30.

2K 130 13
                                    

Po jakimś czasie bliźniak z niebieską obrożą odzyskał siły i zdołał się podnieść. Nie odezwał się więcej. I widziałem po jego twarzy, że dawka cierpienia, którą otrzymał wystarczyła, by go złamać.

Jego brat nie protestował, gdy walcząc z obrzydzeniem splunął mu na pośladki, po czym włożył palce między nie, rozsmarowując ślinę. Zaraz potem przeszedł do nawilżania odbytu. Czerwony zaskomlał cicho, gdy powoli zaczął rozpychać go palcami.

Nasze ciała nie są całkiem przystosowane do seksu. Nie musimy go uprawiać, żeby się rozmnażać, ale wciąż mamy w sobie żądze i pragnienia z czasów, kiedy było inaczej. Ale skoro możemy i zazwyczaj jest to przyjemne... dlaczego nie?

Niebieski spenetrował bliźniaka pierwszym, niepewnym pchnięciem. Nie napotkawszy oporu wsunął się nieco głębiej, cofnął się i ponowił ruch.

Podrzuciłem chipsa do góry i złapałem go zębami. Ciekawe czy to był jego pierwszy raz.

W miarę jak przyspieszał, ciche skomlenie jego brata przekształcało się w urywany, melodyjny jęk, zsynchronizowany z ruchami ciał. Niebieski również zaczął jęczeć. I była w tym jęku ostra dawka gniewu i frustracji, którą przekształcił na siłę z jaką pieprzył kopię samego siebie.

Czułem, że Yuto coraz bardziej słabnie. Jego oddech stawał się coraz cięższy, a zarazem płytszy. Na tyle, że już po chwili musiałem znacznie poluzować uścisk w obawie, że zaraz straci przytomność. Jego paznokcie boleśnie skrobały drewniany blat biurka.

- Dobra, zmiana pozycji! - zarządzili nadzorujący.

Bracia rozdzielili się. Tym razem nie musieli się naradzać. Zresztą, i tak nie mieliby teraz siły mówić. Czerwony podniósł się na skrajnie drżących ramionach, po czym opadł na plecy. Brat uniósł jego nogi, torując sobie drogę do odbytu, a potem wrócił do roboty. Obaj uparcie gapili się na boki, w zupełnie przeciwne strony.

Ciekawe, czy potem będą w stanie spojrzeć sobie w twarz. Albo czy zwymiotują następnym razem widząc siebie samych w lustrze. Czy oczami wyobraźni będą wtedy widzieć tego drugiego?

Miałem dziwne wrażenie, że temperatura ciała Yuto zaczynała rosnąć. Nie musiałem na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że jest biały jak kartka papieru. Jak można było tak emocjonalnie reagować na cudzy akt? Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek byłem taki jak on.

Nawet jeśli, to było to tak dawno, że wspomnienia zdążyły się już zatrzeć.

Z każdym agresywnym pchnięciem obaj chłopcy krzyczeli niemal identycznymi głosami. Sfrustrowanymi, a jednocześnie zawstydzonymi, bo widać było po nich, że jednak sprawiało im to przyjemność.

Wtedy do moich nozdrzy dotarła pierwsza nuta słodkiego zapachu, który który zaczął roztaczać się po pomieszczeniu. Zaciągnąłem się nim głęboko. Pachnął bardziej smakowicie niż wszystko, co czułem w całym moim życiu. Zamknąłem oczy, delektując się nim.

Cokolwiek tak pachniało, chciałem to mieć. Zniewolić. Pożreć.

Oddech Yuto był coraz cięższy i bardziej chaotyczny. Świszczał, jak gdyby walczył żeby się nie udusić, nawet bez mojego wpływu.

- Przestań - warknąłem poirytowany, potrząsając nim.

Zbaraniałem, kiedy odpowiedział mi przytłumiony jęk. Zdezorientowany podniosłem wzrok na chłopaka. Jego skóra błyszczała od potu, jakby trawiła go gorączka. Z całej siły spinał wszystkie mięśnie i zaciskał oczy. Z poranionych zębami od powstrzymywania głosu ust spływała przezroczysta ciecz. To z jego strony dobiegała ta woń. Szarpnąłem go znowu. Tak jak podejrzewałem, znowu odpowiedział mi podobny odgłos.

Mimo całej swojej starannie bronionej niewinności, jęczał lepiej niż niejedna dziwka.

Wybuchłem śmiechem.

- Nie gadaj, że ten widok cię- - przerwałem. Nie, nie ma mowy, że coś takiego by go podnieciło. Zresztą, zareagował zbyt intensywnie. W dodatku ten zapach. Czy to mogło znaczyć, że...

- Cholera, nie mów mi, że akurat teraz.

W odpowiedzi spróbował się wyszarpnąć, jednak nie miał ze mną najmniejszych szans.

Aspiratorzy w stanie rui byli niemal zupełnie bezbronni.

- Jak się czujesz? - zapytałem, nie mogąc ukryć rozbawienia. - Biedactwo. Jeszcze przed chwilą płakałeś, a teraz oddałbyś wszystko, żeby być na ich miejscu, prawda?

Spróbował coś powiedzieć, ale wydobył z siebie tylko ciężki, niezrozumiały pomruk. Taka ilość intensywnych odczuć na raz musiała być nie do zniesienia.

Przesunąłem dłoń z jego szyi na podbródek, gestem zmuszając, żeby na mnie spojrzał.

- Jeśli nic z tym nie zrobisz, będzie tylko gorzej, wiesz?

Objął mój nadgarstek, jakby chciał mnie od siebie odepchnąć, ale nie było w tym chwycie nawet odrobiny siły, jedynie symboliczny akt protestu. Całą pozostałą mu energię poświęcał, żeby utrzymać w pionie drżące ciało.

Nie czekając dłużej, przyciągnąłem go do siebie i przywarłem do jego ust. Nawet jeśli tego nie chciał, jego ciało błagało o pocałunek i odwzajemniło go bez wahania.

- Chętnie ci pomogę - wyszeptałem muskając wargami jego ucho. - Chyba że nie chcesz. Powiedz tylko słowo a puszczę cię wolno. A le jeśli nie.

Chłopak się wzdrygnął. Otworzył usta i poruszał nimi bezgłośnie, najpewniej prosząc mnie o zostawienie go w spokoju. Ale mimo jego usilnych prób nie wydobyło się z nich nic poza ciężkim, podnieconym dyszeniem.

- Wiesz, co to znaczy, prawda? - mruknąłem i polizałem jego policzek, rozkoszując się każdym centymetrem rozpalonej skóry.

Pisnął cicho. Znowu wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Jakby był rannym zwierzęciem przygwożdżonym do ściany przez drapieżnika. I było w tym pierwotnym strachu coś cholernie podniecającego. Więc po co miałbym wyprowadzać go z błędu?

Chwyciłem go za gardło i rzuciłem na blat biurka, zrzucając na ziemię wszystko co na nim stało. Przygniotłem go moim ciałem i zacząłem całować po szyi, przy okazji robiąc malinki. Jedną rękę wsunąłem pod jego koszulkę, bawiąc się jego twardymi od podniecenia sutkami.

Chłopak szybko zaprzestał jakiejkolwiek walki. Dłonie zacisnął na moich włosach, a jego nogi poruszały się chaotycznie od przyjemności, jaką czuł. Zjechałem niżej, zahaczając zębami o jego obojczyk. Zostawiłem podrażnioną klatkę piersiową i sięgnąłem dłonią do rozporka.

- N- Nnn... - Próbował zaprotestować, chaotycznie się przy tym szarpiąc.

- Zamknij się - wyszeptałem, po czym uciszyłem go kolejnym intensywnym pocałunkiem.

Wsunąłem dłoń pod jego bokserki. Jęknął, kiedy podrażniłem kciukiem końcówkę jego penisa, wykonując przy tym bardzo powolne ruchy ręką...

- Szefie! - rozległ się głos gdzieś z głębi korytarza.

Uniosłem głowę. Było słychać zbliżające się kroki.

- Kurwa - zakląłem, wycierając twarz rękawem koszuli.

Zsunąłem się z Yuto na ziemię i otrzepałem ubranie z niewidzialnego kurzu. Nie było sensu robić nic więcej, stan aspiratora i jego pomięte ubranie i tak wskazywało jednoznacznie, co tu właśnie zaszło. Teraz leżał skulony na boku i wciąż oddychał głośno, nie mogąc uspokoić oddechu.

Byłem już przy drzwiach gdy otworzył je jeden z moich ludzi.

- Skończyliśmy - poinformował, taktownie ignorując widok jaki zastał

- Daj mu blokery i niech się ogarnie - nakazałem nim wyszedłem, pokazując kciukiem na leżącego za mną chłopaka. - I nie ważcie się go tknąć. - Złapałem go za kołnierz i siłą przyciągnąłem do siebie. - Jest mój - wywarczałem półgłosem, prosto w jego twarz.

Białe Serca (yaoi) | aboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz