Zmierzyli się z rzeczywistością

1.4K 115 67
                                    

Po piętnaste: Zmierzyli się z rzeczywistością

Po pierwsze, to chciało mu się pić, gdzie tam zmierzanie się z rzeczywistością... Od tego dzieliły go jeszcze długie chwile zbierania się w sobie, by otworzyć oczy i natychmiastowo tego pożałować. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru napływały do jego umysłu stopniowo i z każdym momentem coraz bardziej pragnął wrócić do spania i mieć nadzieję, że już więcej się nie obudzi. Gdzie on właściwie teraz był? Przekręcił się na bok i zdawało mu się, że czuje ból w większej ilości mięśni niż w ogóle posiada. Nie znał tego miejsca. Przejechał dłonią po miękkiej pościeli i zdał sobie sprawę, że leży u kogoś w łóżku. Jak mocna była tamta impreza? Przecież nawet aż tyle nie wypił, a zdążył się już z kimś spiknąć. Kto to był? Jeśli naprawdę przespał się z kimś z imprezy, to z miejsca zwymiotuje.

- Hej!

W jego polu widzenia pojawiła się wesoła twarzyczka otoczona aureolą z stojących na wszystkie strony włosów. Już zdążył zapomnieć jak Izak wyglądał po przebudzeniu. Kiedyś go takiego widział. W hotelu dawno temu, a dokładnie trzy miesiące wstecz. Naprawdę minęło tylko tyle? Wtedy go tak nienawidził, a teraz prawie mu ulżyło, że go zobaczył. Coś jednak mu nie pasowało i podniósł się gwałtownie zaciskając pięści na kołdrze. Spanikowany spojrzał w dół.

Wszystkie ubrania pozostały na swoim miejscu. Nawet nie wiecie, jak on się ucieszył ze zbyt mocno zaciśniętego paska wpijającego mu się w brzuch.

- Kompletnie cię poniosło, stary... - rzucił Izak zajmując miejsce obok na materacu. - Nie sądziłem, że tyle wypijesz! Potem to ja cię musiałem nieść!

- Ugh... Nawet mi nie mów - jęknął łapiąc się za głowę. Potrzebował czegoś przeciwbólowego.

- Masz problem z alkoholem? - dopytywał blondyn, kiedy Amarylis próbował poluźnić spodnie.

- Mam wiele problemów... Największym z nich jesteś ty - odparł jakby od niechcenia.

- Nawet na kacu jesteś dla mnie wredny - pożalił się. - Weź się napij. Wody - zaznaczył, podając mu szklankę.

Amarylis opróżnił ją bez zastanowienia, po czym wydostał się z łóżka i lekko się chwiejąc skierował się do wyjścia.

- Ty gdzie? - zawołał za nim skonsternowany Izak.

- Do domu - odpowiedział, nie racząc się nawet odwrócić.

- No ej! Nie chcesz posłuchać, co wczoraj robiłeś?

To zdecydowanie nie brzmiało zachęcająco.

- Nie, dzięki. Zresztą... - stojąc w progu zerknął przez ramię - czy nie mówiłem ci wczoraj, żebyś mi nie przypominał?

- A to pamiętasz...? - zmarszczył brwi, próbując dojść do tego, ile naprawdę pamiętał Amarylis.

Właściwie był przekonany, że tamten bez względu na wszystko chce teraz być sam i po prostu wyjdzie, ale po chwili zdał sobie sprawę, że Amarylis stoi dalej tam, gdzie stał, jakby na coś czekał. Może jednak coś go to wszystko obchodziło?

- Podejdź, to ci coś powiem - obiecał Izak machając na niego ręką. Amarylis zawahał się, ale poczynił kilka kroków ku niemu. - Chodź. Siadaj - polecił, kiwając na miejsce obok siebie na materacu.

Brunet rozglądał się po pokoju, szukając wybawienia w każdej z napotkanych wzrokiem rzeczy. Drewniana komoda, ustawione na niej modele z lego, zabrudzone rolety, biurko zawalone pustymi kubkami... Nie, to mu nie pomoże. W końcu ruszył się i usiadł obok, choć nie za blisko. Dlaczego stresował się niczym przed poważną rozmową z rodzicami? Zaciskał palce i ocierał o siebie paznokciami. Większość imprezy pamiętał, więc czego niby takiego mógł się dowiedzieć? Och, do licha, wie, że popisał się swymi umiejętnościami tanecznymi i gadał trochę głupot, ale to tylko średniej klasy błąd.

Iskra | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz