Rozdział. 1 Where is he?

417 16 1
                                    

- Rose, wstawaj śpiochu! - Krzyknęła Grace.
Boże jak ja jej nienawidzę! Szczególnie jak drze mi się prosto do ucha. Albo jak śpiewa. Moja siostra w naszym domu tworzyła męczarnie.
- Już wstaję, ty małpo jedna. - Krzyknęłam i poszłam prosto do łazienki. Kiedy rozczesywałam swoje brązowe, kręcone i długie kłaki przypadkowo zauważyłam godzinę na zegarze. O cholera! Ze szczotką we włosach wybieglam z łazienki i zbiegłam na dół do rodziców.
- Tata weź zrób mi coś do jedzenia. Mamusiu kochana wiesz, że ktoś musi wyprasować mi strój galowy. - Mama westchnęła i kiwnęła głową. - Dziękuję mamo. Kocham cię.
Ja pobiegłam na górę i zrzuciłam na schody czarną spódniczkę i błękitną koszulę. Sama pobiegłam znowu do łazienki. Dwadzieścia minut później byłam już gotowa do wyjścia. Że też musiałam zaspać na zakończenie roku szkolnego.
- Kochanie, podwieźć cię do szkoły? - Zapytał tata.
-" Moje wybawienie" - pomyślałam.
Potem uśmiechnęłam się szeroko i poszłam do garażu.
...
Korytarz był pusty. Nie zdziwiłam się w ogóle. Apel zazwyczaj trwa z pięć minut. Wparadowałam do sali robiąc idealne wejście, a moja wychowawczyni uśmiechnęła się tylko i poprosiła, żebym usiadła na swoim miejscu. Rozejrzałam się po sali szukając znajomych twarzy. Zauważyłam tylko Emmę - moją najlepszą przyjaciółkę. Nikogo więcej. Gdzie on się podział. Pierwsze osoby z dziennika dostały już swoje świadectwo, aż w końcu przyszła i kolej na mnie. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko podeszłam do nauczycielki.
- Skarbie, nie szukaj go. Jake jest juz daleko stąd i nie wróci. - Powiedziała pani Roberts podając mi świadectwo. - Evans slyszysz?!
- Przepraszam, co pani mówiła? - Zapytałam udając głupią.
- Wczoraj rano przyniósł mi ten list, który musisz przeczytać. To bardzo ważne.
To, że wyjechał nie zrobiło na mnie wrażenia. Zawsze robił to co chciał. Tylko dlaczego w dzień zakończenia roku?
- Dlaczego wyjechał? - Zapytałam zupełnie przypadkowo.
- Wiesz kim jest jego ojciec, prawda? - Zapytała. Kiwnęłam głową na tak. Jasne ze wiedziałam. To on odkrył we mnie moja przyszłą pasję i pomógł wybrać marzenia na przyszłość. - Jako kardiolog dostał ważną propozycję na pracę w Londynie. Cała rodzina wyjechała wczoraj w nocy.
Z wielkim zaskoczeniem wymalowanym na twarzy dotarłam do mojej ławki. Spotkanie z wychowawcą skończyło się pół godziny później jednak ja zostałam jeszcze na chwilę.
- Proszę pani, ja chciałam podziękować. Dzięki pani moje marzenia mogą się spełnić. Dziękuję pani za to, że tak dobrze nas pani uczyła. Dzięki pani lekcjom mam wielką szansę na to, żeby dostać się na te studia medyczne. Mam jeszcze prośbę. - Pani Roberts kiwnęła głową. - Może pani przekonać jeszcze moją mamę? - Zapytałam nieśmiało.
Pani Roberts uśmiechnęła się pokrzepiająco i mocno mnie przytuliła.
- Wiesz kochanie, ja też marzyłam zostać wielkiej sławy chirurgiem, ale nie wyszło. Miałam na końcowym tekście o dwa punkty za mało i mnie nie przyjęli. Kochalam wprost biologię i dlatego spróbowałam tutaj. - Powiedziała pani i jeszcze mocniej mnie przytuliła. - Pomogę ci jeszcze w tej ostatniej sprawie. Ale mam nadzieję, że wiesz, że może mi się nie udać?
Kiwnęłam głową na tak i odkleiłam się od pani Roberts.
- Widzimy się u ciebie w domu zaraz jak tylko wyjdę ze szkoły. - Dodała jeszcze i z uśmiechem wyszłam ze szkoły.
...
Nie zadzwoniłam po rodziców tylko po to by móc przeczytać list. Musiałam to zrobić jak najszybciej. Niestety nie udało mi się to, ponieważ kiedy opuściłam budynek szkoły doczepiła się do mnie Kate. Był to mój największy wróg, a najlepsze było to, że ona o tym doskonale wiedziała. Zresztą sama mi kiedyś powiedziała, że ona " odwzajemnia moje uczucia". Zawsze zachowywała się jak wiedźma, a teraz nagle na koniec zachciało jej się wspólnego spaceru.
- Czego chcesz? - Zapytałam już tak rozdrażniona, że dziewczyna omal nie dostała zawału.
- Lepiej się opanuj troszeczkę, koleżanko. Uwierz, nie chce być dzisiaj twoją pierwszą ofiarą. - Odparła kładąc rękę w miejscu gdzie u normalnego człowieka powinno być serce.
"Oj już nie dużo brakuje mi do rozszarpania cię na strzępy koleżanko".
- To po co ze mną idziesz? - Zapytałam trochę ciszej.
- Mieszkam po drugiej stronie. Jakbyś nie pamiętała.
O cholera! Faktycznie zapomniałam. Juz się w ogóle nie odezwałam. Kiedy zniknęła mi z oczu podarłam kopertę i przeczytałam list. Wiedziałam! No po prostu niedorzeczne! Niemożliwe! Zerwał ze mną za pomocą durnego listu! Czy on oszalał.
- Pytam cię Jake. Oszalałeś czy nie?!
Nagle poczułam, że moja noga jest dziwnie mokra. Spojrzałam w dół. Moje buty na obcasie, były całe w błocie. Jasna cholera! Moje ulubione! Czy może się dzisiaj coś jeszcze wydarzyć?! Zdjęłam oba buty, a że miałam do domu już naprawdę niedaleko zaczęłam biec. List wyrzuciłam do pierwszego lepszego kosza, ale potem bardzo tego pożałowałam. Mogłam go zachować dla moich synów na lekcję pod tytułem " Jak nie rzuca się dziewczyny". Jednak szkoda mi było moich galowych ciuchów. Za drogie jak na grzebanie w koszu. Pobiegłam dalej, a kiedy zadzwoniłam domofonem odezwał się jakiś nowy głos.
- Cześć piękna. Spokojnie mam jeszcze kilka kopii tego listu. - Powiedział i natychmiast się zaśmiał.
Z okropnym humorem weszłam do domu.

Hey Angel {H.S.} ✔Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz