2. Connor.

11.7K 125 6
                                    

Wczoraj pracę zakończyłam chwilę po incydencie z nieznajomym. Po jego wyjściu zobaczyłam plik pieniędzy na komodzie, było tam więcej niż mogłam zarobić przez tydzień, obok koperty leżała kartka z napisem „Odezwij się jak znajdziesz czas, Ivette.
Connor ;)"
Pod spodem napisany był numer telefonu, jak mogłam się domyśleć należał do Connora.
Szczerze, bałam się tam zadzwonić, ale tak bardzo chciałam poznać go bliżej, zrobił na mnie dobre wrażenie. Było chwilę przed piętnastą, a ja dopiero zwlekłam się z łóżka, nie dałam rady wstać wcześniej, moją głowę ciągle zaprzątają myśli o wydarzeniach wczorajszej nocy. Jestem całkowicie wybita z rytmu.
Przeczesałam włosy do tyłu i z jękiem niezadowolenia poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kawy, bez tego chyba nie dam rady dziś funkcjonować. Podczas gdy woda się gotowała ja usiadłam na kanapie w salonie i myślałam czy na pewno robię dobrze, powinnam wyrzucić go ze swojej głowy i wykonywać przydzielone mi czynności do których międzyinnymi należy taniec dla niego.
Nie mogę ciągle mieć go w swoich myślach, to nie skończy się dobrze, nie może się tak skończyć.
Wzięłam w dłoń kartkę z numerem i jeszcze raz przeanalizowałam co mogę z tym zrobić.
Jeśli zostawię go z niczym to wieczorem i tak ze mną porozmawia, ale jak zgodzę się na spotkanie, bo pewnie właśnie tego chce, to zobaczy mnie bez maski. Domyślam się, że wie kim jestem, ale to zaburzyłoby moją pracę przy nim.
Dobra Ivette, nie przesadzaj. To tylko rozmowa między menadżerem, a pracownicą, nic osobistego.
Przyniosłam telefon z sypialni i wpisałam na klawiaturze jego numer. Teraz już nie ma odwrotu.
Sygnał...
Przerwa...
Sygnał...
Sekundy dłużyły mi się niemiłosiernie. Nagle usłyszałam w głośniku telefonu :
„Słucham?"
Ten głos, władczy, dominujący, onieśmielający.
„D-dzień dobry, tu Ivette. Miałam się odezwać jak znajdę czas, proszę Pana." W moim tonie wyczuwalny był strach i stres, czułam to. Usłyszałam ciche odchrząknięcie z jego strony, a chwilę później wypuszczanie powietrza nosem.
„Dzień dobry, mała. Cieszę się, że postanowiłaś się ze mną skontaktować. Chciałbym się z Tobą spotkać. Dziś o osiemnastej w kawiarnii obok klubu. Nie przyjmuję odmowy skarbie"
I rozłączył się. Nawet nie miałam czasu na odpowiedź, byłam jednocześnie podekscytowana i wystraszona. Nie mam nic do stracenia, mogę tylko zyskać, pójdę do tej kawiarnii.
Idąc do sypialni przypomniałam sobie o pewnie już zimnej wodzie na kawę, ale teraz raczej już jej nie potrzebuję, przez rozmowę z nim rozbudziłam się aż za bardzo.

Właśnie kończyłam brać prysznic, który trwał zaskakująco krótko. Nie miałam ochoty na długą kąpiel, za bardzo targały mną emocje. Wzięłam z blatu wcześniej przygotowane ciuchy, nie zamierzam się dla niego stroić. Postawiłam na legginsy, szarą bluzę o kroju oversize i włosy upięte w wysoki kok.
Tak ubrana wyszłam z łazienki, była szesnasta trzydzieści więc miałam jeszcze trochę czasu
Postanowiłam w końcu coś zjeść, nie mogę pozwolić na to żeby podczas spotkania zaczęło mi burczeć w brzuchu, albo gorzej.
Wzięłam z blatu jabłko i usiadłam na wyspie kuchennej. Podczas jedzenia przeglądałam instagrama szukając inspiracji na outfit'y do pracy, muszę wyglądać różnorodnie, nigdy nie pokazałam się w tej samej bieliźnie dwa razy. Nagle przyszła mi wiadomość od Connora o treści :
Będę po Ciebie o 17:30. Ściemnia się, nie będziesz jeździć sama nocą po mieście. Podaj adres"
Zapaliła się w mojej głowie czerwona lampka, nie mogę podawać adresu osobie, którą znam dosłownie jeden dzień.
Wolałabym sama dojechać na miejsce, jeśli to nie problem."
Odpisałam po paru minutach i wyłączając telefon opadłam na kanapę, westchnęłam głośno i poczułam jak zaczął boleć mnie brzuch, a serce mocniej bić.
Czyżby stres, Ivette?
Nie czułam się tak od czasów gimnazjum kiedy pisałam z ówczesnym chłopakiem. To dziwne uczucie. 
„Nalegam, mała"
„Dobrze, proszę Pana. Zaraz prześlę adres."
Uległam, znowu. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale nie podoba mi się to. W następnej wiadomości wysłałam mu adres i spojrzałam na zegar.
— O cholera! Siedemnasta! - krzyknęłam i rzucając telefon na kanapę wróciłam do sypialni. Przecież nie będzie mnie odwoził znowu do mieszkania jeśli o dwudziestej pierwszej mam być w pracy, jestem pewna, że do tej godziny raczej nasze spotkanie się nie skończy. Muszę się spakować.

Włożyłam do torby zestaw bielizny od Victora's Secret z cyrkoniami w odcieniach szmaragdu, wykonana była z delikatnej koronki co dodawało subtelności całemu kompletowi. Był idealny na dzisiejszy wieczór i ponowny taniec dla Connora.
Dołożyłam jeszcze dwie butelki wody, mgiełkę i batona proteinowego.
Jestem gotowa. Teraz pozostaje mi tylko czekać na Connora.
Gdy zamykałam mieszkanie była równo siedemnasta trzydzieści, czyli powinien być na parkingu. Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam jak wtedy.

— Witaj, Ivette. - powiedział gdy wsiadłam do czarnego mercedesa na miejsce pasażera. Co jeśli to nie był dobry pomysł i zaraz mnie gdzieś wywiezie? Albo co gorsza zgwałci i zabije...
— Ivette? - moje przemyślenia przerwał Connor, który patrzył się na mnie ciepłym wzrokiem, zrobiło mi się głupio.
— Dobry wieczór, zamyśliłam się proszę Pana.
Potem już nic nie odpowiedział i ruszył z parkingu.
Zapowiada się ciekawy wieczór.

Striptizerka Milionera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz