Rozdzial 5

51 4 0
                                    

- Tak, tak chce- powiedziałam.- Nie, nie mogę. Muszę już lecieć- szybkim krokiem udałam się do drzwi wyjściowych. Zobaczyłam moją kurtkę i równie szybkim ruchem sięgnęłam po nią i ubrałam ją.
- Poczekaj!- usłyszałam głos Milana, który biegł za mną.
- Nie mogę. Juz i tak za dużo czasu ci zajęłam.
- Zostań. Proszę- Milan złapał mnie za nadgarstek mocnym chwytem, jednak zdołałam mu wyrwać moją rękę. Wybiegłam do windy.
- Zuz!- usłyszałam tylko, bo drzwi zasunęły się. "Tego juz za wiele! Znałam go zaledwie kilka dni, a on myślał nie wiadomo co. Zrobiło się z tego jakieś hiszpańskie romansidło."- myślałam. Nic nie miało sensu, ale wiedziałam, że do domu boję się wrócić, a nie zostanę wieczność u Milana. Musiałam coś zrobić. "Przecież nie będę spać w parku, albo pod mostem." Wyszłam szybko z wieżowca i skręciłam w lewo. Było tu więcej ludzi i przez to czułam się bezpieczniejsza. Postanowiłam pójść do Toma, ale był jeden ważny problem. Nie do końca wiedziałam w jakiej części Ivegu, mojego miasta, się znajduję. Próbowałam zapytać kogoś o drogę, ale wszyscy byli zajęci pracą i szybkim dotarciem do niej. W końcu jakiś zamyślony przechodzień udzielił mi niepełnej informacji. Kolejny również nie do końca zorientował mnie w jakim położeniu się znajdowaliśmy. Wiedziałam jedynie, że jestem w jakiejś północnej części, ale nie wiedziałam jakiej dzielnicy. Ku mojemu zaskoczeniu naprawdę znajdował się tu most. " To chociaż mam gdzie spać."- zaśmiałam się pod nosem. Były tylko trzy dzielnice z mostem. Dzielnica Ejfon, Oeby i Frohne. Niestety każda z nich była w zupełnie innej części miasta. Przez chwilę zastanawiałam czy wrócić do Milana. " I co powiesz... Cześć Milan odwieź mnie do Toma, bo z nim czuję się bezpieczniej." Nie pozwalało mi też moje wielkie i kruche ego. Zupełnie jak u facetów.
Po dłuższej chwili rozmyślania, ruszyłam do przodu. Nie za bardzo wiedziałam gdzie idę, ale lepiej iść gdziekolwiek, niż stać jak głupia na środku chodnika. Kilka minut później zauważyłam przystanek i odetchnęłam z ulgą. Szybkim krokiem poszłam w tamtym kierunku. W Tyma samym czasie zauważyłam, że idzie za mną jakiś mężczyzna w bluzie z kapturem. Trochę się go przestraszyłam, więc przyśpieszyłam kroku. Szybko znalazłam się na przystanku, czytając harmonogram kursów autobusów. Bez najmniejszego problemu znalazłam na liście numer autobusu Toma. Byłam prze szczęśliwa, ponieważ jego autobus przyjeżdżał o 14.35, a była godzina 14.32, jak wskazywał wielki zegar na jednym z wieżowców. Co chwilę zrerkałam w stronę nieznanego mi mężczyzny.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz