Nie byli głupi

2.1K 145 258
                                    

Po trzecie: Nie byli głupi

- Bardzo lubię Wolanda.

- Jest diabłem - odparł Amarylis nie unosząc wzroku znad książki. Opierał się o parapet w bibliotece.

- To nic nie zmienia - dodał obojętnie Izak i dopiero wtedy oczy Amarylisa zaszczyciły go swoim spojrzeniem. Pierwszy raz odkąd się poznali chłopak zrobił tak zdumioną minę. Książka wypadła mu z rąk i mimowolnie cofnął górną część ciała do okna. - Jezu - blondyn podniósł upuszczoną książkę i mu ją podał - Zawsze wyczuwałeś mnie na kilometr.

Amarylis zdawał się już nieco uspokojony. Przejechał dłonią po zgolonej głowie i westchnął.

- Zawsze obierałeś mnie za cel z podłymi zamiarami. Oczywiście, że to wyczuwałem - odparł.

- To były żarty - machnął ręką.

- Acha.

Amarylis najwyraźniej spisał Izaka na straty i zajął się czytaniem książki, niemniej jednak czujnie. W tym czasie Izak stał w odległości metra, wpatrywał się w jego skupioną twarz i zastanawiał się, co miał jeszcze zrobić. Nic dziś więcej nie wyciągnie z nerda? W porządku. Przypomniał sobie, że w takich planach ważna była cierpliwość.

Nachylił się nad czytającym i mimo, że jego oczy wcale się nie poruszyły, to wiedział, że ma tylko dla siebie całą jego uwagę.

- Do zobaczenia.

I opuścił bibliotekę.

Oczywiście, że mu to nie wystarczało. Właściwie to chciał złapać Amarylisa za kołnierz, przytrzymać go przy ścianie i...

- Izek! - Jego pędzące w niepokojącym kierunku myśli przerwały krzyki kolegów. - Co ty... znowu z nim?

- Zluzujcie - machnął ręką - Ja mam plan.

- A co z tym, o czym on mówił wczoraj...? - zapytał niepewnie Badyl. Izek posłał mu mordercze spojrzenie, więc ten poprzedni niemal pisnął: - nieważne!

- W każdym razie - zaczął znowu pewnym głosem - nie dziwcie się, jeśli zobaczycie mnie i tego chujka jako przyjaciół. To ściema. To ten... podstęp. - Uśmiechnął się zadowolony ze swojego genialnego planu.

- Tylko go nie polub! - zaśmiał się Ukasz.

- Bez przesady - odparł poważnie - Prędzej dostanę pasek na świadectwie!

- Masz rację - pokiwał głową Badyl - to niemożliwe.

***

- Chcę iść.
 
- Nie idziesz.
 
- Pójdę!
 
- Widziałeś swoje oceny?! - Matka trzasnęła dłonią w blat przerywając na chwile krojenie cebuli. Przez tę czynność całe oczy miała spuchnięte i zapłakane, zupełnie jakby rozpaczała nad nieudanym rozwojem edukacji swojego syna.

Izak nadął policzki jak małe dziecko i usiadł wkurzony na obrotowym stołku.
 
- Idę.
 
- Jasne - potwierdziła z ironią. - Kto cię będzie pilnował przy tych wyczynach? A jak się zabijesz? Nie będę płacić za transport ciała, nosz...

- Ooooch, znowu to. Jestem prawie dorosły! - upierał się.
 
- Tak, tak... - pociągnęła nosem, gdyż wciąż prowadziła psychologiczną walkę z cebulą. Co za wredny zwierz.

Tu należałoby wyjaśnić, o co właściwie całe to zamieszanie. Prosto rzecz ujmując, Izak chciał wybrać się na zjazd rowerowy z gór, który organizowany był w najbliższy weekend przez bardziej niż on doświadczonych rowerzystów. O całym wydarzeniu dowiedział się na internecie, a odkąd miał najlepszy model górskiego roweru koniecznie musiał spróbować sił w ekstremalniejszych zjazdach. Grzecznie chciał uzyskać od matki zgodę na taki wyjazd, lecz ona najwyraźniej nie rozumiała jego pragnienia doświadczenia przygód.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz