7 - Zazdrosny

8 4 46
                                    

Poczułam lekki wiatr przez, który się obudziłam. Leżałam na kolanach bruneta, a ten coś rysował. Szybko wstałam z jego kolan, przez co on się wystraszył. Zaśmiałam się na to, a on zrobił obrażoną minę. Zaśmiałam się jeszcze bardziej.

- Weź no. - naburmuszony Scott, jest o wiele słodszy, niż normalny. No nie mogę się napatrzeć.

- Co robisz? - zapytałam po tym jak już się uspokoiłam. Zdjęłam z siebie koc czując jak robi mi się gorąco. Byłam skierowana do bruneta, przestał rysować i spojrzał na mnie. - To co robisz?

- Rysowałem. - schował swój, chyba notes do plecaka i uśmiechnął się do mnie.

- Co takiego? - zapytałam, chcąc wiedzieć co rysował. Brunet zdążył już schować swoje rzeczy do plecaka. Chyba nie chciał bym to widziała.

- Kiedyś się dowiesz. - oznajmił tajemniczym głosem. Byłam tak strasznie ciekawa co mogło tam się znajdować.

Scott chwycił za swój plecak, otworzył go i coś z niego wyjmował. Zauważyłam jakieś pudełko. Odłożył je na kocu i wyjął butelkę jakiegoś soku. Spojrzałam na niego zaciekawiona, a on tylko się uśmiechał. Wzięłam telefon do ręki i widziałam powiadomienie z discorda. Weszłam na aplikację i spojrzałam od kogo je dostałam - GrubyPlastik. Gdzie ty jesteś? Jest 8 a cie nie ma. 9 a ciebie nie ma, gdzie ty wyszlas? Jeszcze coś tam pisał, że mam wracać do domu.

- Kto pisał? - zapytał Scott, gdy odkładałam telefon. Popatrzyłam na chłopaka, który postawił ostatni talerz.

- Mogę wiedzieć z jakiej to okazji? - nie odpowiedziałam mu na pytanie, bo bardziej mnie ciekawiło na jakiego grzyba są dwa papierowe talerze.

- Jest prawie 10, a ty nie jadłaś jeszcze śniadania. - powiedział otwierając pudełko. - A jako, że spałaś, to czekałem na ciebie. - wyjął z pudełka złożone bułki na talerze. Talerze były pewnie, by nie na kruszyć. Ale znając życie ktoś nakruszy.

- Nie musiałeś. - odpowiedziałam mu biorąc bułkę w ręce. Wzięłam kęsa, wyczułam jakąś szynkę, sałatę i paprykę. Niebo w gębie. - Powiem ci, że naprawdę dobre to jest. - zaczęłam mówić z pełną buzią, a chłopak się zaśmiał.

- Dziękuję. - on też powiedział z pełną buzią i ja też się zaśmiałam.

Przez resztę śniadania obydwoje milczeliśmy. Zaczęło się robić coraz ciemniej. Zerknęłam na niebo i zbierały się ciemne chmury. Spojrzałam na Scotta, a ten dalej na spokojnie jadł bułkę. Olałam to i ja też dalej jadłam bułkę. Powoli zaczęło wiać, a chmury zrobiły się jeszcze bardziej ciemniejsze.

- Scott? - podniósł głowę, tak żeby mnie widzieć. - Bo ogólnie problem jest. - powiedziałam trochę cicho.

- Jaki? - spytał jakby zmartwiony. Spojrzał na niebo i znów na mnie. Wtem się błysnęło. No nie.

- Ten, no. Jakby to... - z oddali mogłam usłyszeć już pierwsze grzmienie. - Bo ja się burzy boje. - powiedziałam tak cicho, że pomyślałam, że Scott mógł nie słyszeć.

- Nic ci nie będzie. - lekko się zaśmiał, ale mi nie było do śmiechu. Zaczął zbierać rzeczy, które znajdowały się na kocu. Ja mu pomogłam, żeby było szybciej. Kubki papierowe i talerzyki wzięłam do worka, żeby niczego nie uwalić.

Błysnęło się po raz kolejny, zaczęłam odliczać sekundy do kolejnego grzmotu. 1, 2, 3, 4, 5, 6 - grzmot był głośniejszy, niż poprzedni. Po odliczaniu wiedziałam, że burza jest około 2 kilometra. Przeraziłam się, bo dosyć blisko.

Scott spakował wszystkie rzeczy do plecaka. Zaczęło padać, błysnęło się i znów zaczęłam liczyć. Zdążyłam policzyć do 4, a już było słychać grzmot. W przerażeniu złapałam za rękę chłopaka. Zaczął biec w stronę parkingu, co ja też uczyniłam. Grzmiało i błyskało się coraz częściej.

~Let me see your smile~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz