Mieli sumienie

2.2K 162 344
                                        

Po czwarte: Mieli sumienie

Dla Izaka fatalnym był obrót spraw tego wieczoru. Nie trzeba chyba wspominać z jakich przyczyn tak uważał. Upokorzenie. Absolutne zmieszanie z błotem. Czuł się jak kupa. Musiał jeszcze po drodze zadzwonić do mamy i oznajmić, że przenocuje u przyjaciela, a gdy mama spytała od kiedy to on ma przyjaciół, do rozmowy wtrącił się Amarylis, powiadamiając zmieszaną kobietę, że niedawno w szkole połączyło ich zamiłowanie do książek. Ostatecznie jakaś część prawdy w tym była. Grunt, że mamusia nie narzekała i zezwoliła synkowi na przenocowanie u nowego kolegi. A jak owe nocowanie miało się odbywać, było już większym problemem, gdyż Amarylis wcale nie zamierzał do swojego domu Izaka przyjąć.

- Możesz nocować w budzie - powiedzial mu tak poważnie, że Izak się przeraził. - Nie mam budy - dodał, trochę reakcją tego drugiego rozbawiony.

- Nie żartuj tak, Jezu! - zawył.

- Nie chcę cię w moim domu - oznajmił bez ogródek. Nie wiedzieć czemu, Izaka to uraziło. - To ty mnie od paru tygodni prześladujesz, nie rób takiej miny.

- No weź... Co ja mam zrobić?

- Nie moja sprawa.

- Będziesz miał dwa życzenia.

- Próbujesz mnie przekupić - stwierdził. - Nie chcę cię w moim domu - powtórzył dobitnie.

- Okej, okej! Zabierz mnie do hotelu, po prostu. Zrozumiałem, że mnie nienawidzisz - wypalił z goryczą i sam nie rozumiał, dlaczego musiał to powiedzieć. Chciał być może usłyszeć jakieś zaprzeczenie, ale nie doczekał się ani słowa na ten temat.

- Trzy życzenia i zabieram cię do hotelu - targował się.

- Ale zostajesz ze mną na noc!

- Niby z jakiej okazji? Boisz się spać sam?

- Ty kurwiu mały, jak ja rano wrócę, co? - dźgnął go kolanem w udo, a ten tylko łypnął nań nieprzyjaźnie.

- Dobra - zgodził się. - Odłożę twój rower do mnie do garażu. Potem pojedziemy.

- Jak pojedziemy? - Nie rozumiał.

- Motocyklem.

I faktycznie Amarylis posiadał motocykl, może nie najlepszej marki, ani nie najnowszy, ale był, wraz z dwoma kaskami do kompletu. Izak trochę niepewnie zapinał swoją ochronę na głowę, zastanawiając się, od kiedy ten nerd jest taki cool. To on miał być tym fajnym motocyklistą z osiedla! Dlaczego nagle jakiś nerd zajął jego miejsce?

- Siadaj. - Amarylis kiwnął na niego, ale ciężko mu było się poruszać, dlatego zniecierpliwiony złapał go za ramiona i usadził za sobą.

- To boli!

- Fantastycznie.

- Sumienia nie masz?

- A ty? - obrócił głowę w jego stronę, ale dostrzegł tylko jedno oko przez przeszkadzający mu kask.

Zaległa między nimi niewygodna cisza, gdy obaj przywoływali w głowach sceny znęcania się i poniżania. Izak miał wrażenie, jakby na jego szyi zaciskała się pętla. Po co to wszystko robił? Przecież Amarylisa bolało.

- Nieważne - mruknął Amarylis i odpalił motor - musisz się trzymać - rzucił tuż przed wciśnięciem gazu.

Izak nie zakodował polecenia albo nie wziął go na poważnie, w każdym razie skutkiem tego było to, że niebezpiecznie osunął się w tył. Prawie zaczął krzyczeć, ale wtedy silna dłoń chwyciła jego przegub i przełożyła rękę przez swój brzuch. Izak zapomniał w tym momencie o myśleniu i z całych sił wtulił się w plecy chłopaka zaplątując ręce z przodu. To dziwne, jak miło było się o kogoś oprzeć. Wiatr chłostał go po twarzy, ale nie przejmował się tym - jedyne na czym mógł się skupić to ciepło ciała Amaryla, jego miękka skóra barku na której opierał brodę i mięśnie pleców rysujące się delikatnie pod koszulką. Całe jego jestestwo było niezwykłe i w tamtym momemcie swoistego odurzenia podziwiał je i wchłaniał, jakby to był ostatni jego dzień przy Amarylisie. W istocie był jednym z pierwszych.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz