Rozdział 2

87 7 0
                                    

Ocknęłam się w tym samym fotelu, w którym to wszystko się zaczęło. Z przerażeniem spojrzałam na drzwi od sypialni, z obawy, czy to wszystko się nie powtórzy. Po chwili odetchnęłam z ulgą. Wstałam ze zdradzieckiego, białego fotela i udałam się w stronę sypialni. Nagle usłyszałam, jak ten sam wazon upada na ziemię.

- No nie. Znowu o samo?- powiedziałam. Szybko i zwinnie, tak jak w śnie, przebiegłam do kuchni. Chcąc złapać za szufladę, przypomniałam sobie, jak okropnie głośny pisk wydała. Przeszłam więc kilka kroków, otworzyłam górną szafkę i wzięłam ostrzejszy nóż niż ostatnio. Przebiegłam do blatu i znów wysunęłam się, spoglądając na drzwi od sypialni. Teraz byłam bardziej dumna, ponieważ nie skaleczyłam się. Już chciałam zacząć bić sobie brawo, ale znów musiałam się opamiętać. Tym razem chciałam mieć plan B, więc zadzwoniłam do sąsiada Maxa i szeptem poinformowałam go o wszystkim. Powiedziałam też, żeby zadzwonił na policję. Niestety, nie mógł mi pomóc, ponieważ był na mieście, ale obiecał, że niedługo się zjawi. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni. Rozejrzałam się i zobaczyłam małą rzeźbę w salonie. Chwyciłam ją szybko. Tym razem, stojąc w pokoju, rozejrzałam się za wabikiem na włamywacza. I znalazłam. Mały, niedawno kupiony, szklany słonik stał obok odbiornika. Chwyciłam go i z całym ekwipunkiem przeszłam pod drzwi w to samo miejsce. Zamachnęłam się, by rzucić słonika, ale przypomniałam sobie o dyskach w mojej kieszeni. Pomyślałam o tym, że nie mogę ich znowu stracić. Schowałam więc kilka do zapinanej kieszeni marynarki, którą umieściłam w dolnej szufladzie z tyłu, kilka do szkatułki, a pozostałą część ukryłam w ziemi w doniczce, która stała w kuchni. Przeszłam znów pod drzwi sypialni, po czym rzuciłam słonikiem. Tym razem w jednej ręce trzymałam rzeźbę, a w drugiej nóż. Znów zobaczyłam wyłaniającą się z półmroku postać mężczyzny. Zamachnęłam się i uderzyłam go w głowę. Upadając na ziemię uderzył w stolik salonowy i stracił przytomność. Postanowiłam to wykorzystać. Chciałam go związać, ale nie miałam czym. Nigdy nie był mi potrzebny żaden sznur, więc nigdy też żadnego nie posiadałam, ale zauważyłam, że wcale nie muszę go posiadać. Miał go on. Biały, gruby i chyba nowy sznur był przypięty do paska nieznajomego. Sięgnęłam po niego, po czym przekręciłam mężczyznę na brzuch. Usiadłam na jego odcinku lędźwiowym kręgosłupa po to, aby czuć się choć odrobinę bezpiecznej. Wzięłam jego rękę i niezdarnie obwiązałam sznur wokoło. Później wzięłam drugą rękę i też obwiązałam ją wokoło, lecz trochę sprawniej. Później przełożyłam sznur pod brzuchem mężczyzny i przywiązałam go do rąk. Obróciłam włamywacza z powrotem na plecy i siedząc teraz na jego miednicy, spojrzałam mu w twarz.

Był to naprawdę przystojny mężczyzna. Rysy miał wyraziste, a samą twarz młodzieńczą, a przy tym dojrzałą. Kilkudniowy zarost widniejący na jego podbródku troszkę mnie onieśmielał. Jasno, a może ciemnobrązowe włosy ułożyły się w nieładzie. Nie byłam w stanie stwierdzić koloru przy tak słabym oświetleniu, a bardziej przy jego braku, ale i tak kolor szaleńczo mi się spodobał.

- Uhh... Zuza... Jak możesz myśleć teraz w taki sposób- powiedziałam do siebie.

- Jaki?- usłyszałam trochę zdezorientowany i cichy głos mężczyzny.

- Co...- powiedziałam jeszcze trochę rozmarzona i bardzo zarumieniona.

- W jaki sposób myślisz?- spytał ponownie.

- Normalny. Nieważne o czym myślę. Nic ci do tego.

- Dobrze- odpowiedział uśmiechając się do mnie.

- A teraz mów, co robisz w moim domu?

- Więc... Słyszałem, że niedawno..

- Nie, nie dostałam paczki i nie, nie wiem co było w środku- powiedziałam z lekkim uśmiechem, ale też troszkę zdenerwowana. Widziałam zaskoczenie malujące się na jego twarzy, ale ten stan nie trwał długo. Znów uśmiechnął się do mnie.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz