Epilog

10.5K 249 32
                                    

Schodzę na dół zaglądając do salonu. Pusto. W łazience i w kuchni to samo. Człapię jasnym, niewielkim korytarzem i wychodzę do ogrodu mrużąc oczy. Cisza w tym domu jest rzadkością, dlatego tym bardziej wydaję mi się to podejrzane.

Otulam się bardziej puchową bluzą wychodząc na taras. Jesienne popołudnia nie należały do najprzyjemniejszych: było zimno, brzydko i nieprzyjemnie.

-Co wy robicie!?-wołam. Na podjeździe dostrzegam samochód Ryana oraz kszątającego się obok mężczyznę który grzebie coś przy otwartej masce?

-Co?-Ryan podnosi głowę i spogląda na mnie cały brudny od smaru.

-Mama!-kieruję wzrok na sześciolatka który wyłania się z samochodu uśmiechając się szeroko pokazując szczerbate uzębienie.

-Uważaj na...-zaczynam w momencie gdy chłopczyk wychodzi z samochodu lądując prosto w błocie.-o, boże!-jęczę zakrywając twarz rękami.-Andy, jak ty wyglądasz?-syczę zdenerwowana. Sześciolatek uśmiecha się szeroko i wstaję z klęczek. Jego nowa, szara bluza i jeansy teraz są całe brudne. Obok niego pojawia się nagle nasz owczarek niemiecki-Rico. Szczeka radośnie i ponownie popycha Andiego w błoto. Ten wybucha głośnym śmiechem i podbiega do mnie, a jego czarne włosy opadają mu na pulchną twarzyczkę. Odgarnia je i podbiega do swojego taty.

-Ryan, miałeś je przebrać i ogarnąć!-syczę wściekła.-za chwilę mamy gości i...gdzie jest Clary?

-Raczkowała tu gdzieś przed chwilą-mruczy wpatrzony w swój samochód.

-Zero odpowiedzialności!-krzyczę.-tak zimno, a ty pozwalasz jej raczkować po brudnej trawie!

Słyszę cichy pisk, a chwilę potem za moimi plecami dostrzegam raczkującą w naszą stronę, dziewięciomiesięczną córkę na twarzy której znajduje się błoto i kawałek trawy.

-Nie do wiary!-jęczę i biorę brudną córkę na ręce. Ta chichoczę i bije brawo.

-O, znalazła się. Mówiłem, że nie poszła daleko-szczerzy się Ryan i spogląda na syna.-chodź młody. Nauczę cię wymieniać opony.

-Nie. Nie ma mowy!-syczę przez co chłopcy wlepiają we mnie spojrzenie.-idziemy do domu. Zaraz przychodzą goście, a wy jesteście cali brudni. W tej chwili do mycia.

-Tylko nie kąpiel!-jęczy Andy podążając za tatą do domu.

-I psa też wykąpcie!-krzyczę spoglądając na brudny jęzor Rico i jego ubłoconą, ciemną sierść. Sama również ruszam do domu. W ekspresowym tempie kąpie, przewijam i ubieram Clary w czystą, różową sukienkę która idealnie pasuje do jej mega króciutkich, czarnych włosków. Kiedyś myślałam, że moje dzieci będą podobne do mnie. Nic bardziej mylnego. Zarówno Andy i Clary z wyglądu i zachowania przypominają swojego tatę. Nosiłam je pod sercem 9 miesięcy po to, aby wszystko odziedziczyli po Ryanie. Są tak samo uparte, energiczne i knąbrne. Ale i tak je kocham. Najmocniej na świecie.

W czasie pierwszej ciąży Ryan oświadczył mi się podczas wakacji w Hiszpani, a gdy Andy miał dwa latka wzięliśmy duży, huczny ślub gdzie bawiliśmy się do białego rana. Przed narodzinami syna wprowadziliśmy się do dużego domu nad jeziorem. Marzyłam o tym od zawsze więc byłam niesamowicie szczęśliwa gdy tam zamieszkaliśmy. Cisza, spokój i nostalgia-dokładnie za to kocham to miejsce. Mamy tu duży ogród o który uwielbiam dać, jezioro które widać przez okno, a niedaleko las gdzie kochamy urządzać rodzinne wyprawy.

Słysząc dzwonek do drzwi wkładam Clary do dziecięcego kojca gdzie ma mnóstwo zabawek. Nie mogę spuścić z niej oka nawet na chwilę, bo zaraz gdzieś raczkuje i znika. Z Andym było to samo. Gdy nauczył się raczkować znikał gdzieś w zakamarkach domu.

Dotyk diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz