Rozdział. 7 You are silly and crazy. Tell me truth: Do you crazy?

123 6 2
                                    

Londyn był taki piękny. Wczoraj wieczorem w ogóle tego nie zauważyłam. Kiedy patrzyłam na niego z okna w moim nowym mieszkaniu był po prostu cudowny. Na każdym kroku zabytek. Szkoda, że wcześniej nie przyjechałam do Anglii. Kiedy wyszłam z mieszkania slierowałam się do mieszkania Emmy. Właściciel budynku nie chciał dać nam jednego, dużego pokoju, więc nie miałyśmy wyboru. Wsiadłam do auta i pojechałam w stronę uniwersytetu. Może mogłam się jeszcze zapisać. Kiedy godzinę później w końcu wydostałam się z korku, weszłam do budynku i slierowałam się fo drzwi dyrektora.
- Pani była umówiona? - Zapytała dziewczyna z portierni.
- Tak, to ja. Gdzie mam poczekać?
- Proszę zapukać do drzwi 180. Pan dyrektor nie powienien teraz zajmować się czymś ważnym. Kiwnęłam głową i natychmiast zaczęłam szukać drzwi. Ile tych pokoi. Tutaj 259, a za chwilę 341. Jak to w ogóle możliwe.
- Szuka pani kogoś? - Odwróciłam się sprawdzając czy pytanie było skierowane do mnie.
- Ja?
- Tak.
- Szukam drzwi 180. Wie pani gdzie to jest.
- Tutaj trudno się zorientować gdzie są jakie drzwi, albo pokoje, ale akurat drogę do tego pokoju mam opanowaną do perfekcji. - Uśmiechnęła się do mnie, a ja z chęcią go odwzajemniłam.
Dziesięć minut później już stałam przed drzwiami i nie miałam odwagi wejść. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanął starszy pan. Popatrzył na mnie, a potem szeroko się uśmiechnął.
- Właśnie chciałem iść zapytać o panią. - Powiedział po czym ręką zaprosił mnie do środka. Chwilę potem już oboje siedzieliśmy przy jego brzydkim biurku.
- Przepraszam, ale powiem pani szczerze: nie mam pojęcia z czym pani fo mnie przyszła. Nie zapoznałem się ze sprawą.
- Rozumiem, ale chcę panu także szczerze powiedzieć, że to jest dla mnie strasznie trudne i naprawdę myślałam, że będzie łatwiej.
Wyszłam z sali godzinę później i szczerze myślałam że po moim opowiadaniu facet będzie wiedział już wszystko, ale oczywiście musiał obiecać że przeczyta dokumenty, które zostawiłam jego sekretarce. Taki leń napewno nie przeczyta. Zresztą kto to wie. Postanowiłam, że akurat dzisiaj ja i Emma wybierzemy się na zakupy. Mamy tyle do zobaczenia. Pierwszy przysztanek Oxford Street. Skręciłam w lewo na jedną z ulic prowadzących do naszego mieszkania. Na liczniku pokazywało, że jadę nie więcej jak 50 kilometrów na godzinę. Czyli nie przekraczałam ograniczenia prędkości. Zanim się obejrzałam przede mną pojawiło się jakieś pomarańczowe auto. Nagle otworzyły się poduszki powietrzne i wszystko w aucie zgasło. Nie wiedziałam jak spowodować pęknięcie poduszek powietrznych, więc postanowiłam się nie ruszać. Ale facet w okularach przeciwsłonecznych chciał inaczej niż ja. Stanął przed drzwiami mojego auta i zapukał do okna. Otworzyłam je, a on sięgnął do poduszki powietrznej i pociągnął za ukryty spust.
- Co ty kobieto wyprawiasz?! Zniszczyłaś moje ferrari?! Nie masz
mi nic do powiedzenia?! Wyjdź z auta!
- Nie. To nie moja wina. Ty jechałeś za szybko. Jesteś głupi i szalony. Nienormalny człowiek. Odpowiedz mi: czy ktoś kiedyś powiedział ci, że jesteś durny?
- Nie nigdy, ale widzę, że rewolucjonistka mi się trafiła. Amerykanka? Widzę, że ci nie zależy, ale spójrz na mnie. Czy ja wyglądam na osobę, która ma w dupie swoje nowe ferrari?!- Zapytał sciągając okulary przeciwsłoneczne.
Ku mojemu zdziwieniu facet w okularach przeciwsłonecznych okazał się wielką gwiazdą popu. Przede mną w pełnej doskonałości stał Harry Styles. Właśnie tą wielką gwiazdę nazwałam debilem. Super. Jego kręcone, lekkie, przydługie włosy kręciły się na wietrze, zielone oczy były jeszcze bardziej zielone przez złość, a umięśnione ciało stało się napięte.
- Szkoda, że nie super fanka. Lubię uparte, ale do czasu. Przyjdź dzisiaj do Starbucks'a na Świętej Victorii. Moja menadżerka skontaktuje się z tobą jeszcze w przeciągu najbliższej godziny. Musimy omówić szczegóły wypadku. A i w sumie możemy spotkać się później tak po prostu. - Powiedział po czym uśmiechnął się szczerze, mrugnął do mnie i odjechał swoim ferrari daleko z miejsca wypadku. Jak najszybciej się dało wróciłam do mieszkania, gdzie od godziny czekała na mnie zniecierpliwiona Emma.
- Ile jeszcze?! Myślałam, że już nigdy nie przyjedziesz! Mam nadzieję że spóźniłaś się przez dyrektora, bo w innym razie nie wybaczę ci tego!- Krzyknęła.
Trajkotała jeszcze przez kilka minut, a ja po prostu usiadłam na kanapie. Myślałam co stało się jeszcze pół godziny temu.
- Dlaczego mi nie odpowiadasz?! - Krzyknęła oburzona Emma.
- Właśnie umówiłam się z Harrym Stylesem.
- Co się stało? - Zapytała Emma, po czym szybko usiadła obok mnie. Opowiedziałam jej całą historię, a ona co chwilę się śmiała. Nie mam pojęcia co w tej historii było śmiesznego, ale nie komentowałam jej zachowania. Harry miał rację, bo w przeciągu godziny zadzwoniła do mnie jego menadżerka. Powiadomiła mnie, żebym przyszła do Starbucks'a na Świętej Victorii nie dzisiaj, tylko jutro. Wielka fanka One Direction do wieczora puszczała ich okropne piosenki. Nienawidzę tego zespołu. Nienawidzę tego debila Harry'ego. Tym wypadkiem dzisiaj zniszczył mi całe życie.
...
Kiedy wieczorem otworzyłam komputer na Facebooku każdy wiedział już, że Harry Styles idzie ze mną na spotkanie. To zniszczy moją reputację. Dyrektor mnie nie przyjmie. Zniszczyli mi wielką szansę na studia. Ta kudłata małpa zniszczyła mi tę szansę. Miałam zamiar wygrać jutro tą sprawę, a jeżeli jej nie wygram...nie to niemożliwe. Amerykanka nie przegra z durną gwiazdką, która jeszcze wczoraj w ogóle mnie nie obchodziła.

Hey Angel {H.S.} ✔Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz