*Asai pov*
Po tym jak wrócił mój zdrowy rozsądek, jedyne, co czułem to rozczarowanie sobą. Palący od środka wstyd. To, co robiłem było głupie i nieodpowiedzialne. Niegodne lidera. Na więcej błędów nie można sobie było pozwolić.
Kiedy siedziałem przy stole i patrzyłem, jak chłopcy przepychają się przy stole, czułem się dziwnie. Jakby wszystko co działo się dotąd w ogóle się nie wydarzyło. I pomyślałem, że gdybym nie czuł w kieszeni scyzoryka, którym zaatakowałem tamtego chłopaka...
- O wilku mowa, a wilk już tu! Ha! Jak zwykle spóźniony!
...przez tą krótką chwilę byłbym w stanie uwierzyć, że jesteśmy zwyczajną rodziną.
Kiedy przyszedł, otworzyłem opakowanie witamin i zacząłem przeglądać ulotkę, jakby była czymś niezwykle ważnym. Nie mogłem wymazać z pamięci obrazu, który stanął mi przed oczami w domu publicznym, nieważne jak bardzo próbowałem go zagłuszyć najbrutalniejszymi wizjami jakie przychodziły mi do głowy. Irytujące.
Kątem oka widziałem, jak jadł. Drobne palce trzymały kawałek gumowatego ciasta niczym najcenniejszy na świecie skarb. Jadł je jak przegłodzony pies, jak duże dziecko któremu pierwszy raz w życiu pokazano czekoladę. Chociaż... Czy nie tak właśnie było?
Czy on jadł kiedyś czekoladę?
- Właśnie, Yuto, a gdzie ty tak właściwie byłeś przez cały dzień?
Opuściłem wzrok. Nie widział się z nimi? Może nie chciał, żeby widzieli, że jest ranny. To znaczyło, że nie powiedział im też, co się stało. Zadrżałem, przypominając sobie wcześniejszy incydent. Jak na stan w jakim znajdowało się jego ciało, jego płyny miały naprawdę dobry, słodkawy posmak.
Podniosłem głowę. Nad kołnierzyk jego koszulki wystawał ledwie widoczny brzeg rany, który sprawiał wrażenie zwykłego zadrapania.
To przywołało wspomnienia.
Poderwałem się z miejsca prawie przewracając krzesło i wyszedłem z kuchni.
Dopiero na schodach dotarło do mnie, że nie zjadłem nawet kawałka pizzy. A przecież kupiłem ją przede wszystkim dla siebie. Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do wspinaczki do swojego pokoju. Straciłem ochotę. Przynajmniej na jedzenie.
Chciałem tylko, żeby ten dzień wreszcie skończył.
Kiedy byłem wreszcie u siebie, włączyłem telewizor i połknąłem jakieś pół paczki witamin, tabletka po tabletce. Do późnej nocy tępym wzrokiem wpatrywałem się w ekran telewizora. Ale nieważne, ile czasu minęło, nie mogłem się uspokoić. Myślałem o mojej przeszłości. O tym, że powoli staję się taki jak on i nic nie mogę z tym zrobić.
W końcu podniosłem się i wyszedłem na korytarz. Wędrowałem po omacku wzdłuż ścian i zszedłem na dół. Do samego końca nie mogłem uwierzyć w absurd moich własnych poczynań, nawet wtedy, gdy naciskałem dłonią na zimną klamkę pokoju gościnnego.
Nie miałem nikogo, do kogo mógłbym się zwrócić. A naprawdę potrzebowałem teraz bliskości drugiego człowieka.
Niepewnie uchyliłem drzwi do pokoju. Nie odpowiedział mi żaden głos. Jedynie odgłos wydychanego przez sen powietrza. Wślizgnąłem się do środka i przeszło mi nawet przez myśl, że zachowuję się jak dziecko, które w nocy obudził zły sen. Właściwie, chyba tak właśnie było.
Byłem już dość przyzwyczajony do ciemności, żeby dostrzec w półmroku zarysy łóżek. Powędrowałem do tego, z którego dobiegał zapach Yuto, ostrożnie, byle o nic się nie potknąć i nie zdradzić tym samym mojej obecności. A potem... Po prostu położyłem się obok.
Leżałem tak dość długo, z otwartymi oczami wlepionymi w sufit i dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Chłopak sam nie spał spokojnie. Miał ciężki, nieregularny oddech, jak gdyby śniło mu się coś złego. Ale po jakimś czasie, podobnie jak ja, zaczął się uspokajać. Jego obecność dodała mi otuchy, chociaż sam nie rozumiałem dlaczego. Dlaczego w jego obecności targają mną tak sprzeczne uczucia?
- Przepraszam - powiedziałem półgłosem, chociaż nie byłem pewien kogo i za co. I czy w ogóle było mi przykro. Ale to słowo przyniosło ulgę. I dawno już nie czułem się tak spokojny jak w tamtej chwili.
Nie wiem ile czasu minęło, zanim wreszcie się podniosłem. Nie chciałem wstawać, ale byłem na granicy zaśnięcia, a wolałem żeby chłopcy nie znaleźli mnie rano w swoim pokoju. Ciekawe, co by sobie wtedy pomyśleli. Dlaczego właściwie obchodzi mnie, co sobie pomyślą?
Opadłem z powrotem na pościel w moim własnym pokoju. Czułem się lżejszy niż przedtem. Nie myślałem o czekających mnie następnego dnia obowiązkach. Nie miałem ich. Tylko o ciszy i powoli uspokajającym się oddechu.
Nie pamiętam kiedy ostatnio żyłem życiem zwykłego człowieka. To chyba niczyja wina, przeciążona obowiązkami skorupa po prostu w końcu zaczęła pękać.
Przymusowy urlop, tak? Może rzeczywiście powinienem póki co po prostu cieszyć się chwilą. Pozwolić sobie na chwilę wrażliwej słabości, zanim będę musiał wrócić do obowiązków.
Zasnąłem z myślą, że było to najrozsądniejsze co mogłem zrobić.
--------------------------------------------------
Hejka!
Kolejny rozdzialik wrzucony!
Mam nadzieję, że wam się podobał.Szczerze przyznam, że trochę przy nim popłynęłam, jednak myślę, że ostatecznie wyszło nawet spoko ^^
Życzcie mi weny przy kolejnym rozdziale. Przyda się, bo ostatnio coś z nią kiepsko, hah
Do następnego! :3
CZYTASZ
Białe Serca (yaoi) | abo
Romance"W miłości dwie wolności łączą się w jedną słodką niewolę." Samotność to okrutna sprawa i nikt nie chce jej doświadczać. Yuto, młody chłopak mieszkający w sierocińcu doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jest ona jego największym koszmarem, który mus...