26.

1.7K 138 10
                                    

*Asai pov*

Wnętrze pomieszczenia było oświetlone jedynie blaskiem księżyca w pełni wpadającym do środka. Towarzyszyła mu pełna gama gwiezdnych konstelacji na bezchmurnym niebie. Dzięki ciemności panującej na zewnątrz, można było nawet dostrzec oszałamiające barwy galaktyki.

Dawno nie widziałem tak pięknej nocy.

- Halo? - zawołał ktoś spod okna. Musiał ukrywać się w wielkim fotelu, zwróconym tyłem do wejścia.

Podszedłem nieco bliżej. Nikłe światło z zewnątrz okryło moją twarz.

– Oh, to ty Yuto – powiedziałem, rozpoznawszy jego roztrzęsiony głos. – Co tu robisz?

– Ja... – chłopak zawahał się. – W sumie to sam nie wiem. Nogi same mnie tu zawiodły. A ty?

– Przechodziłem obok i zauważyłem uchylone drzwi, więc postanowiłem sprawdzić - wytłumaczyłem zgodnie z prawdą.

Z nadzieją, że cię tu znajdę, dodałem w myślach.

– Ah, no tak - odburknął.

Wyglądał na złego na siebie. Pewnie nie chciał, żeby ktoś mu przeszkadzał. Chociaż, co on tu właściwie robił? Siedział i patrzył w gwiazdy? Tak po prostu? Znowu zwróciłem wzrok ku niebu.

Właściwie, nie miałem co mu się dziwić.

– Nie mówiłeś, że twój chłopak dzisiaj wpadnie – burknął bez ostrzeżenia.

Słysząc jego słowa zakrztusiłem się od tłumionego śmiechu. Poklepałem się pięścią po klatce piersiowej, próbując odzyskać oddech. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio usłyszałem coś równie absurdalnego.

- Kto ci powiedział coś takiego? - zaśmiałem się, podchodząc jeszcze bliżej, tak by stanąć z nim twarzą w twarz.

Wyglądał na zakłopotanego.

- W sensie... co?

Przysiadłem na podłokietniku. Był miękki i wystarczająco duży, żeby wygodnie było na nim siedzieć.

- Ja i Kyo. - Potrząsnąłem głową, nie mogąc opanować rozbawienia. Na samo wyobrażenie nas razem, czułem jakby moje jelita zaciskały się w supeł. - Jakim cudem o tym w ogóle pomyślałeś?

- No... - opuścił głowę smutno. - Przecież widać gołym okiem, że coś was łączy.

- Chyba potrzebujesz okularów - skwitowałem jego absurdalny wniosek. - On już taki jest. Zresztą, nie jesteśmy w swoim typie.

Yuto znowu wbił wzrok w krajobraz za oknem. Po chwili podkulił nogi i w zamyśleniu oparł twarz na kolanach.

- Więc jacy faceci są w jego typie?

- Na pewno nie tacy jak ja. Ani ty - dodałem po chwili zastanowienia. - A co, zainteresowany?

- Słucham?! Nie! - zaprzeczył energicznie, zapierając się rękami. - W życiu! - powtarzał, nieco zbyt gwałtownie, jakby próbował wybronić się przed niesłusznym podejrzeniem o zdradę.

Wypuściłem powietrze w bezgłośnym śmiechu. Chyba nawet szczerym. Zamyśliłem się. Jaki właściwie gust miał Kyo? Co dokładnie go pociągało w tamtym chłopaku?

Czy był w ogóle sens o tym mówić? Z drugiej strony - czy był jakikolwiek powód, żeby tego nie robić?

- Szerze mówiąc, nie do końca wiem - zacząłem po chwili. Położyłem jedną nogę na podłokietniku i objąłem ją dłońmi. - Na pewno lubi młodszych i drobniejszych od siebie. Stanowczych.

Pokiwał powoli głową ze skupieniem, jakbym tłumaczył mu coś naprawdę ważnego.

- Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że twój przyjaciel trafia w jego upodobania - rzuciłem bezmyślnie, gdy przed oczami stanęła mi scena z korytarza.

Miałem wrażenie, że nieco się ucieszył, gdy to usłyszał. Szybko jednak stłumił delikatny przebłysk satysfakcji i ostatecznie nie powiedział niczego. Odwrócił wzrok ode mnie i kątem oka spojrzał na okno. I było w tym spojrzeniu coś naprawdę melancholijnego, może nawet smutnego. Jakby zatopił się głęboko w sobie i gdzieś pod tą maską spokoju zatopionego w gwiazdach, sam ze sobą toczył wewnętrzną bitwę.

W tamtej chwili wiele oddałbym, żeby wiedzieć o co tak walczył.

- Chyba nigdy nie widziałem czegoś tak niesamowitego. - powiedział w końcu cicho.

Odchyliłem się nieco w tył.

- Wiem. Noc tutaj wygląda zupełnie inaczej niż w mieście, prawda?

- Z sierocińca widać tylko mały skrawek nieba. Takiego, które prawie zawsze jest czarne. A tutaj - urwał z cichym westchnieniem. - Czuję się, jakbym był na końcu świata, a jego całego miał przed sobą.

Chciałem coś powiedzieć, przytaknąć mu, ale widziałem po nim, że zbiera się, by jeszcze coś dodać.

- Gdybym tylko mógł, zostałbym tu na zawsze - przyznał półgłosem, jak gdyby wyznawał coś okrutnie niemoralnego.

Gdyby to tylko było takie proste, może bym mu na to pozwolił... Ale czynników ryzyka było zbyt wiele. Nie mogłem się przywiązywać. Na pewno nie do takiego porządku rzeczy. I tak w końcu dowiedziałby się, czym się zajmuję. Zresztą... jakie to miało znaczenie?

Widziałem, jak jego mięśnie rozluźniają się, a twarz z każdą chwilą łagodnieje, jakby z ulgą. Odetchnął głęboko i wypuścił powietrze nosem. Wyglądał, jakby miał zaraz zasnąć. Chyba pierwszy raz widziałem go przy mnie naprawdę spokojnego. I prawdopodobnie ostatni.

Musiałem przyznać, że był to naprawdę kojący widok. Coś, co chciałoby się zapisać w pamięci i przywoływać w gorszych chwilach. Tylko biedny, pokrzywdzony chłopak, z zachwytem patrzący w niebo którego nigdy dotąd nie widział.

Ale temu obrazowi wciąż czegoś brakowało. Emocji. Czegoś, co uczyni go niezapomnianym.

- Ja też - odpowiedziałem wreszcie.

Yuto odwrócił się do mnie, zbity z tropu.

- Słucham?

- Ja też chętnie zostałbym tu z tobą - powtórzyłem, nachylając się do niego.

- Asai, ja... - zaczął, jednak nie pozwoliłem mu kontynuować.

Nim zdążył zareagować, złączyłem nasze usta w pocałunku, nie bardziej natarczywym niż delikatne muśnięcie. I, ku mojemu zdziwieniu, nie odepchnął mnie, ani nie uciekł. Jedynie gwałtowne uderzenia jego serca i drżenie ciała upewniały mnie, że jest świadom co się dzieje. Może próbuje zrozumieć. A może zamarł z przerażenia.

Odsuwając się od niego po chwili, napotkałem wpatrzone we mnie, otwarte na oścież niebieskie oczy.

Gdy wstałem i poszedłem w stronę drzwi, do samego końca odprowadzał mnie tym niedowierzającym spojrzeniem i znieruchomiałym od szoku ciałem. W końcu odwróciłem od niego wzrok. I ani na chwilę nie skusiło mnie, by zerknąć na niego, choćby jeszcze ostatni raz.

- Dobranoc Yuto - powiedziałem, zamykając za sobą drzwi, chociaż tak naprawdę powinienem powiedzieć „Żegnaj".

Bo nieważne, co stanie się później, już nigdy nie będzie taki sam jak jeszcze tego wieczoru.

Białe Serca (yaoi) | aboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz