Rozdział 12

6.2K 144 24
                                    

Wsiadam do samochodu który z pewnością nie należy do Ryana. Ma inny kolor i zapewne markę, ale nie zdążyłam się przyglądnąć. 

-Daleka droga nas czeka?-pytam mimo iż doskonale znam odpowiedź.

-Niecałe siedem godzin-odpowiada naciskając gaz. Tym razem jednak jedzie dużo wolniej co mi się podoba.

-Skąd masz ten samochód?-pytam cały czas patrząc na swoje brzydkie dłonie.

-Mam pewne znajomości. I przestań tak się patrzeć na te ręce-beszta mnie, a ja spoglądam na niego smutno.-blizn prawie nie widać.

-Akurat-prycham.-wyglądam obrzydliwie.

Ryan zerka na mnie jedynie kątem oka i wzdycha, ale tego nie komentuje.

-Chyba powinniśmy coś zjeść-proponuję, a ja odwracam głowę od okna i spoglądam na Ryana.-jesteś głodna?

-Od kiedy się mną przejmujesz?-warczę.

-A ty od kiedy zrobiłaś się taka pyskata?-zaciska mocno szczękę. Zdenerwowałam go.-nie zapominaj kto tutaj rządzi. Czasem bywam dla ciebie miły, ale to nie znaczy, że możesz zachowywać się jak chcesz.

-Dziwisz mi się?-syczę.-właśnie jadę setki kilometrów i jestem coraz dalej od domu!-wyrzucam ręce w powietrze.-jak mam się czuć do cholery?

-Nie przeginaj kurwa-syczy zaciskając mocniej palce na kierownicy.-jestem bliski do tego, żeby cie wysadzić.

-A rób co chcesz-krzyżuję ręce na piersi i wyglądam przez okno. Niebo jest szare, a ciemne chmury zwiastują prawdopodobnie deszcz.

-Tak mi się odwdzięczasz po tym jak cie uratowałem?-podnosi głos, a ja cała drżę.-mogłem cię tam w tedy zostawić w tym pożarze i mieć cię w dupie.

-Mogłeś-kwituję. Nagle czuję jak gwałtownie lecę do przodu i gdyby nie pasy wylądowałabym na szybie. Ryan zatrzymał się gdzieś i teraz patrzy na mnie wściekły. Jego oczy są czarne, a usta zaciśnięte w wąską linie. Ręce mocno trzymają kierownicę. Jest zdenerwowany. Zaczynałam żałować tego co powiedziałam.

-Jeszcze jedno słowo kurwa a naprawdę nie będę miał litości-syczy i odpina swój pas.-chcesz coś do jedzenia?-pyta zdenerwowany.

-Nie-odpowiadam krótko odwracając głowę w stronę okna.

-Jak sobie chcesz-rzuca i wysiada z samochodu. Przez chwilę myślę, aby stąd uciec: w końcu drzwi są otwarte, ale kompletnie nie wiem gdzie jesteśmy. Przed sobą widzę jedynie znaczek McDonalda i stacje benzynową. Może poproszę kogoś o pomoc? Jest tutaj kilka, niegroźnie wyglądających ludzi. Wystarczy podbiec do kogoś i powiedzieć całą prawdę...w tedy uwolniłabym się od nich i byłabym bezpieczna.

Nie. Nie mogę. 

Znając Ryana znajdzie mnie i będę miała większe kłopoty niż teraz. Albo znajdzie mnie ktoś kto nie powinien mnie znaleźć. Chyba jednak wolę zostać. Ale wizja ucieczki jest kusząca. Może ucieknę, zabukuje bilet i wylecę na drugi koniec świata? Erica, kretynko! I niby co dalej? Gdzie będziesz spać i za co żyć?

Moje rozmyślania przerywa Ryan wsiadający z powrotem do samochodu. Widzę kątem oka jak jego sylwetka w dalszym ciągu jest napięta. Odpala samochód i rzuca mi na nogi coś ciepłego owiniętego w papier.

-Jedz-syczy krótko, a sam zabiera się za swoje jedzenie. Nie chciałam nic, ale wolałam już się nie kłócić. Gdy odwijam papierek czuję nieziemski zapach i dociera do mnie jaka jestem głodna. Biorę dużego gryza burgera i oblizuje usta. Obłęd!

-Dzięki-mruczę po chwili cicho chcąc załagodzić atmosferę.-i przepraszam za tamto. Jestem zdenerwowana.

-Po prostu nie rób tak więcej-odpowiada nieco łagodniej, a ja kiwam głową. Kończę burgera w ciszy, a papierek upycham między drzwi. Wjeżdżamy na autostradę i Ryan przyśpiesza. Jedziemy teraz dużo szybciej zwinnie wymijając inne pojazdy. W radiu lecą jakieś beznadziejne piosenki, ale mimo wszystko staram skupić na nich swoją uwagę chcąc, aby ta droga przebiegła jak najszybciej.

Dotyk diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz