Po szóste: Żałowali
Książka została zwrócona do biblioteki i nawet Amarylis nie musiał się o nią upominać lub jej przekazywać. Po prostu następnego dnia bibliotekarka powiedziała mu, że Izak przyniósł książkę. Dziwne... Wcześniej był tak uparty i tak się czepiał, a teraz po prostu odpuścił. Utrata pozycji w stadzie idiotów musiała go złamać. Prawie było mu go żal.
I Izak później także nie zaczepiał już Amaryla - trzymał się z daleka wraz z Badylem i nieraz Olką. Patrzał tylko czasem w jego stronę z jakimś rodzajem odrealnienia, a brunet mógł tylko na to unosić brwi w odrazie. Problemy tego dekla nie były jego problemami!, musiał sobie powtarzać, bo za często łapał się na myśli, że może faktycznie Izak jest samotny. Co to za powód...?, przecież każdy był.
Musiałoby zdarzyć się w tym momencie coś niezwykłego, żeby znów przeciąć ścieżki naszych bohaterów. I jeśli myślicie, że ciężko tu o magiczne zrządzenie losu, posłuchajcie tego. Rok szkolny się kończył, to jest trzecia klasa liceum dla konkretnych postaci. Oceny to jedno i nie są teraz ważne. Z końcem roku szkolnego nadchodziła jeszcze jedna, niezwykle ważna dla klasowych relacji rzecz.
Wycieczka.
Oczywiście sprawy powinny magicznie potoczyć się tak, że Amarylis i Izak wylądowaliby w jednym pokoju, zostali w ten sposób wbrew woli doprowadzeni do konfrontacji i być może, przy dobrych wiatrach, mogliby uzyskać pewien konsensus.
Ale nie, tak mianowicie nie było, bo mianowicie było inaczej. A jak inaczej właśnie było, to się zaraz dowiecie.
To dość trudne wierzyć w ludzi. I trudne wierzyć w ich zmianę. A już najgorzej jest wierzyć w siebie. Jeśli nie wierzycie w siebie, to może uwierzycie w Izaka?
Izak był trudny sam dla siebie. Długo mu zajęło, zanim przekonał właśnie siebie, że powinien Amarylisa przeprosić. I nie ważne, czy tamten przeprosimy przyjmie, czy w nie nawet nie uwierzy (czemu wcale by się nie dziwił, gdyż on w siebie także uwierzyć nie umiał), liczyło się, że cokolwiek zrobił, by zrekompensować Amarylisowi krzywdę. Niedokładnie to jeszcze rozumiał, całe to nękanie i jego przyczynę. Bo ostatecznie wcale nie cieszyło go cierpienie innych, ale była jakaś część niego, która wmawiała mu, że cały ten łobuzerski szajs coś mu da. Koniec końców przyniósł tylko więcej cierpienia, lecz pozwolił przez jakiś czas na ułudę. To był mechanizm obronny, który nie zadziałał lub przestał działać dawno temu. Potem zostało jedynie przyzwyczajenie.
W sprawie wycieczki, rzeczywiście nasi wrogowie (czy też skomplikowani przyjaciele) wylądowali razem w pokoju, jednak nie była to sprawka losu, czy trzeciej osoby, a samego Izaka, szukającego sposobu ma zbliżenie się do tego drugiego, tym razem ze szczerymi zamiarami. Chciał cofnąć swoje zło. Nie mógł, więc zdecydował przeprosić.
Ich pokój był jasny z balkonem za wielkimi oknami i przeszklonymi drzwiami, które stały teraz otwarte. Były tu długie matowe firany i zaścielone łóżka z poszewkami ozdobionymi kwiecistym motywem... liliami? We wnęce stała stara, drewniana szafa, do której nikt nie kwapił się wkładać ubrań, bo szkoda się rozpakowywać na trzy dni, a obok mieli drzwi do łazienki, których nie dało się zamknąć na klucz. Były to takie stare białe drzwi z małą szybką u góry, posiadającą wszelkie dziwaczne wzorki. Podłogę pokrywała beżowa wykładzina. Nie można było odmowić temu miejscu uroku. Aż dziwne, że szkolna wycieczka mogła mieć normalne warunki. Takie... do życia.
Amarylis stał na balkonie i oparty luźno o czarne barierki popijał colę. Nie wierzył, że ponownie wylądował gdzieś razem z Izakiem. I ponownie będzie musiał znosić jego nastroje i problemy z samym sobą. Ostatnio jednak tamten go nie dręczył, więc liczył chociaż na względny spokój.
CZYTASZ
Iskra | BL
RomanceNienawiść jest wysiłkiem, a Amarylis miał ciekawsze rzeczy do roboty niż nienawidzenie swojego prześladowcy. Nie zamierzał zniżać się do jego poziomu. Izakowi było wszystko jedno kogo udupi - musiał tylko zaznaczyć dominację i zdobyć respekt rówieśn...