Rozdział 1

99 6 4
                                    

Weszłam do mieszkania i usiadłam w fotelu. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. Wreszcie mogłam odetchnąć i sama się uspokoić. Rozważyłam wiele osób, które mogłyby wysłać te pudła, ale najbardziej pasował mi brat Sam. Jednak mężczyzna na filmie w ogóle go nie przypominał. Rozmyślałam kilka minut. Nagle usłyszałam jak wazon, który od kiedy pamiętam stał na komodzie w sypialni, upadł na podłogę i roztrzaskał się. Serce podskoczyło mi do gardła. Poczułam falę gorąca napływającą do mojego ciała. Siedziałam w bezruchu, patrząc na drzwi od sypialni. Strach kompletnie mnie sparaliżował. Poziom, zwykle niskiej adrenaliny, momentalnie skoczył. Nawet nie poczułam, kiedy moje paznokcie zaczęły wbijać się w fotel. Zobaczyłam to dopiero wtedy, kiedy jeden z nich złamał się i sprawił mi ból. Ciepła strużka krwi zaczęła spływać po białej skórze fotela, a ja tylko wpatrywałam się w ten widok i nie wiem czemu, ale dawał mi jakiegoś rodzaju przyjemność. Po dłuższej chwili w końcu wstałam i przeszłam po cichutku i powoli do kuchni. Pierwsze co zrobiłam, to chwyciłam za  wyszywaną ściereczkę i zatamowałam krwawienie. Co chwilę spoglądając na drzwi, złapałam za metalową klamkę od szufladki. Pociągnęłam ją powoli, a ona wydała przeraźliwie głośny i niewdzięczny pisk. Z obawy, że ten ktoś w sypialni mógł to usłyszeć, przyśpieszyłam swoje ruchy. Wyciągnęłam rękę ku górze i namacałam najostrzejszy nóż, jaki tam się znajdował, ale oczywiście taka niezdara jak ja musiała się skaleczyć i to w dwa palce, przy okazji upuszczając go z powrotem do szuflady. Wyciągnęłam zakrwawioną rękę i przycisnęłam ściereczką. Z bólu przyciągnęłam ją blisko do siebie. Niestety, aby wziąć nóż musiałam wstać, co wywołało u mnie ogromną panikę. Mpje oddexhy zaczęły być niemiarowe i płytkie. Po krótkim namyśle szybko podniosłam się, obejrzałam za siebie i złapałam za niedawno naostrzony nóż o dużej poręcznej rączce, który kupiłam zanim się tu wprowadziłam. Po tym jak miałam go w ręce, kucnęłam i przeczołgałam się do blatu, który mógł mnie zasłonić. Wychyliłam się powoli i spojrzałam w stronę sypialni. Nic się tam nie działo, a przynajmniej ja nic nie słyszałam. Zwinnie przeczołgałam się za fotel, na którym była moja świeża krew. Widząc to, odruchowo chciałam ją wytrzeć i doprowadzić fotel do idealnego stanu. "Co ty wyprawiasz! Opanuj się!" skarciłam się w myślach. Teraz, gdy byłam bliżej, nareszcie coś usłyszałam. Odczułam pewnego rodzaju ulgę. To ja sprawowałam tu kontrolę, bo nie byłam zwierzyną, lecz łowcą. Dobrze czułam się z tym, że ja wiedziałam, iż ktoś tam jest, a ten koś zapewne nie wiedział, że już wróciłam. Jak to mówią "masło maślane", ale naprawdę dobrze było mi z tą myślą. Po kilku sekundach zdecydowałam, że dobrze jest mieć jakiś plan. Mój kilkuminutowy plan zakładał, że wejdę tam, uderzę go jakimś wazonem, i zadam mu cios nożem w udo. Do wykonania go potrzebowałam jeszcze wazonu, więc szybko i bezszelestnie przebiegłam do stoliczka, na którym się znajdował. Chwyciłam go i wróciłam na moje w miarę bezpieczne miejsce. Złapałam trochę powietrza do płuc i zwinnie doczołgałam się do drzwi. Stanęłam przy ścianie i czekałam, aż ktoś się wychyli z przejścia. Dłuższe oczekiwanie nic nie dało, więc musiałam coś wymyślić, aby go tu zwabić. Rozejrzałam się dookoła i w zasięgu mojego wzroku znalazłam tylko starą szkatułkę. Wolałabym, aby był to kolejny, marny wazon, ale niestety ostatnio wszystkie wyniosłam do sypialni. Złapałam za białą, małą szkatułkę pozłacaną białym złotem. Wazon na chwilę odłożyłam na podłogę, tuż obok mojej nogi i rzuciłam szkatułkę w stronę kuchni. Uderzając w ścianę, rozpadła się na drobne kawałeczki i wywołała spory hałas. Ja szybko złapałam za mój wazon, z idealnego wręcz planu, i czekałam. Drzwi otworzyły się powoli, przeraźliwie skrzypiąc i zasłaniając mnie przed włamywaczem. Gdy tylko sylwetka mężczyzny wyłoniła się zza drzwi przeszłam do mojego planu. Uderzyłam typa wazonem, po czym mężczyzna upadł na ziemię. Leżącego podobno się nie kopie, no ale ja nie kopałam. Sięgnęłam po nóż, który zostawiłam za drzwiami, aby wbić mu go w udo, ale on był szybszy i złapał mnie za nadgarstki. Próbowałam się uwolnić, ale było to bezsensowne, bo był ode mnie silniejszy. Zaciągnął mnie do sypialni, rzucił na łóżko i wyszedł z pokoju. Ja w panice rozglądałam się za moimi wszystkimi wazonami. Zawsze tyle ich było i zawsze tak bardzo mi przeszkadzały, a teraz jak na złość żadnego nie widziałam. Na szczęście, znalazłam jeden w rogu pokoju i szybko do niego podbiegłam. Chwyciłam go i odwróciłam się. Mężczyzna stał w drzwiach z moim nożem. Podniosłam wazon na wysokość moich ramion sugerując, że jak za blisko podejdzie. to go użyję.

- I co mi zrobisz tym wazonem, piękna?- zapytał po czym zaśmiał się szyderczo.

- A jak myślisz?- spytałam

- Nie wiem. Może mi coś zaproponujesz?- znów z jego gardła wydobył się szyderczy śmiech. Jego głos był niski, troszeczkę chrapliwy. Nie wiem czemu, ale zawsze w najgorszej sytuacji, skupiałam się na walorach osobistych drugiej osoby, a w szczególności, gdy był to mężczyzna. 

Podszedł bliżej do mnie i wbił nóż w komodę, stojącą obok nas. Przestraszyłam się głośnego dźwięku wydanego przez ostre narzędzie. On, widząc, że ze strachu aż podskoczyłam, uśmiechnął się szyderczo. Wyrwał mi z rąk ceramiczny wazon i rzucił nim za siebie. Stałam bezradna i trochę oszołomiona. Złapał prawą ręką za moje nadgarstki, a lewą ręką pomógł sobie przerzucić moje bezwładne teraz ciało przez swoje ramię. Nie byłam w stanie nic  zrobić, nie byłam w stanie ruszyć jakimkolwiek ze swoich mięśni. Rzucił mnie ponownie na łóżko, ale tym razem pilnując mnie, spytał:

- Słyszałem, że niedawno dostałaś paczkę. Wiem też, że nie była to paczka stąd- powiedział wchodząc na łóżko i na mnie leżącą na plecach.Nie wiem czemu, ale ręce bolały mnie niemiłosiernie. Czułam, że powoli mi drętwieją. Mężczyzna złapał za nie i przytrzymując nad moją głową, mówił dalej:

- Chciałbym się dowiedzieć od kogo była i co miała w środku. Czy może byłabyś tak miła i opowiedziała mi co nieco o niej?

- To nie ja dostałam tę paczkę- powiedziałam po dłuższym zastanowieniu.

- To w takim razie co to?- zapytał spoglądając na dyski wysypane na łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, że nie schowałam ich do torebki, tylko do kieszeni. Kilka wysypało mi się z niej, ale kilka jeszcze tam było. Przytrzymując tylko jedną ręką moje nadgarstki, wyciągnął resztę dysków z mojej kieszonki w spodniach. Wyczułam ten moment, kiedy nie jest skupiony na mnie, tylko na zawartości kieszeni. Kopnęłam mocno i zdecydowanie w jego krocze. Zwinął się z bólu i stoczył na podłogę. Pospieszyłam do komody. Próbując wyciągnąć nóż, słyszałam jak włamywacz czołga się w moją stronę. Chwilę to trwało, ale mając nóż w ręce, obróciłam się w jego stronę. On stał już blisko ze scyzorykiem przyłożonym do mojej klatki piersiowej. Ze strachu upuściłam nóż. Stałam w bezruchu czekając na kolejne pytania. Zbliżył się i musnął wargami moje czoło.

- Przykro mi, że ginie tak urocza kobieta jak ty- powiedział, po czym przejechał ostrzem po brzuchu i pchnął scyzorykiem. Czułam okropny ból promieniujący z mojego boku i odruchowo złapałam się za niego. Gorąca krew kapała mi spomiędzy palców. Osunęłam się na ziemię. Widziałam, jak zabiera wszystkie dyski i wychodzi w pośpiechu, oglądając się z wyrzutem. Później widziałam już tylko ciemność.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz