Rozdział 6

43 5 2
                                    

Facet w kapturze przybliżał się niebezpiecznie szybko. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam małą grupkę osób czekających na autobus. Szybko przeszłam bliżej nich, aby czuć się trochę bezpieczniej, ale nawet to nie speszyło typka. Stanął przy mnie i łapiąc mnie za jedno ramię przyłożył coś do mojego boku. Pochylił się i powiedział:

- Jeśli choć drgniesz, to będzie po tobie.

- Czego chcesz?- zapytałam, równie cicho.

- Przysłał mnie Beaco- w jednej chwili zrobiło się gorąco- ale nie bój się, jeszcze nie czas.

- To po co mnie tu trzymasz?

- Mam dla ciebie przesyłkę. Beaco chciał żebyś ją dobrze obejrzała.

- Jesteś jednym z nich?- spytałam niepewnie.

- Nie i nie mam zamiaru ci nic zrobić. Wynajęto mnie tylko żebym ci to przekazał- powiedział po czym włożył mi małe pudełko do kieszeni kurtki.

- Teraz odejdę a ty nie będziesz robić awantury, bo inaczej oberwiesz pierwsza, a później mi się dostanie. Rozumiesz?

- Tak.

- To dobrze. Do widzenia- powiedział po czym puścił mnie i odszedł. Włożyłam szybko rękę do kieszeni i zasłoniłam pudełko. Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła, ale nigdzie nie zauważyłam mężczyzny. Na szczęście był już autobus. Wpadłam do niego jak strzała. Napotkałam Tom'a i opowiedziałam mu pokrótce co miało miejsce. Oczywiście pomijając fakty o których nie mogłam wspominać w miejscu zawalonym ludźmi. Dał mi swoje klucze od domu i przejeżdżając obok niego stanął, abym mogła wysiąść. Powiedział też, że niedługo kończy pracę i przyjedzie jak najszybciej jest to możliwe. Zgodziłam się i poszłam w stronę bloku. Weszłam do mieszkania zamykając się od środka na wszystkie zamki, które tam były.
Rozejrzałam się do okoła. Małe mieszkanko z jednym pokojem do spania, salonem, niewielką kuchnią i równie niewielką łazienką. Nic szczególnego, jak u wszystkich. Zdjęłam kurtkę, buty i pozostawiłam obok drzwi. Weszłam dalej i udałam się do salonu. Usiadłam na sofie i głęboko odetchnęłam.
Jakieś pół godziny później, przypomniałam sobie o pudełku. Nie byłam do końca pewna, czy chce sprawdzać, co jest w środku, ale moja ciekawość mnie zżerała od środka. Wstałam i poszłam w stronę drzwi. Wyciągnęłam z kurtki niechlujnie zapakowane pudełko. Zabrałam je ze sobą z powrotem do salonu i odpakowałam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była mała, poskładana kartka. Otworzyłam ją. Był to krótki list. "Droga Zuzanno, juz niedługo przyjdę do ciebie. Jak widzisz, już wydostałem się z aresztu. Nie było łatwo, ale postawili mi tylko zarzut włamania, z którego łatwo było się usprawiedliwić. Chciałbym żebyś rozwiązała tę zagadkę, z moją małą pomocą. Mam niezbędne ci informacje. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Jeśli będziesz chciała się ze mną zobaczyć naciśnij przycisk. Do zobaczenia. Beaco. " Odwróciłam kartkę, ale nic nie ujrzałam. Przeczytałam list jeszcze raz, aby upewnić się, że na pewno niczego nie pominęłam, ale poza informacją o wolności Beaco i jakiejś zagadce, nic tam więcej nie było. Schowałam kartkę do kieszeni kurtki. Wzięłam ponownie pudełko i wyciągnęłam z niego brylok z czerwonym przyciskiem. Podobny jak te do transportera, albo jakiś drzwi na czujnik. Piękny kolor. Wyrazisty i tak prosty. W białym salonie, w białym mieszkaniu, w białym życiu, był jak kolor nadziei na wydostanie się z tąd. Był jak pogoń za marzeniami, za szczęściem. Za tym wszystkim, czego nigdy nie miałam. Teraz moim punktem wszechświata był ten przycisk, w czyimś mieszkaniu, w czyimś świecie, w moim życiu.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz