Rozdział 19

11 0 0
                                    

Hejka. I tak w ogóle to raz piszę tylko grubą czcionką, a w innym rozdziale tym i kursywą xddd.

*ZIMA*

PERSPEKTYWA SCOTTA:

 Wreszcie nadeszła ta pora. Zima, bo cóż innego. Kocham zimę z jednego powodu. Święta, coś, co wszyscy kochamy i to, że nie chorujemy. W sumie, w żadną porę roku nie chorujemy, bo wikołaki nie chorują, ale wiecie. A drugie to, iż jest w cholerę zimno i nie można nawet z domu wyjść. Bo pizga i pada śnieg na dworzu. Więc...

-Scott! Zejdź na dół! - krzyknęła. 

 -Już idę! -Matko....filmik mi zepsuła. - powiedziałem do kamery.   WYŁĄCZYŁEM JĄ I ZBIEGŁEM PO SCHODACH.  

-Co jest? Coś ważnego? - zagadnąłem.

-Scott, kurier z paczkami. - odparła.     

-Tak! -Już odbieram. Dzień dobry. - rzekłem, do pana.   PODPISAŁEM TO CO TRZEBA I RUSZYŁEM DO GÓRY. DZIWNIE SIĘ CZUJĘ, JAKBYM, BYŁ MAŁYM DZIECKIEM I JARAŁ SIĘ TAK BARDZO, BOŻYM NARODZENIEM. 

 Wbiłem do pokoju, otworzyłem kartony i rozpakowałem produkty, któe w nich były. Tydzień temu zamówiłem, różne rzeczy dla moich przyjaciół, na gwiazdkę. Zrobię im takie prezenty, że im szczeny opadną.      ZABRAŁEM SIĘ ZA URZĄDZANIE PODARUNKÓW. :0

PERSPEKTYWA STILESA:

 Za pięć dni, Boże Narodzenie, a ja jeszcze nie mam prezentów, dla przyjaciół. Scott pewnie, teraz pakuje prezenty dla nas. Muszę czym prędzej, iść do sklepu i kupić jakieś superanckie rzeczy. 

PERSPEKTYWA THEO:

  Siedzę wygodnie rozłożony, na sofie, a Liam próbuje bezprzerwy założyć gwiazdkę, na czubek choinki. Ups/

-Daj sobie spokój. Do Świąt, jeszcze pięć dni. W czwartek, to zrobimy. - oznajmiłem, podśmiewując się cicho. 

   -Nie. Ja-to-mu-szę-na-ło-żyć. - rzekł, następnie spadając z krzesła.     ZAŚMIAŁEM SIĘ I PODSZEDŁEM GO PODNIEŚĆ. 

-Aleś ty głupi. Jesteś zbyt niski, aby założyć gwiazdkę na samą górę. - uprzedziłem, sięgając po nią i montując ją na czubku. :))

-Wiesz, co. Chodź tu. - powiedział, zaciągając mnie do łóżka.    (MMM ALE ZWROT AKCJI XD. SORRY, ALE W KAŻDYM ROZDZIALE COŚ SZYBKO SIĘ DZIEJE HAHA)

  Kiedy mama Dunbara wróciła, zrobiła trzodę o to, że jest jeszcze czas, aby urządzić choinkę. Chłopak poskarżył się, że to mój pomysł. Jaki on skubany. 

PERSPEKTYWA LYDII:

 Godzina piętnasta. Czas szybko leci. Pogodziłam się z dziewczyną i właśnie pakujemy prezenty na święta. 

-Lydia? Lydia. Co wy-

-W piątek jest, Boże Narodzenie i chcę dać, moim przyjaciołom upominki. - oznajmiłam. 

      -Dzień dobry, pani Martin. - rzekła.

                      -Cześć, Allison. - powitała, dziewczynę.

-Możesz wyjść? - spytałam. 

-Jasne. Już idę. - odparła, rzeczywiście wychodząc. 

I want you/THIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz