Rozdział 18

10 0 0
                                    

Hejka! Miłego czytanka.

{KONTYNUACJA}-

[.........Widok mnie mocno zaskoczył, dlatego, że znów widziałem węża. Dokładnie tego samego, kiedy chciałem iść na kolację, a nie mogłem, właśnie z jego przyczyny. Zobaczyłem siebie, jak płosze tego gada. Stoję i widzę siebie i jeszcze siebie. Dwóch Scottów w śnie? Dziwne.

*głośne syczenie*

-Jezu. Nie możesz trochę ciszej? - spytałem.

-SSSSSS, NEEEEE, MGEEEEEE.

-Nie, nie mogę czy tak, mogę? - zagadnąłem, zbliżając się do niego.

-SPIERDALAJ! - UŻARŁ MNIE.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-AAAA! CO TO BYŁO!? - krzyknąłem, szybko podnosząc się do pozycji, siedzącej.

-Matko, jedyna! Matko, jedyna. Nie no, idziesz do domu. Do domu. - głos w mojej głowie. 

-AAAAA! - krzyknąłem, jeszcze raz.      ŚNIŁ MI SIĘ SEN W ŚNIE I JESZCZE JEDEN SEN? BOŻE-

-Matko, boska. Co tak warczysz? Idź spać! - krzyknęła, matka.      

*siódma-piętnaście, szkoła*

Stoję na nogach, śpiąc od razu. Nikt nie umie, robić jednego i drugiego, w tym samym czasie.

-Hej. W porządku? - spytał, Stiles.

-Halo. Ziemia do Scotta. - rzekł, mahając dłonią przed buzią. SCIĄGNĄŁEM JEGO RĘKĘ, NA DÓŁ.

-Ooo, jednak z nami jesteś. - powiedział.

-Co się z tobą dzieję? - zagadnęła, Malia.

-Nic. Po prostu, chujowy dzień. - odparłem, mrużąc oczka.

-Chcesz się wyżalić, aby było ci lepiej? - zapytał, Lahey.

-Tak. No więc....-Wczoraj wieczorem, jak miałem zejść na kolację, w przejściu, winił się wąż. Zagrodził mi drogę i wyjść nie mogłem z pokoju. Jak dobrze wiecie. - oznajmiłem.

-Boisz się węży. - dopowiedział, chłopak.

-Wtedy sobie tam wspomniałem, że mogę użyć moich wilczych mocy, do napięcia, pomiędzy mną, a zwierzęciem. Jako, iż wykorzystałem, swoje mroczne spojrzenie i kły, przestraszył się i wlazł pod karton. - opowiadałem.

-Poważnie? Pod karton? - zagabnął, Isaac podśmiewując się.

-Zamknij mordę, bo jak sam zobaczysz tego węża, to zmienisz zdanie. - uprzedziłem, poddenerwowany. ZERWAŁEM SIĘ DO GÓRY I POSZEDŁEM DO KLASY, W KTÓREJ MAMY MATMĘ.

*głos nauczycielki*

-2x do kwadratu, minus 4x, plus dwa. Równa się. 0. - zadała nam przykład.

-Co to jest w ogóle. - rzekłem po cichu, do Malii.   ONA TYM SAMYM MI ODPARŁA.

-Kto wie. Jak to rozwiązać i co to jest za równanie? - spytała, klasy. TYLKO JEDNA OSOBA, WIEDZIAŁA CO TO MOŻE BYĆ I JAK TO WYKONAĆ.

-Gabbi?

-Patrzymy właśnie, na równanie kwadratowe. -

-Bardzo dobrze, a wyjaśnij nam. Jak to rozwiązać. - oświadczyła, chodząc po sali.

I want you/THIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz