Po drugie: Nie rozumieli się
Izak musiał przyznać, że tak jak książki które czytał, sam Amarylis był mocno popieprzony.
Po powrocie do domu nawet nie zajął się swoim krwawiącym nosem - przetarł wierzchem dłoni strużkę krwi, gdy jeszcze wracał. Później oszołomiony usiadł na dywanie, oparł się o deskę łóżka i otworzył "Mistrza i Małgorzatę". Z każdą stroną rozumiał coraz mniej, wydarzenia plątały mu się w głowie a wszystkie małe, absurdalne fakciki tworzyły wielokolorowy gulasz bzdur. To zupełnie jak Amarylis, pomyślał. Im bardziej próbował go poznać, tym mniej rozumiał i w rezultacie pozostawał z jednym wielkim znakiem zapytania w głowie. W końcu warknął z irytacją, a książka przeleciała na drugi koniec sypialni i huknęła o ścianę.- On jest niemożliwy! - burzył się, jakby to wszystko była wina książki i miała być ona instrukcją obsługi niesfornego nerda, wyjaśnieniem przyczyn jego przemian i reakcji, a nie spełniła swojego celu w najmniejszym stopniu.
Najtrudniej było zrozumieć Izakowi nagłą zmianę podejścia Amarylisa. Wcześniej uparcie ignorował zaczepki, nawet gdy był bezpośrednio krzywdzony i lżony, a teraz ni stąd ni zowąd przywalił komuś droczącemu się prawie po koleżeńsku. To nie miało absolutnego sensu, a na pewno nie na podłożu natężenia dokuczliwości. Czyżby Amarylis hamował się tylko w szkole, a poza nią nie wahał się walczyć o swoje? Tylko dlaczego akurat tak? Przecież w szkole także nie zgrywał ofiary, zdawał się raczej rzucać oprawcom spojrzenia, jakie otrzymuje dzieciak wsypujący na plaży piasek do butów. Nic nie znaczyli, więc nie należało się nimi przejmować. Dopiero ostatnio trochę spoważniał, ale również nie zamierzał się odzywać.
Izak w zamyśleniu zdrapywał zaschnięta krew spod nosa. Dziwiło go, że wcale nie był zły o ten cios, a chyba jeszcze bardziej to, że odruchowo chłopakowi nie oddał. Za to poza pulsującym bólem, wypełniała go ciekawość, nieprzemożone zainteresowanie nieprzewidywalnym osobnikiem, który ze znudzonego intelektualisty przemienił się we wściekłego drania. Pamiętał dobrze to spojrzenie, które otrzymał na moment przed uderzeniem. Oczy Amarylisa iskrzyły i nie pozostał już w nich ślad po typowym oderwanym od rzeczywistości wyrazie. Chłopak zmaterializował się, wybuchnął emocją tak silną, że sparzył Izaka i wyparował.
Izak nie ukrywał nawet przed sobą, że jest cholernie zafascynowany.
***
W szkole zamiast zaczepiać Amarylisa, zaczął się na niego bezwstydnie gapić. Badyl pytał wciąż i wciąż okropnie nachalnie, "dlaczego tylko patrzymy, a nic mu nie zrobimy?". Izak zbywał go zirytowanym "zamknij dziub" i gapił się dalej, do tego stopnia nieustępliwie, że pod koniec dnia cała klasa była święcie przekonana, że łobuz coś planuje. A ten tylko patrzył.
Amarylis z kolei nie wydawał się być tym szczególnie zainteresowany. To, co siedziało mu w głowie, to jedno, ale na zewnątrz nie okazywał żadnej oznaki zauważenia świdrującego wzroku chłopaka, którego mianować być może powinien już wrogiem.
- Nie zamierzamy go stłuc? - rzucił Ukasz, gdy minęli go wychodząc ze szkoły. Izak milczał, ale przystanął, jakby się namyślając.
- Właśnie - wciął się Badyl - to już jest podejrzane. Nagle zamilkłeś. A może się go boisz? Napadł cię po szkole?
Izak gwałtownie przekręcił głowę w stronę kolegi i złapał go za fraki.
- Skąd to wiesz, skurwysynu?!
- Aach - jego głos zrobił się wyższy - jedna dziewczyna cię widziała...
Izak miał zamiar go uderzyć, ale nagle zmienił zdanie, odepchnął go i pobiegł do biblioteki. Wiedział, że tam kierował się Amaryl, kiedy zamiast do wyjścia, szedł w głąb szkoły po lekcjach.
Wpadł do pomieszczenia z furią w oczach, bibliotekarka spojrzała się na niego podejrzliwie, ale się nie odezwała.
CZYTASZ
Iskra | BL
Storie d'amoreNienawiść jest wysiłkiem, a Amarylis miał ciekawsze rzeczy do roboty niż nienawidzenie swojego prześladowcy. Nie zamierzał zniżać się do jego poziomu. Izakowi było wszystko jedno kogo udupi - musiał tylko zaznaczyć dominację i zdobyć respekt rówieśn...