𓆉|ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀʟ 8||ɢᴀʙɪɴᴇᴛ|𓆉

585 20 8
                                    

Wracaliśmy w kompletnej ciszy. Nikt się nie odezwał odkąd wsiedliśmy spowrotem. Najwidoczniej byliśmy za bardzo zmieszani tą całą sytuacją, która wydarzyła się w domu pani Lan.

Dojechaliśmy do domku John'a. Na werandzie czekali na nas Kiara i Pope. Weszliśmy na ganek i zaczęliśmy opowiadać im co się wydarzyło u kobiety.

- Byliśmy na zewnątrz - powiedział JJ, a zaraz potem zapiał kogut - A wszystko, co słyszymy, to tylko ,,Bam! Bam! Bam!". Farba zaczęła odchodzić od ściany.

- Straszne to było - dodałam.

- Poczekaj, po pierwsze, spójrz na to - chłopak stanął pomiędzy Kiarą i Popem, schylił się i zaczął strzepywać ze swoich włosów farbę - Spójrz na to.

- To łupież, obrzydliwe - powiedziała z obrzydzeniem mulatka.

- Okej, już podziękujemy - rzekł czarnoskóry. Blondyn wyprostował się i zaczął mówić.

- Spójrz na to wszystko. W porządku? - wskazał na podłogę, na której leżały małe kawałki farby - To farba.

- Och, okej, więc widziałeś facetów, którzy do nas strzelali, prawda? - zapytała mulatka.

- Tak, ja, Jess i John B.

- Czy masz ich dobry opis? Jak oni wyglądali? Wszystko - Kie za wszelką cenę chciała dowiedzieć się jak wyglądali.

- Cokolwiek co będziemy mogli wnieść do raportu policyjnego? - zapytał z nadzieją czarnoskóry.

- Tak - odpowiedział - Tęgi.

- Tęgi? - zapytała z niedowierzaniem mulatka.

- Tak.

- Wiesz co - zaczęła Carrera - To nie jest zbyt pomocne.

- Okej, nie, był w typie tego gościa z garażu mojego ojca - zaczął porównywać jakiegoś gościa do tego co do nas strzelał. Poprostu ekstra - To znaczy, wiecie, że robił skrytki towarowe dla przemytników narkotyków.

- Tak, tak, wiemy - powiedziałam, chociaż kompletnie nie wiedziałam o kogo mu chodzi.

- Więc Mówię wam, że właśnie tacy. Ci goście, ci mordercy... - chłopak przerwał i zaciągnął się skrętem - To byli przemytnicy.

- Przemytnicy? Narkotyków? Jak przemytnicy Pablo Escobara? - zapytał Pope.

- Tak - chłopak ponownie zaciągnął się skrętem.

- Dobra, a jak wyglądali? - zapytał czarnoskóry.

- Nie było cię tam - zaczął blondyn - Nie było czasu, aby się przyglądać! - wykrzyczał Maybank - Byłem w stresie. Ale mówię wam... - zaczął - w krzyku pani Lany słyszałem, że ci faceci nie żartowali.

Spojrzałam na John'a B, który otworzył kompas i zaczął się mu przyglądać.

- To poważna sprawa - ciągnął dalej JJ- Nie podoba mi się to.

- Po co im kompas? - zapytała Kiara, a ja przyglądałam się Routledgowi, który zastanawiał się nad czymś.

- To śmieć. Nie dostalibyśmy za to pięciu dolców - oznajmił czarnoskóry - Bez urazy, to rodzinna pamiątka - skierował te słowa to bruneta.

- Gabinet - rzekł John B, wszyscy spojrzeliśmy na niego.

- Co? - zapytałam zdezorientowana.

- Gabinet mojego taty - zaczął iść do środka domu - Trzymał je zamknięte, bo bał się, że rywale wykradną mu zapiski na temat Royal Merchanta - wszyscy ruszyliśmy za nim.

|ʟɪꜰᴇ ᴏɴ ᴛʜᴇ ᴡᴀᴠᴇ||ᴊᴊ ᴍᴀʏʙᴀɴᴋ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz