15

864 30 17
                                    

Louis otwierał drzwi do domu Harry'ego. Wszedł do środka. Zapalił światło w przedpokoju, rzucił klucze do koszyka na półce, zdjął kurtkę i buty. Pogoda nie dopisywała dzisiaj w Londynie, było pochmurno godzinę z godziny padało a później wychodziło słońce. Zdziwił się, że w domu jest tak cicho. Podejrzewał, że Harry śpi bo już było późno. Zgasił światło i skierował się do kuchni. Otworzył lodówkę, wyjął sok pomarańczowy i nalał do szklanki. Wypił zawartość, skierował się na górę, biorąc ze sobą butelkę wody. Bo wiedział, że brunet w nocy wstaje i schodził na dół, żeby się napić. Wszedł do sypialni i zobaczył Harry'ego leżącego tyłem do niego. Podszedł cicho do niego i pocałował go w czoło.

- Śmierdzisz, jakimiś perfumami - odezwał się lekko zachrypniętym głosem Harry

- O co znowu chodzi? - przewrócił oczami i odchylił się.

- O nic - powiedział obojętnie

- Harry, nie wkurz... - Zaczął ale zielonooki mu przerwał

- Skoro cię wkurzam, to nie wiem idź sobie do kochanka co? - Louis patrzył na poczynienia Harry'ego. Usiadł i otworzył wodę, która mu przyniósł szatyn

- Jakiego kurwa kochanka? - podniósł lekko głos zirytowany zachowaniem swojego chłopaka. Okej rozumiał, że jest w ciąży i ma humorki ale to już była czwarta kłótnia w ciągu pieprzonego tygodnia i Louis miał już serdecznie dosyć.

- No nie wiem z kim umawiasz się za moimi plecami. Pewnie, jakiś stażysta albo może jakaś młoda sekretarka - Powiedział wstając i zawiązując swoje włosy w koczka.

- Mam już kurwa serdecznie dosyć tego co ty wymyślasz Harry. Podejrzewasz mnie o zdradę! Słyszysz siebie?! Słyszysz co ty do kurwy nędzy w ogóle mówisz?! Teraz ci mowy zabrakło? - krzyknął szatyn.

- O to, że masz od pieprzonego tygodnia mnie w dupie! Mam cholernie dosyć tego, że ciągle od tygodnia piszesz mi, że a to będziesz później bo musisz zostać po godzinach, a to musisz zrobić to tamto sramto, musisz komuś pomóc! Przypominam ci, że jestem w pieprzonej ciąży! - krzyczał a w jego oczach zaczynały zbierać się łzy. - Ja rozumiem, że masz pracę. Ale ja też tutaj jestem. Boli mnie to, że jak coś do ciebie mówię ty po prostu mnie zlewasz - powiedział lekko łamiącym się głosem

- To nie tak Harry... - szatyn powiedział to podchodząc do bruneta. Chciał go przytulić, pocałować, nie chciał żeby przez niego on płakał.

- Odpowiedz mi na pytanie. Kiedy ostatnio uprawialiśmy seks? Kiedy ostatni raz spędziliśmy razem wieczór? Lub zjedliśmy razem śniadanie? - mówił to, zabierając poduszkę i kołdrę

- Ja.. - nie wiedział co odpowiedzieć. Bo, nie wiedział kiedy ostatni raz to przeżywali. Tęsknił za ciałem Harry'ego, za pocałunkami, śniadaniem zjedzonym razem czy też spędzenie razem wieczoru.

- Odpowiedz mi - prosił zalewając się łzami

- Nie pamiętam - odpowiedział ze skrucha i usiadł na łóżku. Z Harry'ego wydobył się głośny szloch.

- T-to ja ci odpowiem. Ostatni raz uprawialiśmy s-seks ponad miesiąc temu, kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Dwa razy musiałem odwoływać wizytę u ginekologa, bo ty byłeś w pracy a ja nie chciałem iść sam. Wspólny wieczór? Również ponad miesiąc temu. M-mam tego dość Louis. Śpię w pokoju gościnnym. Chcę pobyć sam. - Odpowiedział brunet idąc w stronę drzwi.

- Harry. Poczekaj. - Szatyn wstał i podszedł do Harry'ego. - Nie zostawiaj mnie. Kocham cię, cholernie kurewsko niewyobrażalnie mocno cię kocham. Nie wyobrażam sobie, pieprzonego życia bez ciebie. Kurwa wiem! Wiem! Zjebalem po całości! Kurwa jestem tego świadomy - Spojrzał w prosto zielone oczy swojej miłości, po policzkach bruneta leciał wodstapd łez sam Louis miał w oczach łzy. - Nie chciałem cię ranić, nie sądziłem że kiedyś cie zranie a to właśnie się stało, jestem okropny wiem to. Nie chcę się z tobą kłócić, gdy widzę te łzy, które lecą po twoich policzkach. Nie po prostu nie. Te łzy ci cholernie nie pasują a ja nie mogę sobie wybaczyć tego, że to wszystko przeze mnie. Zaniedbywałem cię, miałem cię w dupie doskonale wiedząc to, że jesteś w ciąży i jesteśmy sobie przeznaczeni. Ja. Zmienię się. Obiecuję ci, że poprawie się i pokażę, jak cholernie mocno cię kocham. Co do tego, że późno zostaje w firmie. Nie mogę ci powiedzieć o co chodzi, nie chcę zapeszac. Jeżeli się uda powiem ci ale nie teraz, jutro ani za tydzień. - Powiedział spokojnie Louis. Widząc, że Harry pomału się uspokaja.

Harry puścił kołdrę i poduszkę, która trzymał w rękach i rzucił się na Louisa. Przytulił się do niego mocno i nie chciał puścić. Wybuchł okropnym płaczem. Louis bał się, że zaraz właśnie w atak. Mówił mu do ucha, żeby się uspokoił ale to nic nie dawało. Wziął go na ręce i usiadł z nim na łóżku. Posadził sobie Harry'ego na kolanach i zaczął pocierać jego plecy.

- Harry, kochanie proszę uspokój się. Harry Cholera jasna zaraz mi tutaj padniesz - Louis podniósł podbródek Harry'ego i spojrzał w jego oczy. Widział ból ale i mała iskierkę. - Oddychaj, wdech i wydech. Proszę zrób to ze mną dla fasolki nie chcemy zrobić jej krzywdy tak? - Harry niemrawo pokiwał lekko głową i zaczął brać oddechy i wydechy razem z Louisem. - Świetnie ci idzie kochanie. Już jest okej. Chodź położymy się proszę. - Położył Harry'ego na łóżku i chciał się od niego oderwać.

- Nie! Zostań! Nie zostawiaj mnie! Nie chcę cię stracić. Nie chcę Lou proszę - zaczął ponownie szlochać i płakać.

- Nie kochanie nie nie nie! Idę tylko po kołdrę, która leży na podłodze. Słyszysz? Tylko pójdę po kołdrę i poduszkę. Dwie sekundy i wracam. - Puścił delikatnie dłoń Louisa. Szatyn pobiegł po kołdrę i poduszkę. Położył je na łóżku, sam zdjął z siebie spodnie i koszulkę. Wskakując do łóżka. Harry od razu do niego przyległ mocno się przytulając i pociągając co chwilę nosem. Louis zarzucił na nich kołdrę i zgasił lampkę.

- Kocham cię Harry, nigdy cię nie zostawię. Nie wyobrażam sobie, żebym cię zostawił. Nigdy - Zapewnił bruneta całując go we włosy i obejmując mocno.

- Też cię kocham - Odpowiedział na granicy snu Harry. Louis miał nadzieję, że to co dzisiaj się stało nigdy się nie powtórzy. Wie, że zranił Harry'ego i nie zamierza tego zrobić ponownie. Zdecydował że jutro bierze wolne i zostaje z Harrym musi z nim zostać i postarać się, żeby na tych pięknych malinowych wargach znowu był uśmiech, który tak bardzo kochał i którego tak bardzo mu w ostatnim czasie brakuje.

Wlatuje następny! Trochę dziwnie bo się wzruszyłam jak to pisałam. Jestem dziwna sorry. Czytajcie sobie. Postaram się jutro również coś wrzucić! Love yaa

Little Prince Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz