Nastolatek powolnym krokiem szedł w kierunku miejsca, w którym spoczywał jego chłopak.
Jego oczy były czerwone od płaczu i strasznie spuchnięte.
Usiadł przy grobie ukochanego słabo się uśmiechając.
- Dawno mnie tu nie było, wiem - zaśmiał się cicho i spojrzał na zdjęcie, które znajdowało się na pomniku.
Położył bukiet białych róż, które miał w dłoni na środku.
Jego ukochany je uwielbiał.
- Cholernie za tobą tęsknię..dlaczego to ty musiałeś mnie zostawić? - w jego oczach znów zebrały się łzy. - Mieliśmy być razem już zawsze... - spojrzał na pierścionek, który kiedyś dał mu chłopak. - Wiesz, że czasami wyobrażam sobie nasz ślub? - po jego policzkach spłynęły łzy.
Wyjął z plecaka paczkę papierosów, którą zostawił mu chłopak. Zabrał jednego i go odpalił.
- Bez ciebie moje życie jest puste. Każdy ma już dość tego, że się nie uśmiecham. Nie zrobiłem tego odkąd odszedłeś, wiesz? Tylko ty dawałeś mi radość. - gorące łzy ciągle płynęły po jego policzkach, kapiąc przy tym na jego koszulkę.
Dookoła były inne pomniki. Nikogo jednak nie było przy żadnym z nich.
Dzień był słoneczny ale wiał delikatny wiatr.
Zupełnie, jakby świat wiedział, że coś się zbliża.
- Twoje ciemne tęczówki, dajesz mi radość. Zapach papierosa przy tobie jest jak najpiękniejsze kwiaty. Niech uniesie nas, ten lekki wiatr.. Poniesie mnie w twoje ramiona, a ty pocałujesz mnie szczerze. Przecież miłość nie wymaga słów.. - chłopak zaśpiewał fragment piosenki, którą napisali razem.
- Ty i ja, nie trzeba nam nic więcej..po prostu złap moje dłonie i spójrz mi w oczy. Uśmiechnij się, to jest dla mnie jak lekarstwo. Nasza miłość nie wymaga wiele - chłopak zaczął płakać jeszcze bardziej, przypominając sobie jak śpiewał tą piosenkę z nim.
Siedział tak po prostu patrząc w niebo, dając swoim emocją wypłynąć razem z łzami.
Zaczęło się ściemniać.
Chłopak wyjął z plecaka mnóstwo tabletek i butelkę taniej wódki.
Spojrzał na dużą, marmurową płytę, która teraz zajmowała miejsce w którym powinien być jego ukochany, czyli u jego boku.
W jego oczach znów zebrały się łzy.
- Już nie daję rady, przepraszam.. - wyszeptał pół płacząc i zaczął połykać wszystkie tabletki jakie miał, każdą popijając alkogolem.
Nie chciał tego, nie chciał umrzeć.
Po prostu nie chciał żyć, w świecie gdzie jest sam.
W jego głowie zaczęło szumieć, a świat jakby sam zacząć się coraz szybciej obracać.
Słabo - pomyślał, nie mając siły nic powiedzieć, bo w klatce zaczął odczuwać coraz mocniejszy ścisk.
Jak w filmach z horroru, czując ten ból jedynie się uśmiechnął, kładąc się obok swojego chłopaka.
W pewnej chwili wszystko jakby ucichło. Wiatr przestał szumieć, ptaki zamilkły a liście jakby zamarły. Cały świat stanął na moment, a atmosfera zrobiła się ponura i ciężka. Nawet słońce zaszło za chmury i zrobiło się chłodniej.
Świat przeczuwał tragedię, która właśnie się dokonała.
- Sunghoon..? - chłopak wyszeptał, widząc stojącą nad nim postać, której blask oślepiał jego oczy, przez co nie mógł jej dostrzec.
Jego puls zaczął zanikać, a po chwili zniknął całkowicie. Nastolatek zrobił się siny a po czasie zbladł.
Szansy na ratunek nie było wcale, cmentarz był pusty.To był moment, w którym Sunoo dołączył do swojej miłości, która została mu odebrana. Teraz będą razem już zawsze.
------------------
THE END.
![](https://img.wattpad.com/cover/304456250-288-k510512.jpg)