Harry biegł tyle ile sił w nogach do domu swojego chłopaka. Nie przeszkadzało mu to, że było pełno kałuż, samochody jadące obok niego chlapią jego ubrania. Pomyślał sobie wtedy 'Lou i tak je ze mnie zdejmie, więc po co mam się denerwować?'. Gdy był już blisko domu Louisa, potknął się o wystającą kostkę w chodniku ale szybko złapał równowagę i pobiegł dalej. Wchodząc na ganek, zaczął zdejmować z siebie bluzę. Po chwili sięgając do tylnich spodni po klucz do domu, który Louis podarował mu już na trzeciej randce. Otworzył drzwi i zaatakował go zapach ruji. Zamknął za sobą drzwi z góry było słuchać ciche jęki i stęknięcia. Zsunął szybko z siebie swoje buty i pokierował się w stronę sypialni. Schodki pokonał w szybkim tempie. Otworzył drzwi od sypialni i zobaczył Louisa nagiego z mocną erekcja, która potrzebuje ukojenia. Spojrzał w jego oczy zobaczył, że jego gałki ocznej są całe złote.
- Omega - wychrapał Louis gdy poczuł zapach swojego chłopaka
- Alfa - Stęknął Harry, czując wydzielający się płyn z pomiędzy jego pośladków.
Podszedl do łóżka i od razu wpił się mocno w wargi alfy. Poczuł te cudowne usta, które pragnął całować już do końca życia. Louis nie czekając dłużej włożył swoje dłonie pod koszulkę Harry'ego, przy okazji ją zdejmując. Harry czując, że robi mu się mało miejsca w spodniach odpina je szybko i zdejmuje.
- Nie chcę zrobić nic głupiego słyszysz? Jeżeli cię skrzywdzę lub będzie za mocno gdy siebie nie skontroluje proszę odepchni mnie nieważne jak bardzo chciał byś dla mnie dobrze, żebym osiągnął spełnienie. - Popatrzył prosto w oczy Harry'ego - Słyszysz?
- Tak. Nie zrobisz mi krzywdy Lou, nie pierwszy raz uprawiamy ze sobą seks. Zawsze to powtarzasz przed - odpowiedział na spokojnie chwytając tył głowy Louisa, gdy przekręcił ich tak, żeby Harry był pod nim
- Nie wybaczył bym sobie, gdybym cię skrzywdził - szepta tuż przy jego ustach
- Ufam ci. No dalej - zachęcał Harry, całując go.
Zaczął zjeżdżać pocałunkami wzdłuż szyji Harry'ego, pozostawiając gdzie nie gdzie po sobie czerwono bordowe ślady. Ciągnął pocałunki aż do samej linii bokserek. Spojrzał się w górę i zobaczył, jak Harry ma zamknięte oczy i głowę lekko wygięta do tyłu, co daje mu duża satysfakcję że działa tak na niego. Szybko pozbył się jego bokserek przekręcając go tak, żeby był do niego wypięty. Śluz Harry'ego ciągnął się wzdłuż ud. Louis poczuł ten zapach dał mu klapsa w pośladek i warknął pod nosem. Z Harrego wydostało się sapniecie.
- Taki dobry i tylko mój - mówił pod nosem szatyn
- Lou proszę - mruczał zielonooki nie mogąc się już doczekać, aż szatyn w końcu w niego wejdzie i zaknotuje.
- O co prosisz kochanie? - uśmiechnął się perfidnie, krążąc palcem wokół wrażliwej już różowej dziurki.
- W-wejdz już we mnie - prawie zapłakał, on też potrzebował spełnienia. Jego penis pulsował dość mocno.
- Spokojnie kochanie. - Szatyn pocałował go w kark przy okazji wsadzając palec wskazujący do jego dziurki. Usłyszał cichy jęk jak i sapniecie. Zaczął nim pomału poruszać w przód i w tył. Po chwili dodając następny, robił nożycowate ruchy w dziurce Harry'ego, żeby był dobrze rozciągnięty. Nie chciał, żeby zielonooki cierpiał rano jak wstanie a dobrze wie, że ta noc nie zapowieda się krótka.
- L-louis cholera, już jestem rozciągnięty - Warknął cicho loczek patrząc lekko za siebie. Louis klepnal go w pośladek dość mocno.
- Nie przeklinaj, nie ładnie to wygląda w twoich ustach - Powiedział wyjmując z niego palce. - Odwróć się do mnie, chcę cię widzieć gdy dochodzisz - Harry po chwili to robi i patrzy się w oczy swojej miłości. Szatyn nachyla się i całuje go mocno.
CZYTASZ
Little Prince
DiversosHarry myli numery i pisze do Alfy stada. Louisa Tomlinsona nie wiedząc, że to on. Nie sądził, że kiedykolwiek pozna swoją miłość przez SMS-y.