Próbowali

2.1K 143 254
                                        

Po jedenaste: Próbowali

Tego dnia już prawie nikt nie był w szkole. Była środa przed zakończeniem roku, więc większość sobie odpuściła. Izak nie musiał długo szukać ustronnego miejsca, gdzie mogli usiąść i porozmawiać. Nawet nie wiedział, co ma dalej powiedzieć, ale też za nic nie zostawiłby Amarylisa samego. Widział, że z jakiegoś powodu panikuje. Cóż, nawet jeśli to przez niego, to nie zamierzał go zostawić.

Dotarli w pobliże płotu otaczającego ich placówkę. Rosło tu parę drzew, a za ogrodzeniem znajdował się pas zieleni i dalej droga do mało ruchliwego osiedla. O tej porze roku dojrzewały wiśnie, więc nad ich głowami roiło się od czerwonych owoców. W wysokiej, suchej trawie brzęczały świerszcze i skakały nieraz ponad źdźbłami. Powietrze aż drżało od upału lejącego się z nieba. Czuli też w nim napięcie, bo usiedli na murku, ale żaden nie miał ochoty się odzywać i obaj unikali swojego wzroku. Starali się oddychać jak najciszej, jakby to mogło wymazać ich obecność w tej pokręconej sytuacji.

- Po co to zrobiłeś? - niemal wypluł Amaryl. Widocznie ciężko mu było przełamać ciszę.

- Co?

- Po co wyznawałeś mi uczucia? Chcesz mnie wkurzyć?!

Nigdy wcześniej nie brzmiał na tak sfrustrowanego. Głos mu się łamał, jakby obwinianie Izaka było jego ostatnią linią obrony przed swoimi uczuciami.

Izak finalnie skierował na niego ostrożny wzrok, żeby dostrzec jak bardzo spięty jest Amarylis w tym momencie. Mimo gorąca, cały się trząsł. Zaciskał szczękę tak mocno, że Izak miał wrażenie, że tamtemu zaraz popękają zęby.

- Tak. - Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział.

Wyraz bruneta nieco złagodniał. Odwrócił się delikatnie w stronę rozmówcy.

- Chodzi o to... - Izak kontynuował, na szybko wymyślając, co dalej powie - że cię sprawdzałem.

Amarylis zmarszczył brwi, oczekując na dalsze wyjaśnienia. Najwyraźniej się jednak rozluźnił, więc Izak postanowił w to brnąć.

- Nie zamierzałem ci tego wszystkiego mówić - mówił z rosnącą pewnością siebie - sprawdzałem cię. Sprawdzałem, czy się we mnie kochasz. No bo... jak moglibyśmy się przyjaźnić, gdybyś się we mnie kochał?

Amarylis nie mógł w to uwierzyć. Naprawdę nie mógł. Izak od dawna tak bardzo kręcił i zapominał o własnej logice w swoich kłamstwach, że nie było co wierzyć w jakiekolwiek jego słowo. Ale tak samo nie potrafił wydedukować, który z jego wymysłów był bliżej prawdy. Kłamał, że go lubi? Czy kłamał, że kłamał? Szukanie prawdy nie różniło się już wiele od wierzenia Izakowi.

- Więc chcesz się ze mną przyjaźnić? - zapytał Amarylis nie ukrywając podejrzliwości. Zerknął na blondyna notując wszelkie zmiany w wyrazie twarzy. Nieco się zmieszał, unikał wzroku, zagryzł wargę.

- Mówiłem już wcześniej - podjął po głębokim wdechu - nieważne, co się między nami działo, chcę być po twojej stronie.

„Nie postawił sprawy jasno".

- Chcesz być moim... - celowo zrobił pauzę, żeby obserwować jak Izakowi zaświeciły się oczy - przyjacielem?

- Eee... No...

Och, jaki Izak był beznadziejny w udawaniu, że nie jest kompletnie zakochany w Amarylisie i wcale nie chce być jego... po prostu j e g o.

Amarylis wydawał się spokojny, mimo że serce omal nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej. Uporczywie wpatrywał się w profil Izaka, skubiącego zębami swoją wargę. Męczył ją do tego stopnia, że zaczęła krwawić. Amaryl bezwiednie sięgnął do jego twarzy i ujmując ją przejechał kciukiem po nierównych ustach. Kropla krwi rozmazała się aż do kącika i na skórę. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, która trwała w nieskończoność. Amarylis uniósł lekko brwi, jakby pytając o zgodę, a wtedy Izak nachylił się lekko, przymykając powieki. Zbliżył się tak, że dzieliły ich milimetry i słyszał nerwowy oddech blondyna. Wpatrywał się w zmarszczki przy jego oczach, śledząc malutkie wgłębienia, które rozchodziły się jak pajęczyna. Musnął ustami te jego w miejscu, gdzie czerwona kropelka pęczniała i miała już niedługo spłynąć po brodzie. Poczuł metaliczny posmak i przycisnął wargi mocniej, ale nadal nie natarczywie. Rozkoszował się drżącym oddechem, który czuł na policzku i fakturą skóry pod dłonią. Przeniósł ją powoli na kark, żeby przytrzymać chłopaka przy sobie, choć ten wcale nie zamierzał się odsuwać. Zacisnął palce na koszulce Amarylisa, przyciągając całe jego ciało bliżej. To wcale nie przypominało tamtego pocałunku w deszczu i ciemności. Tutaj wszystko działo się bardziej świadomie i wolno, a przede wszystkim nie było to ani trochę gwałtowne. Lekkie, trzepoczące uczucie ogarniało całe ich ciała, począwszy od podbrzusza, aż po same czubki palców.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz