Rozdział 4

85 5 0
                                    

Gdy się obudziłam, zobaczyłam, że nikogo w sypialni nie ma. Byłam okryta kocem i nie miałam na sobie butów i kurtki, które zabrałam przed przyjazdem tutaj. Buty stały obok łóżka, jednak nie mogłam namierzyć kurtki. Przetarłam ręką oczy, aby się trochę rozbudzić. Powoli, chwiejąc się na nogach, wstałam z łóżka. Zauważyłam zegarek, wskazówki wskazywały godzinę 13:00. Rozmyślałam chwilę o tym, czy coś tu zaszło, ale nic na to nie wskazywało i z ulgą podeszłam pod drzwi. Nacisnęłam lekko na klamkę i uchyliłam je, chcąc zobaczyć gdzie podział się strażnik. On siedział w salonie, na białej kanapie. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w ekran odbiornika. Kiedy wyjrzałam, produkcję zastąpiły spoty reklamowe. Odsunął głowę na oparcie.

- Uch.. Znowu?- powiedział z zażenowaniem. Miał biały t-shirt, który podkreślał jego umięśnione ciało. Gorąco mi się zrobiło, widząc każdy jego mięsień. Przez chwilę żałowałam, że jednak nic między nami się nie wydarzyło, ale po kilku sekundach opanowałam się. Wyszłam powoli z pokoju. Zapatrzyłam się na niego i oczywiście, niezdara, musiałam zbić lampę stojącą w korytarzyku. Przewróciła się i roztrzaskała na milion kawałeczków, zwracając przy tym jego uwagę.

- O Jezu! Strasznie cię przepraszam- powiedziałam rzucając się, aby posprzątać bałagan. I jak już wam powiedziałam, niezdara, musiała sobie też rozciąć kciuka.

- Lepiej chodź, zanim coś jeszcze sobie zrobisz- podszedł, śmiejąc się i łapiąc za prawą rękę. Zaciągnął mnie do kuchni i wyjął małe pudełko z szafki. Uważnie i czule przykleił mi mały plaster ze słonikiem.

- Kto ci to kupił?- zaśmiałam się, spoglądając na mój owinięty palec.

- Ja sam- powiedział dumnie.- A co, nie podoba ci się?- również się zaśmiał.

- Nie, wręcz przeciwnie- stwierdziłam z uśmiechem na ustach.- Tak w sumie, to nie przedstawiłeś mi się- dodałam.

- No tak. Jestem Milan, a ty?- zapytał.

- Ja jestem Zuza i... jestem strasznie głodna- powiedziałam, uśmiechając się do niego.

- Ależ oczywiście- odparł żartobliwie. Złapał mnie za rękę i posadził na wysokim krzesełku przy wysepce kuchennej. Podszedł do organizera i wyświetlił kilka propozycji.

- To na co masz ochotę?- spytał.

- Wiesz, może to głupie, ale zjadłabym naleśniki.

- Hmm... No dobra- uśmiechnął się do mnie.

-A ty nie lubisz naleśników?

- No wiesz... Wolałbym jakąś kanapkę czy coś, bo przyznam, że nie jestem mistrzem kuchni- powiedział.

- Ale za to ja jestem. Chyba...- zażartowałam, a na jego twarzy rysowało się zażenowanie. Wstałam i podeszłam do lodówki. Wyjęłam potrzebne składniki i stanęłam obok Milana. Popatrzyłam na niego, a on na mnie. Widziałam jak jego błękitne oczy odkrywają tajemnice mojej duszy. Czując, że się rumienię, spuściłam trochę włosów, tak aby zakryły moją twarz. Milan szybko odgarnął je i zaczesał za ucho.

- Tak chyba lepiej- powiedział.

- Chyba tak- stwierdziłam.- Ale teraz nauczę cię gotować- uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego stronę.

- Tak, poproszę.

- W sumie to proste. To jak muzyka. Różne nuty składa się w symfonię, a w gotowaniu każdy produkt składa się na całą potrawę. Smaki łączą się w całość, trzeba tylko znać składniki i ich smak, tak jak, aby stworzyć piosenkę, musisz znać nuty i ich brzmienie. prawda, że to łatwe?- spytałam.

- No, chyba dla ciebie. Dla mnie to czarna magia- poszerzył swój uśmiech.

- To podaj mi mleko.

- Tak jest proszę pani- odrzekł.

- Panno... Jeszcze panno- poprawiłam go, a on się zaśmiał. Nauczyłam go jak zrobić naleśniki. Później pokazałam też, jak je smażyć.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, to pójdę się umyć- powiedziałam.

- Dobrze, łazienka jest tu na prawo- wskazał mi drzwi. Podeszłam i po chwili usłyszałam zażenowany głos Milana:

- Hej! Nie możesz mnie tak po prostu z tym wszystkim zostawić!

- Jak widać mogę- powiedziałam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam wielką wannę, naprawdę ogromną. Zobaczyłam równie duże lustro, które wisiało nad blatem z umywalką. Podeszłam do niego i omiotłam spojrzeniem moje odbicie. Oczy miałam malutkie, policzki czerwone, usta wysuszone, a włosy pozostawały w artystycznym nieładzie. Obraz nędzy i rozpaczy. Wzrokiem namierzyłam szczotkę i szybko doprowadziłam włosy do stanu zbliżonego do ideału. Ujrzałam szafeczkę obok i z ciekawości otworzyłam ją i znalazłam jakiś krem nawilżający. Szybko przeczytałam etykietkę i dowiedziałam się, że jest to kosmetyk uniwersalny. Odkręciłam nakrętkę i zauważyłam, że krem był prawie nie używany, choć jego data ważności zbliżała się ku końcowi. Umyłam twarz i nałożyłam cienką warstwę kremu, który pachniał troszkę kokosem. Umyłam ręce z resztek kremu i wytarłam je w ręcznik, który leżał równo ułożony na większym, równie miękkim ręczniku. Podeszłam do wanny i nalałam ciepłej wody do połowy wysokości. Trwało to chyba wieczność, ale mogłam chociaż w tym czasie trochę odświeżyć moje, dawno już zdjęte ubrania. Upewniłam się jeszcze, czy zamknęłam drzwi, po czym weszłam powoli do wody. Czułam jak każdy mięsień rozluźnia się. Mogłabym tak leżeć godzinami, ale wciąż słyszałam jak Milan klnie smażąc naleśniki. Z uśmieszkiem wyszłam z wanny i spuściłam z niej wodę. Założyłam moje ubrania i opuściłam łazienkę. Przywitał mnie zimny podmuch powietrza, który wywołał u mnie nieprzyjemny dreszcz. Po chwili poczułam też woń spalenizny, która dochodziła z kuchni. Przeszłam kilka kroków i ujrzałam Milana, który palił kolejnego naleśnika. Podbiegłam do niego i prawie umarłabym ze śmiechu. Milan jak małe, kilkuletnie dziecko stał zdenerwowany i próbował coś zrobić, jednak głos w głowie zapewne mówił mu "Jeszcze trochę, jeszcze nie jest gotowy". Rozbrajała mnie też jego mina, która zastygła w dziwnym grymasie.

- Lepiej mi daj, bo za chwilę nie będziemy mieli co jeść- zaśmiałam się do niego.

- Ale zobacz, jeden mi się udał- powiedział, dumnie wskazując na jedynego naleśnika na talerzu.

- Tylko, jest on mój- roześmiałam się jak głupia.

-W tym właśnie momencie, pogrążyłaś moje marzenia o zostaniu kucharzem.

-Jak na pierwsze smażenie, to chyba masz już dosyć- powiedziałam łapiąc się w brzuch, który od nadmiaru śmiechu bolał mnie coraz bardziej. Opanowałam emocje i usmażyłam jeszcze kilka naleśników. Zjedliśmy je w miłej atmosferze. Później oglądaliśmy jakąś zabawną produkcję. Dosłownie tarzaliśmy się ze śmiechu. Po godzinie oglądania stwierdziłam, że w końcu sprzątnę lampę, którą rozbiłam.

- Stój. Ja to zrobię, a ty później pomożesz mi w kuchni- powiedział Milan, łapiąc mnie za ramię. Zgodziłam się i udałam do kuchni. Po kilku minutach wrócił i zabraliśmy się za sprzątanie. Było tego sporo, w sumie w całej kuchni panował niezły bałagan. Żaden kawałek blatu, czy podłogi nie uniknął zabrudzenia. Rozmawiając, uprzątnęliśmy całe pomieszczenie, ale gdy pogawędka zboczyła na bardziej osobiste tory, postanowiłam ją przerwać.

- Może już pójdę.

- Jeśli chcesz, to możesz zostać- powiedział.

- Tak, tak chcę- uśmiechnęłam się nieśmiało.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz