Starali się

1.5K 131 57
                                        

Po dziewiętnaste: Starali się

Natłok szkolnych zadań ich nieco przytłoczył, tak samo świadomość matury nadchodzącej już za kilka miesięcy, ale Amarylis miał jeszcze jedno na głowie, co uznał za absolutny priorytet. Zbliżały się urodziny Izaka. Nie wiedział na początku, którego dokładnie dnia w październiku je obchodzi, ale od Olki zdołał się dowiedzieć, że jest to siódmy. Tak też okazało się, że to lada moment, a on bardzo chciał coś z tej okazji zrobić. Umówił się z Olką i Badylem, że zorganizują Izakowi imprezę. Chłopak o tym wiedział, choć nie przypuszczałby, że Amarylis także zostanie w to wciągnięty, a koniec końców został kierownikiem całych przygotowań.

Siódmy wypadał w tygodniu, więc wybrali najbliższą do niego sobotę i powiadomili Izaka, że ma się zjawić w swoim domu o siedemnastej, a wcześniej koniecznie musi gdzieś wybyć i pozostawić mieszkanie na pastwę przyjaciół. Na szczęście jego mama uparła się, że będzie nadzorować przygotowania, bo nie mogła pozwolić na zrobienie bałaganu. To znaczy, i tak zrobią bałagan, ale przynajmniej nie w fazie przygotowań. Obiecała, że zniknie przed rozpoczęciem imprezy, ale musieli jej wszyscy obiecać na mały paluszek, że nie będą brać narkotyków. Olka mruknęła zmęczone „żeby tylko nas było stać", ale kobieta zdawała się tego nie słyszeć.

Były balony, te zwykłe i długie, poskręcane we wszelkiego rodzaju kształty, w większości przypominające penisy. Mogły to też być miecze, ale raczej intencje autorów były jasne. Zawiesili piniatę wypełnioną nie tylko słodkościami, ale także brokatem, żeby było zabawniej, różowym (Zrobili to w tajemnicy przed mamą Izaka, bo by pewnie padła, gdyby dowiedziała się jaką zrobią później rzeź). Wyciągnęli jengę, twistera i rzutki stwierdzając, że będzie to bardzo zabawne, kiedy już zaczną się alkoholizować.

No właśnie - potrzebowali także alkoholu. Ekspedientka w sklepie rzuciła Amarylisowi dziwne spojrzenie, gdy kupował dwa litry wódki i kilka czteropaków piwa, ale nie powiedziała nic poza „dowodzik proszę".

Badyl w ostatniej chwili przywiózł kilka siatek przekąsek. Nikt właściwie nie wiedział, kiedy zrobił prawo jazdy i czy w ogóle je zrobił, ale okazało się, że jeździ samochodem po dziadku i nieźle sobie radzi, a przynajmniej nikogo nie zabił i generalnie nie dostał mandatu.

A potem zaczęli schodzić się goście. Dopytywali wcześniej Izaka, kogo zdecydowanie nie zapraszać i wyszło na to, że zdołali znaleźć ledwo sześć osób, które się nadają. Większość była z ich klasy, a jeden chłopak to był sąsiad Izaka, który po prostu napatoczył się, kiedy przenosili siatki i zaproponował pomoc. Olce spodobały się jego idiotyczne żarty i zdecydowała, że koniecznie musi zdobyć jego numer. Tak wylądował wśród ludzi, których praktycznie nie znał, ale nie przeszkadzało mu to, bo miał darmową imprezę.

I w końcu przyszedł także solenizant. Niewiele osób naprawdę się nim interesowało, bo dobrali się już do czipsów i piwa, ale wręczyli mu prezenty i pogratulowali wkroczenia w nudny świat dorosłych. W tym całym zamieszaniu Amarylis nie zdołał nawet podejść, tylko kiwnął Izakowi głową i zaraz zniknął, by zając się brakującymi napojami, które Badyl zostawił w aucie. 

Dopiero, gdy zdążyli zjeść połowę pizzy, ktoś przyciszył muzykę i powiedział, że koniecznie muszą zagrać w butelkę. Przecież nie może być imprezy bez niej, to absolutny mus (Tak naprawdę doprowadziła do tego Olka, która chciała dobrać się do Sąsiada, a który miał na nią potocznie mówiąc wywalone).

- Zaczynam! - oznajmiła podekscytowana dziewczyna kręcąc opróżnioną już butelką po piwie. Na jej nieszczęście wcale nie trafił się pan Sąsiad, tylko Badyl. Och, no i co ona mogła zrobić z Badylem?

- Może... pytanie - poprosił niepewnie. Nie był zbyt dobry w takich grach i wolał się nie wychylać. Dziwnie mu też było z powodu wielu par oczu skierowanych bezpośrednio na niego. Olka oparła się na łokciu i wydęła policzki.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz