Obudziłam się wraz z wschodzącym słońcem. Na twarz świeciły mi poranne promienie słońca, a na mojej talii poczułam czyjąś rękę, którą oplatała mnie dookoła.
Sprawnym ruchem ściągnęłam rękę i spojrzałam na właściciela. Okazało się, że była to ręką JJ'a.
Jego rozczochrane blond włosy opadały mu na czoło przysłaniając lekko zamknięte powieki.
Powoli zeszłam z hamaka starając się nie obudzić reszty. Jak najciszej ruszyłam do domku JB.
Gdy weszłam zabrałam torbę i wyszłam kierując się w stronę mojego domu.
Szłam chodnikiem obok drogi. Co jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Nagle koło mnie jakiś czarny samochód zaczął zwalniać.
Spojrzałam na niego, a za szybą znajdował się Rafe. Otworzył okno i zaczął do mnie mówić.
- Hejka Jess, co ty tu robisz o tej godzinie?
- Wracam do domu - odparłam - Równie dobrze mogę zapytać się ciebie o to samo.
- Wskakuj, podwiozę cię - zaproponował i zatrzymał pojazd.
Podszedłam do drzwi, otworzyłam je i wsiadłam. Gdy zamknęłam drzwi chłopak ruszył w kierunku mojego domu.
- Skąd wracasz, że tak długo cię nie było? Twoi rodzice martwią się o ciebie - powiedział skręcając w jedną z uliczek.
- Od John'a B - odparłam - Nie musieli się martwić. Martwa nie jestem - dopowiedziałam bez emocji.
- Po co byłaś u tej płotki? - zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie.
- Po coś na pewno - odrzekłam - Co cię to w ogóle interesuje?
- Nie powinnaś do nich chodzić. Oni są nie przewidywali - powiedział pewny swojego zdania.
- A weź się zamknij. Nie jesteś moją matką żeby mi mówić gdzie mogę chodzić, a gdzie nie - powiedziałam podniesionym głosem.
Reszta podróży minęła w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się na chwilę.
Wkońcu dojechaliśmy do mojego domu. Chłopak zatrzymał samochód.
- Jesteśmy - oznajmił
- Yhm... dzięki za podwózkę - powiedziałam i wysiadłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami.
Szybko weszłam po schodach i otworzyłam drzwi, a za sobą usłyszałam jak samochód odjeżdża. Weszłam do domu.
- Hej! Już jestem! - krzyknęłam ale nikt nie odpowiedział. Zamknęłam drzwi za sobą i odwiesiłam torbę na wieszak.
Powolnym krokiem ruszyłam do kuchni rozglądając się dookoła. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej masło.
Z szuflady wyciągnęłam kromkę chleba i zaczęłam ją smarować masłem, gdy na ramieniu poczułam czyjąś dłoń.
Lekko podskoczyłam i szybkim ruchem odwróciłam się, a z otwartej ręki dałam komuś z liścia. Okazało się, że był to mój brat, który teraz trzymał się policzek.
- Niezły strzał - powiedział pocierając lekko policzek.
- Trzeba było mnie nie straszyć - rzekłam.
- Ej, weź mi też zrób kanapki - poprosił.
-A magiczne słowo? - zapytałam. Kocham traktować go czasami jak dziecko.
- Proszę.
Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do robienia kanapek. Edward oparł się o blat obok.
CZYTASZ
|ʟɪꜰᴇ ᴏɴ ᴛʜᴇ ᴡᴀᴠᴇ||ᴊᴊ ᴍᴀʏʙᴀɴᴋ|
Short StoryOuter banks Życie dwunastolatki zmieniło się po przykrym zdarzeniu. Wyprowadziła się z rodzinnego miasta do Outer banks, gdzie stara się żyć dalej chociaż na początku nie wychodziło jej to najlepiej. Piętnastoletnia Jessica Thompson stara się cies...