Rozdział 3

60 5 0
                                    

- Nie dotykaj jej!-ktoś wykrzyczał. Beaco przymrużył oczy, powoli spuścił wzrok, aby po chwili przenieść go w stronę dochodzącego go głosu. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam strażnika bocznego, z którym byłam umówiona na sobotę. Beaco z nieukrywanym zawodem, odsunął się ode mnie i odszedł kilka kroków. Mój wybawca stał pewnie, a w wyciągniętych do przodu rękach trzymał swoją broń. Był to nusuh, który mógł całkiem mocno porazić przeciwnika, dlatego nikt nie chciał mieć z nim nic do czynienia. Taką broń nosili strażnicy z kilkuletnim doświadczeniem i milionami certyfikatów. Było to odznaczenie godne mistrza, bo tylko niektórzy mogli spojrzeć na nią, a co dopiero trzymać wycelowaną we włamywacza.

- Nie ruszaj się i łapy w górę!- krzyknął, po czym zwrócił się w moją stronę- Chodź do mnie. 

Podeszłam powoli. Oglądając się za siebie, widziałam włamywacza stojącego z rękami uniesionymi ku górze. Jego wzrok nadal błądził po moim ciele. Trochę speszona stanęłam za strażnikiem. Minęło kilka chwil w niezręcznej ciszy. Później widziałam już jak aresztują tylko Beaco i jednego z włamywaczy. Wtedy wiedziałam już, że reszta musiała uciec i poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach. Wyobraziłam sobie, że obserwują mnie codziennie i planują zemstę. Widziałam jak patrzyli na mnie... To było okropne, bo miałam świadomość, że po mnie przyjdą.

- Na pewno przyjdą- powiedziałam pod nosem. Spojrzałam do góry i zauważyłam, że mój wybawca stoi nade mną. Spuściłam wzrok nie chcąc, żeby zobaczył, że nie czuję się bezpiecznie. Jednak on zauważył to. Wyciągnął rękę i złapał mnie za podbródek, po czym delikatnie podniósł go do góry. Przesunął palcem po moim policzku i otarł spływającą łzę. Dopiero teraz zobaczyłam, że z nadmiaru emocji popłakałam się. Odwróciłam szybko głowę i wytarłam dokładnie całą twarz.

- Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną dzieje- powiedziałam pokryta lekkim rumieńcem.

- To nie twoja wina. Nic ci się nie stało?- spytał

- Nie, dzięki- odpowiedziałam.

- Chodź. Zabiorę cię do domu- powiedział, wyciągając do mnie rękę. Niepewnie złapałam ją. Pociągnął mnie za sobą do jasnego transportera i pojechaliśmy do bogatej dzielnicy. W pojeździe ani razu nie spojrzałam na niego. Byłam też za bardzo zawstydzona, aby coś powiedzieć. Gdy dotarliśmy pod jeden z wieżowców, byłam w szoku. Niby zwykły strażnik, a mieszka w tak dużej budowli. Weszłam za nim do windy. Widziałam, że wciąż mi się przygląda. "O co mu chodzi?"-pomyślałam. Drzwi windy otworzyły się na 15 piętrze. Nigdy nie byłam tak wysoko. Okna w korytarzu ukazywały piękny widok. Słońce już wschodziło, ale ja nie byłam ani trochę zmęczona. Wydarzenia tej nocy sprawiły, że czułam się wspaniale i okropnie równocześnie. Dziwne uczucie... 

Strażnik chwilę szukał kluczy w kieszeni. Otworzył drzwi. Chwilę później zawołał mnie stojącą przy oknie. Zaprosił do środka, a ja wchodząc, zobaczyłam ogromną przestrzeń. Nie spodziewałam się, że ktoś oprócz przywódcy może mieć tak duże mieszkanie. Zrobiłam kilka kroków do przodu i ujrzałam kuchnię. Dobrze urządzona, funkcjonalna sprawiała niezłe wrażenie. Z drugiej strony był salon, dalej jadalnia i łazienka. Nie widziałam tylko sypialni, ale nie mogło być, żeby jej nie było. Wtedy byłoby to śmieszne, ale zrobiwszy kilka kolejnych kroków, ujrzałam ją. Przestronna sypialnia z dużym łóżkiem na środku. Nic szczególnego, ale jednak.

- Podoba ci się?- usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się na jednej pięcie i stanęłam twarzą w twarz ze strażnikiem.

- Tak, jest miło...- szepnęłam tak cicho, że ledwo mnie usłyszał.

- Wiesz, jesteś moim pierwszym gościem od...- umilkł nagle- od zawsze-stwierdził w końcu. Odwrócił wzrok speszony swoim wyznaniem.

- Chodź, już wcześnie rano, ale może prześpisz się trochę- powiedział przerywając ciszę i podążył w stronę sypialni. Poszłam za nim i zobaczyłam, że w sypialni oprócz łóżka była tam też komoda i jakaś mała sofa.

- Proszę, połóż się- powiedział i usiadł na rogu łóżka.

- Dzięki- odparłam i usiadłam z drugiej strony. Przechyliłam się do tyłu i położyłam. Nadmiar emocji przez dłuższą chwilę nie dawał mi zasnąć.

- Śpij, a ja będę w salonie- powiedział, wstając z łóżka.

- Nie!- krzyknęłam. Od razu zasłoniłam usta ręką. Nie miałam bladego pojęcia, czemu to powiedziałam.

- Proszę, zostań- szepnęłam. On stanął jak wryty, ale po chwili podszedł bliżej i położył się obok. Nerwowo wtuliłam się w niego, a on trochę zaskoczony objął mnie ręką. Szybko zasnęłam w jego objęciach.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz