2.

4K 172 46
                                    

*Yuto pov*

  Kiedy wbiegłem do sali, połowy osób już nie było. No oczywiście, przybyłem na sam koniec. Że też musiałem tak długo siedzieć w tej łazience! 

Zły na siebie, skierowałem się w stronę najbliższego stołu, uważając aby nie zwracać na siebie zbędnej uwagi. Niestety, oczywiście jak to ja, musiałem się potknąć i przewracając stojące obok krzesło, narobić sporo hałasu.

Nim się obejrzałem już stał obok mnie nasz opiekun - pan Selyts. Jego twarz, jak zwykle nie okazywała żadnych emocji. Patrzył na mnie ze stoickim spokojem, jednak ja widziałem, że zraz mi się oberwie.

- Nie powinieneś już dawno siedzieć przy stole, Yuto?

Skrzywiłem się na dźwięk jego lodowatego głosu. Mężczyzna był o wiele wyższy ode mnie, więc czułem się przy nim wyjątkowo niekomfortowo. Wiedziałem, że mnie nie uderzy, jednak opiekun sierocińca potrafił mścić się na wiele innych sposobów.

- Przepraszam... zaspałem... - wyjąkałem.

- Ostatnio coś często się spóźniasz! A wiesz co czeka leni?

- Tak, wiem....

- Nie dostaniesz dzisiaj śniadania i lepiej módl się, abyś załapał się na obiad - wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym odwrócił się na pięcie i wrócił na swoje miejsce.

Stałem tak przez chwilę z tęsknotą patrząc na zajadające się owsianką dzieci. Też zjadłbym owsiankę. Westchnąłem ciężko, po czym wyszedłem z sali. Wiedziałem, że nie dam rady nawet zbliżyć się do jedzenia, a wdychanie tych cudnych zapachów tylko pogarszało sprawę. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiłem wyjść na zewnątrz, do ogrodu. Zazwyczaj o tej porze nie było tam nikogo, więc mógłbym w spokoju odpocząć i zapomnieć o głodzie. Po drodze złapałem jakąś losową książkę z biblioteki, aby mieć co robić czekając na obiad. Co prawda nie umiałem czytać, jednak wiele książek w sierocińcu miało kolorowe obrazki, które uwielbiałem oglądać.

Kiedy w końcu tam dotarłem, usiadłem pod jednym z drzew i zacząłem rozkoszować się ciszą. Jedynie ptaki ćwierkały cicho, tworząc tym samym uspokajającą melodię. Prawie zapomniałem, że siedzę w starych ciuchach, głodny i osamotniony.

Nagle podskoczyłem wystraszony. Ktoś stał nade mną z szerokim uśmiechem. 

- Haruki! - zawołałem zdziwiony.

Różowowłosy chłopak był jedyną osobą, która chciała się ze mną zadawać. Byliśmy przyjaciółmi od kiedy pamiętam. Był ode mnie starszy o rok, więc zawsze traktował mnie jak starszy brat.  Z trudem starałem się nie myśleć o tym, że niedługo będzie musiał opuścić sierociniec. Co prawda urodziny miał dwa tygodnie temu, jednak pan Selyts zawsze dawał nam dodatkowy miesiąc na znalezienie pracy i domu zanim bez skrupułów wyrzuci nas na bruk.

- Co tam, młody? Znowu nie załapałeś się na śniadanie, hę? - zapytał ze śmiechem.

- I z czego się śmiejesz? Nie wiem jak wytrzymam do obiadu! To nie jest zabawne!

- No dobra, dobra - rzucił chłopak. - Mam coś dla ciebie...

Z radością patrzyłem, jak chłopak wyciąga spod swetra niewielkie zawiniątko. Szybko wyrwałem mu je z rąk i rozwinąłem. W środku znajdowała się kanapka z dżemem truskawkowym. Zaniemówiłem.

- T-ty... Jesteś cudowny! Uwielbiam cię! - zawołałem ze łzami w oczach.

- Nie musisz dziękować! Po prostu troszczę się o mojego młodszego kolegę!

Już zamierzałem wgryźć się w pachnące pieczywo, kiedy nagle ktoś wyrwał mi je z ręki.

- Hej! - krzyknąłem.

Tuż za mną stała banda chłopaków z sierocińca. Jeden z nich już pałaszował moją kanapkę. Nie przepadałem za nimi. Zawsze traktowali mnie i Harukiego jak dziwaków.

- Oh, przepraszam, ale wydawało mi się, że spóźniłeś się na śniadanie... A wiesz jakie są zasady! - zaśmiał się jeden z nich.

- Ale to było moje jedzenie! - zaprotestował Haruki.

- Milcz fetyszystko! - warknął najgrubszy. - Dobrze wiesz, że zaraz i tak wylecisz na ulicę, więc lepiej ciesz się z tego co masz, póki możesz!

- Grozisz nam? - warknąłem.

Chłopacy wybucheli śmiechem.

- Grozić? Niby po co jak sami robicie sobie krzywdę? Spójrzcie na siebie! Jak dalej będziecie się zachowywać, to nikt was nie przygarnie i skończycie pod mostem, ha!

Haruki aż cały poczerwieniał ze złości.

- Ah tak? - wykrzyknął. - Ja i Yuto mamy jeszcze mnóstwo czasu! Jestem pewien, że do tego czasu znajdzie się ktoś, kto nas zaadoptuje!

Znowu śmiech i drwiny. Patrzyliśmy tak na nich ze złością, zdając sobie sprawę z tego, że mają rację.

- Zobaczymy! - rzucił jeden z nich. - Dzisiaj podobno ma przyjechać do nas jakaś wpływowa szycha. Podobno chce zaadoptować nie jednego, a kilku z nas! Mogę się założyć, że nigdy nie wybiorą was!

Pozostali chłopacy zaczęli mu przytakiwać i żartować. Czułem, że robię się cały czerwony.

- Tak myślisz? Dobra! Ale jeśli nas zaadoptują, to my będziemy się śmiać z was!

- Nie ma szans, aby to się wydarzyło - zadrwili.

Jeszcze zobaczymy, pomyślałem. Nadal mamy nadzieję. Wystarczy po prostu wierzyć, że wydarzy się cud.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka!

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał! ^^

Pojawił się też Haruki, co mnie bardzo cieszy! Nie mogę się już doczekać, kiedy pojawią się kolejne, ważne postacie~

Dzisiaj taka krótsza notka, ale nie martwcie się! Niedługo powinien pojawić się nowy rozdział!

Białe Serca (yaoi) | aboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz