniej co do kwestii wieku. - powiedziałem siadając koło niej. Raptem minęło pięć minut, a ja siedziałem z głową spuszczoną  ku ziemi. Nagle poczułem dłoń na mojej dłoni. To Allison przybliżyła się i dotknęła mnie. Czułem odrażenie, mam chłopaka, aczkolwiek ona się przystawia. Jest śliczna, gorąca, ale nie dla mnie. Chociaż trochę mnie do niej ciągnęło i nadal ciągnie, choć nie mogłem wytrzymać. Złapała mnie za policzki i powoli pocałowała.
-I jak wrażenie? - spytała patrząc mi się prosto w oczy.
-Bosko. - odrzekłem odwzajemniając wzrok. I zaczęło się zbędne całowanie. Niespodziewanie przez drzwi wszedł Raeken.
-Co to do kurwy ma być.
-To nie jest tak jak myślisz. - powiedziałem szybko wstając.
  Odwrócił się od nas i złapał za głowę. Podbiegłem do niego, aby wszystko wyjaśnić.
-Lepiej gadaj, co to miało być do cholery. Myślałem, że jesteśmy razem.
-Bo jesteśmy, kocham cię.
-Tak coś przeczuwałam, że znów jesteście razem Liam. Ale nie sądziłam, że do siebie wrócicie. - rzekła Argent.
-Chciałeś się zabawić moim kosztem? - spytał.
-Co? nie. Ja tylko, to ona mnie pierwsza pocałowała. Wszystko jej wina.
-Tak moja, bo kurwa skąd miałam wiedzieć, że znów ze sobą jesteście.
-A mówiłaś, że przeczuwałaś nasze spiknięcie.
-Tak było, ale nie bierz tego tak dosłownie. Ja stąd idę, bo to jakiś kabaret. - uprzedziła wychodząc.
-Jeśli przez nią nasz związek się rozpadnie, to przepraszam.
-Nie wiem, ale muszę to przemyśleć. Jeszcze na własne oczy patrzeć jak twój chłopak całuje się z dziewczyną. To nie jest fajne, pomyśl sobie jakbyś ty był na moim miejscu.
-Gdybym był tobą to bym zerwał znajomość i drugiej szansy bym nie dał. - rzekłem.
-Może tak trzeba zrobić. - dopowiedział wychodząc. Wyraz twarzy zrobił się unhappy i zacząłem ronić łzy. Z tej sytuacji zapomniałem o tej sprawie z wiekiem Theo.
*dwa dni później*
                Perspektywa Theo:
Środa 23.04.2023(nie wiem dokładnie jaka data jest XD, załóżmy, że ta)
godzina 10-ta rano. Piszę sobie list, który dam Liamowi. Nie chcę z nim gadać przez najbliższe dwa tygodnie. Muszę sobie poukładać w głowie tą chwilę, tak jak Dunbar z resztą. Allison mi tłumaczyła, iż nie była pewna czy jesteśmy razem, więc tak czy siak go całowała. On się jej podoba, a my akurat jesteśmy razem:(
Trochę przerwy na pewno nas poróżni, ale do końca nie wiem. Tęsknię za starym Liam'em, ale czasu nie cofnę niestety. Pojechałem do szkoły, tam w całym komplecie spotkałem Dunbara. Przywitałem się tylko z nim, żeby nie być wredny. On tak samo myślał. Jeszcze nasze cechy myślenia są podobne, ale to do pewnego stopnia:) Po lekcjach udałem się do Scotta. Pogadałem z nim troszkę i tam nabawiłem się strachu przed chwilą życia.
-Ej co ci jest?
-Nie wiem, ale duszno mi. Głowa mi pęka. - odparłem gwałtownie spadając na podłogę.
-Theo, słyszysz mnie? Theo?
  Miałem mroczki przed oczami, ledwo słyszałem. Po sekundach straciłem przytomność i nie obudziłem się w najbliższych minutach.
*sześć godzin później*
-Gdzie ja jestem? Co się dzieje?
-Jesteś w szpitalu. Nic poważnego się nie stało, leż spokojnie zaraz ktoś przyjdzie. - oznajmił wychodząc z pomieszczenia.  Mrugałem oczyma przez chwilę, aby dojść do pełnego otwierania oczu.
-Hej bracie.
-Asher? Cześć, młody.
-Nie widzisz mnie co? - zapytał.
-Średnio cię widzę, ale słyszę. - odparłem podśmiewując się.
-To dobrze, w sensie źle, że nie widzisz, ale...wiesz o co mi chodzi.
-Uwierz mi, wiem o co ci chodzi haha.
-Słuchaj jest jeszcze jeden gość, który był nieobecny w naszym życiu przez długie lata.
  Nie mogłem zrozumieć, co mówił Asher. Tak jakby coś mamrotał pod nosem. W pewnym momencie odzyskałem wzrok, lecz tylko na chwilę. Na ten czas żałowałem, że moje pole widzenia powróciło.
-Hej synu, od razu ci mówię, nie chcę się kłócić, bo wiem jaki masz stan i wiem, że mnie nie widzisz.
-Cześć, co do widzenia to się mylisz. - powiedziałem otwierając oczy.
-Odzyskałeś wzrok?
-Tak, ale tylko na chwilę i szkoda, że akurat w takiej chwili.
-Theo bądź milszy dla ojca. Nie po to przyjeżdżał z USA, żebyś tak mówił. - rzekł stojąc przy wejściu.
-Asher zamknij drzwi proszę.
  Byłem zmuszony gadać z nim, aż tylko znowu nie stracę wzroku.
              Perspektywa Liama:
Tragedia. Scott napisał mi, że Theo leży w szpitalu. Gdybym wcześniej wiedział, przybiegł bym od razu. Tak to wiem o tym 6 godzin później. Szybko wybiegłem z domu nie mówiąc o tym rodzicom. Dotarłem tam w dziesięć minut. Udałem się pod sale, w której jest Reaken. Nieustannie natrafiłem na rozmowę, która dobiegała z tego samego pokoju gdzie leży mój chłopak.
-Mam teraz nową rodzinę i przepraszam cię za to, ale czasu nie cofnę. -Mogłeś mi o tym wcześniej powiedzieć, wiesz. -Nie miałem odwagi, a i tak wasza matka chciała prędzej czy później wyrzucić mnie z domu. -Ale to nie powód, by ją zdradzać tak bez przyczyny. -To było silniejsze ode mnie. - stłumione głosy.
  Podsłuchiwałem ich gadkę z za drzwi, chociaż to nie było dobre z mojej strony, ale cóż innego miałem zrobić🤷‍♂️
-Tato...muszę ci coś powiedzieć. -Tak? -Chodzi o to, że za dwa dni mam badanie na wykrycie raka. -Przecież jesteś Wilkołakiem, nie możesz zachorować. -Niby nie, a jednak. Jak okaże się, iż mam raka to wiesz, że mogę tego nie przeżyć. -Nie wiesz tego. -Ale tak przypuszczam i mam w moim życiu taką jedną jednostkę. Taką jedną mocną stronę i jest nią Liam, ale całował się z dziewczyną na mich oczach. Tłumaczył mi, że to ona zaczęła i ona też się tłumaczyła, ale nie wiem czy jest sens ciągnąć to dalej skoro i tak niedługo mogę umrzeć. -Okej, jeśli go kochasz to z nim bądź. Każdy zasługuje na drugą szansę, tak zwaną trzecią. - stłumione głosy
  No nie. Okazało się najgorsze. Theo może umrzeć? To nie może być to. Nie mogę mu na to pozwolić, sam powiedział, że da mi szansę. Pomogę mu przetrwać wszystkie te miesiące, aby tylko wrócił do zdrowia. Nagle drzwi się otworzyły i z drugiej strony stanął w nich Asher.
-Liam? Wszystko w porządku?
-To prawda? - spytałem ze łzami w oczach.
-To, że Theo może być chory? Tak, to prawda. - odparł.
raptem spadłem na kolana płacząc. Asher przytulił mnie mocno, a ich tata odwiózł mnie później do domu.
O wszystkim powiedziałem rodzicom, byli w szoku. Poszedłem do mamy Reakena, aby jej wyznać, bo pewnie jeszcze się nie dowiedziała od nich. Wpadła w rozpacz, gdy to usłyszała.
Nadszedł ten dzień, w którym razem z Theo udaliśmy się do lekarza. Podczas badań, nie wykryto żadnego raka czy innej choroby, także byłem z tego zadowolony, chociaż pan Fisk powiedział, iż ma stwierdzoną astmę oskrzelową. Jest to przewlekła i nieuleczalna zapalna choroba dróg oddechowych. Wcześniej wszystko było okej, a teraz ma astmę? Trochę Dziwne. Wróciliśmy do domu i porozmawialiśmy sobie na spokojnie. Doszliśmy do wniosku, iż damy sobie szansę i będziemy żyć dalej:)Theo powiedział prawdę o swoim wieku, fałszywa legitymacja dotycząca wieku 26 lat, a także fake'owa praca ze strony ojca. Nigdy do takiego czegoś nie doszło. To był jeden z bardziej zaskakujących dni w moim życiu.
KONIEC<333
DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE TEJ WSPANIAŁEJ I WYBITNIE ROZWIJAJĄCEJ SIĘ KSIĄŻKI❤️MIŁEGO DNIA, PORANKA, POPOŁUDNIA, WIECZORU<3

I want you/THIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz