Rozdział IV

1.5K 38 0
                                    

Gdy obudziłam się rano dziękowałam Bogu, że jest niedziela i nie muszę nigdzie wychodzić, a tym bardziej do pracy. Spojrzałam na telefon miałam pełno nieodebranych połączeń od Kim oraz z nieznanego numeru. Serce zaczęło mi bić jak szalone, a w brzuchu poczułam mocny uścisk. Przypomniałam sobie co wydarzyło się minionej nocy. Ona wie. Pewnie jej ojca zżerały wyrzuty sumienia i powiedział co zaszło między nami. Co ja jej powiem? Jak mam jej spojrzeć w oczy? A może nie będę miała już okazji aby to zrobić. To chore. Ja jestem chora. Jak mogłam dać się tak ponieść. Nagle telefon zaczyna wibrować. To Kim.

-Halo?-powiedziałam pełnym przerażania głosem

-Żyjesz? Lili tak bardzo się martwiłam. Nie było Cię, nigdzie, gdy się obudziłam. Dopiero teraz ojciec uświadomił mi, że któryś z jego ludzi Cię odwiózł. - powiedziała zatroskanym głosem

-Ah tak... Wróciłam bezpiecznie do domu. Właśnie dopiero wstałam i zaczynam ogarniać co się dzieje. Wspominał może o czymś jeszcze?

-Nie, a coś miał powiedzieć? -spytała

-Najlepiej to nic. Po prostu byłam ciekawa jakie zrobiłam wrażenie i czy bardzo masz przerąbane. - no wrażenie to pewnie piorunujące zrobiłam powiedziałam sobie w myślach.  Boże miej mnie w swojej opiece.

-Trochę było gadania o tym jak mogłam się tak upić i w ogóle. Ale wszystko w porządku a ojciec o dziwo zaprasza Cię abyś jeszcze kiedyś nas odwiedziła.

-Może kiedyś. -nigdy, pomyślałam. Choćby miał się świat zawalić. To była moja pierwsza i ostatnia wizyta w ich domu. Więcej kompromitacji nie przewiduję.

-No i chodził strasznie naburmuszony.  Przez pół niedzieli kłócili się z Ashley. Udało mi się co nieco podsłuchać. Ponoć ojciec wyjechał gdzieś w nocy i wrócił dopiero rano.  Blondi zaczęła się wydzierać, że pewnie ją zdradza z jakąś wywłoką  i tak dalej.- tak, ta wywłoka to ja, niezaprzeczalnie- Myślę, że nieźle jej odbiło. Pewnie boi się, że zostanie z niczym gdyby ojciec ją zamienił na kogoś kto nie patrzy na niego przez pryzmat pieniędzy. 

-Myślisz, że byłby do tego zdolny? -zapytałam, próbując dowiedzieć się czegoś jeszcze

-Wydaję mi się, że tak. No bo co mu szkodzi? Przecież ślubu z nią nie ma, ostatnio prawie cały czas się kłócą. W sumie to od momentu, gdy ojciec się dowiedział, że go zdradziła. Była niezła afera nawet powyrzucał jej ubrania, ale ta żmija jakoś go ubłagała, żeby został z nią i próbował zacząć od nowa. Naprawdę nie wiem jak mógł jej posłuchać. Próbowałam mu jakoś przemówić do rozsądku, że jeśli to zrobiła raz to i zrobi drugi. Poza tym jest na tyle kobiet które się koło niego kręcą, że naprawdę może wybrać sobie kogoś lepszego. Ale usłyszałam tylko żeby się nie wtrącać. Kiedyś był inny słuchał co do niego mówię a teraz przez nią ma głęboko gdzieś moje wypociny. Ja bym się nawet cieszyła gdyby zdradzał ją z kimś innym i w końcu zostawił.

-Może jeszcze przejrzy na oczy i znajdzie kogoś wartościowego. -skomentowałam cała sytuacje

-Oby tak było bo już wytrzymać psychicznie z nimi nie mogę. - powiedziała ze złością

-Na pewno jakoś wszystko się ułoży. Zobaczysz. Dobra Kim muszę kończyć bo czuję, że łazienka mnie woła. Muszę się też odświeżyć  bo czuję od siebie jedynie alkohol. 

-To wyszoruj się porządnie. Musimy kiedyś to powtórzyć. Dziękuję, że byłaś wczoraj ze mną. Trzymaj się Lil.

-Ja też dziękuję, że mogłam być przy Tobie. Ty też. -rozłączyłam połączenie i odetchnęłam. 

Udałam się do łazienki, nalałam wannę pełną wody i stwierdziłam, że czas na zmycie z siebie poprzedniej nocy. Woda jak zawsze niezawodnie koiła wszystkie zszargane nerwy. Jednak im bardziej chciałam zapomnieć o tym co się wydarzyło tym mocniej zapadało mi to w pamięć. Gdy zamknęłam oczy ukazał się On. I nagle poczułam spokój. Przypomniałam sobie jego ciepłą , dużą dłoń na moim policzku, te pełne wargi które zmiażdżyły mi usta oraz nadzwyczaj sprawny język, który pewnie potrafił zdziałać cuda. Te wspomnienia przywołały na mej twarzy uśmiech oraz poczułam przyjemne pulsowanie między udami.  Leżałam tak w wannie do momentu aż woda zrobiła się chłodna. Nagle otrząsnęłam się z tego letargu. Co ja wyprawiam? Lil to jest ojciec Twojej młodszej przyjaciółki! Skarciłam swoje myśli. Muszę wymazać to z pamięci. I to jak najszybciej.  Wstałam więc, osuszyłam ciało ręcznikiem.  Gdy wyszłam z łazienki ubrałam się w wygodne szare dresy i białą koszulkę na ramiączkach, usadowiłam się wygodnie na kanapie i włączyłam całkiem przypadkowy film. Był na tyle nudny, że urządziłam sobie drzemkę po kilku minutach oglądania go. Ze snu wybudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi próbując sobie przypomnieć czy kogoś zapraszałam. Podeszłam do drzwi, gdy je otworzyłam stanęłam jak wryta.

-Co Pan tu robi? - zapytałam zszokowana. Przede mną stał Vittorio w idealnie skrojonym czarnym garniturze w nienagannej do tylu zaczesanej czarnej jak heban fryzurze. Był wściekły.

-Gdzie masz telefon?! Czemu go nie odbierasz?! - zaczął się wydzierać, pchając mi się do mieszkania

-Nie przypominam sobie, aby to był mój obowiązek zwłaszcza, że dzwoni do mnie nieznajomy! Ale zaraz skąd Pan ma mój numer? Podałam go? Tego też sobie nie przypominam. A poza tym nie życzę sobie, aby ktoś bez mojego zaproszenia ładował mi się do mieszkania. -powiedziałam na tyle złośliwie na ile było mnie stać piorunując go wzrokiem

-Nie musiałaś, jak coś chce to po prostu to mam. -powiedział spoglądając na mnie z góry, ponieważ był co najmniej o głowę wyższy a mi zrobiło się gorąco. Po raz kolejny w jego towarzystwie czułam, że tracę grunt.

-Zaraz, zaraz. Musimy sobie coś wyjaśnić proszę Pana- dodałam z przekąsem zadzierając głowę jeszcze wyżej - To co się wydarzyło ostatniej nocy nie miało prawa mieć miejsca i mogę obiecać, że nigdy się to nie powtórzy. I to jest wszystko co mam do powiedzenia.-odwróciłam się na pięcie.

-Zobaczymy...-uśmiechnął się złowrogo. Co za...aż brakło mi słów. Co on sobie do cholery myśli?! 

-A tak w ogóle to czemu Pana goszczę w swoich skromnych progach?- zapytałam z zaciekawieniem zaczynając kipieć ze złości. Po co on tu w ogóle przylazł i najważniejsze po co dzwonił.

-Gdybyś odbierała telefon nie było by problemu. -powiedział przez zaciśnięte zęby-Wybiegłaś wczoraj jak poparzona. Czemu? - co kurwa? Jak to czemu? Czy on jest nienormalny? Jak mógł zadać mi tak niedorzeczne pytanie po tym co się stało. 

-Pan chyba żartuję, prawda? Może dla Pana jest normalne całowanie przyjaciółek swojej córki Panie Vittorio, ale dla mnie nie. To nie powinno się w ogóle wydarzyć! I podkreślam jeszcze raz, że nigdy się nie powtórzy. - palcem wskazującym zaczęłam wymachiwać w powietrzu.

-Tak? W nocy jakoś nie protestowałaś! Tylko oddałaś pocałunek! I nie nie jest to dla mnie normalne.  Ale niezaprzeczalnie spodobało mi się jak nazwałaś mnie tatuśkiem. Dobrze wiesz, że coś nas przyciąga. Nie broń się przed tym bo widzę jak Twoje ciało reaguje na mnie. Widzę jak czerwienią Ci się policzki, jak wstrzymujesz oddech i jak Twoje sutki stwardniały od momentu, kiedy tylko przekroczyłem próg Twojego mieszkania. - powiedział pełnym przekonania głosem spoglądając na moje piersi które były ukryte tylko pod cienką warstwą bluzki.  Ja też nie pomyślałam, żeby coś założyć na siebie przed otworzeniem drzwi. Idiotka. I On. Co za bezczelny typ!

-Jak śmie Pan mówić do mnie w taki sposób! Mam czerwone policzki bo spałam dopiero opatulona kocem a sutki stwardniały od różnicy temperatur!- wymyśliłam na poczekaniu nie wierząc z czego się właśnie tłumaczę. A moje ciało zareagowało natychmiast i dłoń wylądowała na jego policzku owocując głośnym plaśnięciem. O nie.. Vittorio zacisnął szczękę i zamknął oczy. Jego oddech stał się płytki i niespokojny. W moich oczach pojawiło się przerażenie. Widziałam jak walczył ze sobą a jego nozdrza znacznie się rozszerzyły. Nagle spojrzał tymi zimnymi jak lód i ciemnymi jak mrok, który się w nich czaił oczami.

-Ja nie.. nie chciałam. - zaczęłam się jąkać. Podniósł rękę przez moment myślałam, że mnie uderzy cofnęłam się błądząc jak bezbronna owieczka. Jednak on złapał mnie za żuchwę  przyciągnął do siebie i zmiażdżył usta pocałunkiem. Zabrało mi tchu. Nogi się pode mną ugięły a zapach ten jego piękny zapach pomieszany z tytoniem po raz kolejny obezwładnił mnie. Nie wiem dlaczego poczułam między nogami mocne i przyjemne pulsowanie. Jestem nienormalna. I spłonę kiedyś w piekle przez moje myśli.

-Nigdy więcej nie waż się podnosić na mnie ręki! Inaczej źle się to dla Ciebie skończy!  A ja nie żartuję maleńka. Możesz wymyślać sobie te gówniane tłumaczenia jakie chcesz na reakcję Twojego ciała ale i tak dobrze oboje wiemy co tak naprawdę na Ciebie działa. - wysyczał prosto w moje usta puścił mnie oraz jak nigdy nic opuścił moje mieszkanie. Stałam dalej jak słup soli nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Co to kurwa miało być? Byłam pewna, że żałuje tego tak samo jak ja, że nigdy nie wróci do tego tematu i nigdy się już więcej nie spotkamy. Oj jak bardzo się myliłam. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

"I odbieraj ten cholerny telefon! Do zobaczenia Maleńka."

Po moim trupie-pomyślałam. 

____________________________
Jeśli jesteś już tutaj proszę zostaw gwiazdkę żebym wiedziała, że to co robię ma sens ;) Buziaczki ❤️

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz