Rozdział 7

47 4 2
                                    

Siedziałam na kanapie oglądając brylok. Przesuwałam po nim palcami w górę, to w dół. Gładki plastik ocierał się o moją skorę. Czerwony przycisk był trochę wklęsły, dopasowany do kształtu kciuka. W sumie to nie do końca wiem, czy był to czerwony, ale miałam lekkie przebłyski geniuszu, co nieczęsto się zdarzało. Ogólnie byłam bardzo roztargniona i nie ogarnięta. Zazwyczaj nie wiedziałam jak się zachować i robiłam lub mówiłam złe rzeczy w równie złym czasie i miejscu.
Nagle zamki zaczęły się przesuwać. Spojrzałam leniwie na drzwi. Stanął w nich Tom. Brunet przewlókł się przez próg, po czym zamknął za sobą drzwi. Poszedł do kuchni, nie racząc nawet na mnie spojrzeć. Wstałam i przeszłam przez korytarz. Oparłam się o framugę.
- Co robisz?- zapytałam.
- A jak myślisz?- odparł żartobliwie spoglądając wymianie na torbę z żywnością.
- Po co ci aż tyle jedzenia?- znowu zapytałam, patrząc jak Tom wkłada masę produktów do lodówki.
- No przecież teraz cię nie wypuszczę. Na zewnątrz grasuje psychopata, który chce cię dorwać, oszalałaś na punkcie jakiegoś strażnika i jeszcze mi tu nawijasz o jakiś supermocach.
- Nie dramatyzuj, jeszcze nie jest tak źle.
- Jeszcze - po tym nastąpiła dłuższa cisza. W międzyczasie chłopak zdążył zapełnić całą lodówkę. Odwrócił się do mnie i powiedział:
- Idź do salonu, a ja się ogarnę i przebiorę.
- Okej - odwróciłam się na pięcie i przeszłam z powrotem na kanapę. Ujrzałam brylok i list, który wciąż był na stoliku. Chwilę potem złapałam za paczkę i upchnęłam wszystko do środka. Jak Tom miał mi uwierzyć, to musiałam mu opowiedzieć wszystko po kolei i przede wszystkim, nie naciskać, nie dobijać. Wystarczyło, że ja miałam mętlik w głowie. Po upływie kilku minut nadal go nie było, więc wstałam i podeszłam do okna. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia miastu. Piękna panorama miasta rozciągała się przed moimi oczyma, urzekając swym urokiem. Chłonęłam sobą całą wspaniałość dzieła, jakie stworzył człowiek. Otworzyłam okno, abym mogła zrobić lepsze ujęcia. Wychyliłam się i spojrzałam w dół. Stał tam jakiś mężczyzna i patrzył się prosto na mnie. Nakierowałam aparat na niego i przybliżyłam. Nagle zamarłam, stał tam Beaco i z bezczelnym uśmieszkiem spoglądał na mnie. Podniósł rękę do góry i pomachał mi, po czym zaczął się oddalać. Nadal podążałam aparatem za nim. Chłopak skierował się w stronę drzewa i włożył coś w jego zagłębienie. Odwrócił się jeszcze i równie szybko zniknął z mojego pola widzenia. Gwałtownie zamknęłam oknko i osunęłam się na ziemię. Zauważyłam też, że nie tylko podążałam za nim aparatem, ale i nagrałam filmik. Wyłaczyłam nagrywanie, aby moc obejrzeć film. Wpatrywałam się w ekran, dopóki Tom nie przyszedł. Widząc mnie od razu podbiegł i z troską w oczach zaczął sprawdzać, czy nic mi nie jest. Po chwili odetchnął z ulgą.
- Coś nie tak? Czemu siedzisz przy oknie i to na podłodze? Kanapa już nie wygodna?
- Widziałam go, to był Beaco.
- Co? Nie, musiało ci się przewidzieć.
- Masz tu filmik i zobacz sam - powiedziałam po czym wcisnęłam mu w rękę telefon z filmem. Obejrzał go i spojrzał na mnie.
- On tu coś zostawił.
- Muszę to wziąć.
- Nie tak szybko. Ja muszę to wziąć, a ty się stąd nie ruszasz. Rozumiesz?
- Ale to do mnie, nie do ciebie. Może ci się coś stać. Co jeśli on tam jeszcze jest ?
- Wolałbym sam leżeć w szpitalu, niż zajmować się tobą, jesteś straszną marudą- odpowiedział dowcipnie po czym wstał i pomógł też wstać mi.
- Jak ty teraz możesz żartować?
- Jakoś, tak samo wyszło -uśmiechnął się- Dobra, ty tu zostajesz ja idę. Możesz parzeć przez okno, ale nie otwieraj go. Szyby są kuloodporne, będziesz tu bezpieczna. Jak wrócę zapukam... pięć razy. Zamknij wszystkie zamki. Rozumiesz ?- kiwnęłam potwierdzająco głową
- Powtórz.
- Drzwi i okno zamknięte, siedze tu, pukasz pięć razy. Pamiętam, idź już - ponagliłam go.
- Okej, tylko zostań tu.
Tom wyszedł zarzucając na siebie kurtkę, a ja zamknęłam wszystkie zamki. Podbiegłam szybko do okna, znów wzięłam telefon i nastawiłam nagrywanie. Właczyłam tak szybko, jak szybko chłopak wyszedł z bloku. Przeszedł pod drzewo i wyciągnął przesyłkę. Bez problemu wszedł z powrotem do budynku. Przebiegłam pod drzwi i nasłuchiwałam. Po chwili usłyszałam szmer, a później pukanie. Liczyłam w myślach.
" Jeden, dwa, trzy... Cztery, pięć i nic więcej, dobra..." odblokowałam wszystkie zamki i nacisnęłam na klamkę. Wszedł Tom, poszło gładko, ale ręce nadal mi się trzęsły, a serce waliło jak oszalałe, a przecież to nie ja byłam na zewnątrz.

"Strach w garstce popiołu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz