"Nie rań mnie"

66 7 0
                                    

Jeżeli ktoś kiedyś bał się powiedzieć komuś, co czuje, zostać samemu w domu czy dostać złą ocenę ze sprawdzianu, tak naprawdę nigdy nie był równie przerażony co ja w tym momencie.

Siedziałam w głowie słysząc tylko tajemnicze stukanie i jego ciężkie kroki. Były odtwarzane w kółko, jakby w mojej czaszce panowało pieprzone echo, nawet nie myślące o tym, aby dać mi chociaż chwilę spokoju.

Po wczorajszej wymianie zdań byłam jeszcze bardziej upewniona w fakcie, że każdy szczegół był zapisany na jego liście, tworząc na samym końcu idealną całość. Sama myśl, że mógł w każdym momencie tu wrócić...

Przysięgam, on jest psychopatą.

Związałam włosy w kitkę, przeglądając się w lustrze. Nadal byłam w piżamie, tak naprawdę równie dobrze mogłabym być teraz naga. Co za różnica, kiedy jesteś ofiarą prześladowania i w każdej minucie możesz zostać zaatakowana?

Przemyłam twarz zimną wodą, starając się wziąć głęboki, uspakajający oddech. Tym razem nie mogłam odnaleźć wewnętrzengo opanowania. Jego ruchy przekraczały już moje wyobrażenia.

Jeszcze jedną niepokojącą mnie rzeczą było to, że paradoksalnie podczas jego krótkiego dotyku mogłam poczuć się bardziej zrelaksowaną. Nie potrafiłam tego zrozumieć.

Ha, co za nowość.

Oparłam ręce o umywalkę i spojrzałam na opuchnięte od płaczu oczy.

Czemu to wszystko musiało przytrafić się właśnie mnie?

***

Leżałam na łóżku, przykryta kocem. Wpatrywałąm się w sufit, co chwilę zmuszając się do zerkania na włączony telewizor w nadzieji, że zajmie to mój umysł. Nagle telefon zadzwonił, ale po odczytaniu imienia na wyświetlaczu od razu odetchnęłam z ulgą. Vanessa.

- Hej. - mruknęłam, przyciskając do siebie białą poduszkę.

- Cześć! Czemu w ogóle ostatnio się nie odzywałaś? Wszystko okej? - zapytała, a w jej głosie mogłam wyczuć poczucie winy oraz lekki strach. Strach. Od dzisiaj to słowo ma dla mnie zupełnie inne znaczenie.

- Van... On tu był. - mój głos był cichy i słaby.

- Boże.. - jęknęła, a obraz jej zmartwionej twarzy mignął mi przed oczami. - Będę za 10 minut. - rzuciła krótko i się rozłączyła. Ja jedynie naciągnęłam na siebie materiał i położyłam się na boku. Chciałam płakać, ale powstrzymywałąm łzy. One nic nie dadzą.

***

Moja przyjciółka przyjechała jakiś kwadrans temu i od tamtej pory siedzi obok, cały czas mnie pocieszając. Cieszyłam się, że tak się o mnie troszczyła i wiedziałam, że robiła to tylko dlatego, że bardzo się o mnie martwi, ale jej rady udzielane niesamowicie piskliwym głosem zaczynały wyprowadzać mnie z równowagi.

- Co Ty mu właściwie zrobiłaś? - zapytała i w tym momencie przerwałam jej monolog. Sama się nad tym zastanawiałam od jakiejś godziny.

- Problem w tym, że nie mam pojęcia. - westchnęłam, patrząc w jej niebieskie oczy.

- Może on jest po prostu chory? Może powinniśmy zadzwonić do jakiegoś szpitala psychiatrycznego i zgłosić tę sprawę? - powiedziała po chwili, na co tylko lekceważąco prychnęłam. Już raz wybrałam się na policję. Jeżeli mam być szczera, to już chyba załapałam, że nie wolno mi sięgać po tego typu pomoc.

- Jest na to zbyt inteligentny. Jego odpowiedzi są spokojne, podobnie jak jego głos. Nie groził mi też śmiercią i nie zrobił żadnego szaleńczego ruchu w nocy... Myślę, że ta opcja odpada.

See you soonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz