usunięty 26. "Stay with me, don't disappear."

1.1K 75 0
                                    

Cała droga do szpitala, w którym pracował Zayn, ciągnęła się Elsie w nieskończoność. Dziewczyna miała wrażenie, że czas świadomie robił jej na złość, a minuta zamiast trwać 60 sekund, trwała kilka razy dłużej. Jak zaczarowana wpatrywała się w zegar elektroniczny od strony kierownicy, za którą siedział Malik. Brunet widział jej zachowanie i spiętą pozycję, w jakiej trwała, jakby dosłownie siedziała za szpilkach, a najmniejszych ruch miałby sprawić jej ból.

Jedna ręka mężczyzny zsunęła się na moment z kierownicy i sięgnęła dłoni blondynki, by ją uścisnąć. Auto właśnie zatrzymało się piątych z kolei światłach, gdzie znów nie mieli szczęścia do zielonego koloru, który pozwoliłby im na dalszą jazdę. Nie, zamiast tego tracili kolejną cenną minutę.

"Nie denerwuj się tak, zaraz wszystkiego się dowiemy. Trzeba być dobrej myśli, Blue." Pocieszał ją Malik, jednak na nic się to zdało. Błękitne oczy Elsy mimowolnie zaszły łzami, które otarła wierzchem dłoni.

"A co jeśli ... jeśli ona ...?" Nie była w stanie dokończyć zdania, gdyż bała się tego, że gdy dokończy to ... Może się to stać prawdą.

"Spokojnie." Dłoń Malika gładziła jej własną, kiedy włączyli się w ruch i skręcili w ostatnią przecznicę przed szpitalem.

Kiedy po kilku minutach znaleźli się już w środku budynku, Rayburn pobiegła do recepcji niczym na skrzydłach, gnana przez nieznaną siłę. Chociaż chyba jednak nie do końca nieznaną - powodował nią strach. Strach i obawa o Jane, o jej życie, a co się z tym wiązało - o życie małego Luke'a.

"Mogłaby mi pani powiedzieć gdzie leży Jane Stevens? Przywieźli ją tu niedawno. Zderzyła się z ciężarówką. Jestem opiekunką jej synka, dzwoniono do mnie w jej sprawie." Odezwała się Elsa na jednym wdechu w momencie, gdy Malik jej dorównał i znalazł się tuż obok.

"Operacja nadal trwa, ale proszę skierować się na drugie piętro. Tam wszystkiego się pani dowie." Blondynka skinęła w podziękowaniu i razem z Zaynem udali się we wskazane miejsce.

Po nieznośnie długiej godzinie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz, którego twarz nie zdradzała niczego, oprócz widocznego zmęczenia. Rayburn zerwała się i z Malikiem przy boku podeszła do mężczyzny w błękitnym uniformie.

"Zayn, co ty tu robisz?" Zapytał zdziwiony, lustrując przez moment jego, a poźniej i blondynkę. Uścisnęli sobie ręce, a wtedy brunet wyjaśnił, wskazując ruchem głowy Elsę.

"Moja dziewczyna opiekuje się dzieckiem kobiety, którą operowałeś, Jane."

"Co z nią?" Wyrwało się dziewczynie, która z paniki zagryzała policzek, czując już metaliczny posmak krwi.

Żadnemu z ich dwójki nie umknęła mina, jaka zagościła na twarzy lekarza, który pokręcił bezradnie głową.

"Bardzo mi przykro. Pacjentka doznała zbyt wielu obrażeń wewnętrznych. Jej auto przy zderzeniu z ciężarówką stało się dla niej osobliwym sztyletem. Jego odłamki wyjmowaliśmy na stole." Powiedział, posyłając im współczujący wyraz twarzy. "Naprawdę mi przykro." Potem odszedł, dotykając ramienia Zayna w geście pocieszenia. Z oczu Elsy gwałtownie zaczęły wypływać łzy, gdy wstrząsały nią spazmy. Osunęła się nieporadnie na krzesło, obejmowana silnym ramieniem Zayna.

" Co ... co tee-raz bę-dzie ..? Co z ... Luke'm?" Pytała, wtulając się w ciało bruneta i łkając cicho.

******

"Mamusia!" Krzyknął mały Luke, wychodząc z szatni przedszkola, ale cofnął się gdy zamiast mamy zobaczył swoją nianię i Zayna.

"Cześć młody." Przywitał się z nim brunet, klękając, by zrównać się z malcem i poczochrał jego ciemne włoski.

"Elsa, gdzie mamusia?" Spytał niepewnie, patrząc na zapłakaną blondynkę, której opuchnięta od płaczu twarz przeraziła chłopca. Dziewczyna podeszła do niego i wzięła na ręce, całując jego czoło.

"Mamusia nie mogła po ciebie przyjść." Zaczęła cicho, usadzając go na swoim biodrze.

"Dlaczego?"

"Stęskniła się za tatusiem, wiesz? I poszła do niego." Wyszeptała, starając się powstrzymać kolejne łzy, które już gromadziły się pod jej powiekami.

"Do nieba?" Wyszeptał z lekką histerią w głosie, a Elsa przytaknęła. To ona najczęściej odpowiadała chłopcu na pytanie, gdzie był jego tata. Nie mogła przecież wyznać czterolatkowi, że został zastrzelony przez żołnierzy, walczących po przeciwnej stronie.

"Do nieba, skarbie."

_______________________________________________________

a/n rozdział późno, ale jest ; D. smutno mi się zrobiło, ehhhh.

no to odliczamy, zostały jeszcze cztery rozdziały do końca tej historii.

wesołych świąt, misie moje kochane!

night changes II z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz