Byli wrogami

5.7K 202 646
                                    

Z dedykacją dla wszystkich cymbałów, którzy sobie nie radzą w życiu.

Po pierwsze: byli wrogami.

Cóż, to może trochę przesadzone stwierdzenie, ale niewątpliwie przyciąga uwagę i niejako opisuje relację między tymi dwoma młodzieńcami. W każdym razie Izak i Amarylis nie pozostawali w pozytywnych stosunkach.

Chodzili do liceum w miasteczku, którego nazwa nie jest istotna tak samo jak położenie na mapie.

Co tyczy się Izaka - uznawano go za łobuza. Nie takiego z pałką i wybitym zębem, ale wśród społeczności szkolnej wydawał się groźny. Nigdy nikogo ciężko nie pobił, zdarzało mu się tylko poznęcać się odrobinkę nad irytującymi go pierwszakami i nerdami, co trzymali tylko nosy w książkach i wyglądali, jakby ich mamusie nie karmiły. Nie chciał ich krzywdzić, o nie... Pokazywał im tylko prawidłowy styl życia samca alfa. Bo życie trzeba wziąć we własne ręce i robić, co się chce, mawiał. Poza tym tekstem rzadko mówił coś mądrego, co zresztą zrozumiałe, w końcu był człowiekiem czynu. Tak właśnie przedstawiał się Izak - zabijaka. Jedna z dwóch najważniejszych postaci tej historii.

Kim zatem była ta druga postać? Domyślacie się może, że chodzi o Amarylisa. Jeśli nigdy nie słyszeliście takiego imienia, to w porządku, rodzice Amarylisa też nie. Wymyślili to wspaniałe imię sugerując się znaczeniem jednego z ich ulubionych kwiatów. Ojciec chłopaka był bezwzględnie romantykiem i nie wyobrażał sobie nadać pierworodnemu jakiegoś pospolitego imienia. Amarylis. Iskrzący.

Co nam jednak po tym rozbudowanym opisie etymologii, skoro nie wiemy, jaki Amaryl był naprawdę. Jeśli odnieść się do jego bystrego umysłu, imię niezwykle mu pasowało. Nie chodzi tu jedynie o zgłaszanie się do odpowiedzi na lekcjach, co robił czasem, gdy akurat temat był ciekawy. Najbardziej godną podziwu była jego zdolność do wynajdowania rozwiązań problemów i odnajdywania się w nowej sytuacji. Ładnie można to nazwać elastycznością. Amaryl zawsze miał odpowiedź, lecz nie zawsze miał ochotę mówić, gdyż ponad wszystko cenił sobie spokój.

Tego dnia jego spokój został brutalnie zniszczony, gdy Izak i jego banda stanęli nad jego ławką i pchnęli ją na Amarylisa, zamykając go w szczelinie między blatami. Wyzwałby ich od niewyżytych chujów, lecz odebrało mu dech, gdy tak ścisnęło mu żebra. Izak w końcu odpuścił, nachylił się nad nim i łypnął złowieszczym wzrokiem.

- Pieprzony nerd. Jak będziesz tyle czytał, oczy ci zeschną.

Wydawał się niezwykle zadowolony z tego prymitywnego tekstu. Grupka za nim jednak zaśmiała się (niemniej nie przesadnie) i pokiwała zgodnie głowami. Amarylis westchnął zirytowany.

- Tobie zeschnie mózg od wysilania się na te przytyki. Walnij mnie raz a porządnie i będzie z głowy. A nie się cackasz. - Podniósł się zrównując się z nim wzrostem. Także oparł dłonie o ławkę i tak patrzyli sobie w oczy. Kilka osób wokół nich zagwizdało lub poczęło szeptać z ekscytacją. Będzie walka? Czemu nerd rzuca rękawicę łobuzowi?

- Boga się nie boisz? - mówił ktoś.

- Postrzeleńcu! Walnij go ode mnie!

- Kotwica idzie!

Na ten ostatni sygnał stadko uczniów rozpierzchło się natychmiast i każdy zajął swoje miejsce w ławce. Kotwica - ich surowa nauczycielka biologii - wkroczyła do sali na swoich odwiecznych obcasach stukających przeraźliwie o posadzkę.

- Dzień dobry, państwu. Dziś zajmiemy się genetyką.

- Jak zawsze - mruknął Amarylis, a Kotwica mimo, że go usłyszała, nie zwróciła na niego uwagi. W nauczycielach zawsze ten młody chłopak wzbudzał niewyjaśnioną sympatię. Nie kwapił się do wyuczania się formułek na pamięć, ani odpowiadania na każde pytanie, wręcz przeciwnie, wolał siedzieć zadumany gdzieś z boku i zajmować się skrobaniem czegoś na kartkach. Wyrwany z zadumy przez pytanie pedagoga, bezbłędnie swoim rozumowaniem dochodził do prawidłowej odpowiedzi. Nie był kujonem. Był sprytny. Oto, co w Amarylisie przyciągało nauczycieli najbardziej.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz