Rozdział 16

10 0 0
                                    


Perspektywa Stilesa: 

Szkoła. Siódma rano. Pierwsza lekcja, fizyka. Nie będzie, łatwo. 

-Hej. Odzywał się może Derek, do któregoś z was? - spytał, McCall.

           -Nie, a czemu pytasz? - odrzekł, Isaac. 

-Długo go nie widziałem. Nawet nie wiem czy żyje. Co jeśli-

-Scott. Wyluzuj. Co złego mogło, by się stać Derekowi. - powiedziałem. 

[TYMCZASEM DEREK-KTÓRY LEŻY NA ZIEMI, W SWOIM LOFCIE Z WBITĄ W PLECY RURĄ.  ALE ON MA ESSE.]

Perspektywa Jordana: 

Od piątej godziny, dostajemy zgłoszenia, dotyczące różnych spraw. Wszystko mnie już męczy. Nagle szeryf ogłosił nam, iż mamy prędko jechać do Salvady. Wezwanie bombowe. 

Perspektywa Malii:

Po lekcji fizyki, poszliśmy rozsiąść się na pufach. Z ciszy, nagle zrobiło się komunikatywnie. 

-Ej. Sądzicie, że Rathler zrobi nam jutro kartkówkę? - zagadnął, Lahey.

-Nie mam pojęcia. Ja to mam nadzieję, że Gabe nie będzie mi wchodzić w drogę. I, że ja też zaraz nie wybuchnę agresją. - odparł, Liam.        KAŻDY BYŁ TAKI PRZYTŁOCZONY. TYLKO STILES I JA, MIELIŚMY HUMOR. 

-Ogólnie, to na angielski, napiszę o żyrafie, która je trawę szyją. - oznajmił. 

-Serio? Ja to napiszę o jeleniu. - poinformowałam, z uśmiechem na ryjcu. 

       -Co? 

-No o jaleniu, ktary żre ludzi i zabijusz każdego, kto wejdzie mu w dragę. - powiedziałam. 

-Malia. Co ty wyprawiasz? - zapytał, ze swoją mimiką twarzy.

-Zjadłam słownik. - odpowiedziałam.     PO "NASZEJ" ROZMOWIE, UDALIŚMY SIĘ DO SALI. AKURAT TERAZ, LEKCJA MATMY. KARTKÓWKA-

Perspektywa Melissy:

*godzina dwunasta,(chyba środa)*

 Wczoraj do szpitala, przywieźli białego mężczyznę, lat trzydzieści-cztery. Średniego wzrostu. Owen Tremblay. Uraz głowy i złamanie prawej ręki. Godzinę temu ruszyli z nim, na SOR. Po krótkiej obserwacji, mężczyzna będzie przeniesiony na skrzydło obserwacyjne. Zostanie poddany wszelkiej rehabilitacji. Bynajmniej przez miesiąc. 

                Perspektywa Theo: 

*kilka godzin później*

 Czas na zegarku, szesnasta-trzydzieści. Jestem z moim "boyfriend", na treningu. Jutro mamy mecz z Devenford, dlatego trzeba się przyłożyć i zamiatać na tym boisku. Trener da nam dziś, szeroki zakres ćwiczeń, abyśmy byli w formie. Nie trenowaliśmy przez dwa tygodnie. UPS.

-McCall! Żyj, a nie patrzysz na Danny'ego. Kto to, twój chłopak!? - głos trenera. 

  -Hej. Ogarnij się. Chcesz to jutro przegrać? - zapytał, Colton.   POBIEGŁ DALEJ.   ZOBACZYŁEM, SMĘTNEGO SCOTTA I PODSZEDŁEM DO NIEGO.

-Nie załamuj się. Masz szanse, wykazać się przed trenerem. Weź głęboki wdech i graj. - rzekłem, dając mu wsparcie. 

 -Co ty robisz! Nie do Adama! Podaj do Liama, głąbie jeden! - krzyknął. 

I want you/THIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz